Nie jest źle!
Chociaż dzień raczej pechowy; skończył mi się lakier i pianka, zapomniałam woreczków na kupki i musiałam szukać kawałka folii w krzakach, połamałam ostatnie dobre okulary słoneczne, zalałam pół kuchni kawą... A dzień się jeszcze nie skończył.
Jutro wraca Małż. Na szczęście, bo czekają na niego dwie szpinakowe buły darowane mi znowu przez koleżankę. Pyszne są, ale trzeba trzymać fason :)
Miłego wieczorku!