Moje życie wraca do normy. Znów jestem sama, zajęta wszystkim, zmęczona, ale panuję nad tym. Organizacja czasu, posiłków dla młodej i dla mnie, pracy, nauki. Znów czuję się SOBĄ. Zła jestem na siebie, że pozwoliłam znów zamydlić sobie oczy, że zbyt chciałam wierzyć komuś kto nie umie nie kłamać. Ale teraz już jest inaczej. Wróciła chęć do diety, jak zwykle pierwsze ruszyły się obwody talii i brzucha. po 3 cm. warzę się dopiero w piątek. Staram się myśleć o tym wszystkim jak najmniej, nie rozczulać się nad sobą. I teraz z premedytacją wdrażam plan: ma żałować co stracił, szczena ma leżeć na ziemi, a gały wyskoczyć z orbit. Jestem kobietą "starego wychowania". Organizacja domu,lekcje z dzieckiem, pranie, sprzątanie, utrzymanie finansowe, organizacja czasu wolnego- wszystko brałam na siebie. On tylko "był". Ale nawet to było dla niego za trudne. Nie ćwiczyłam w ostatnich miesiącach regularnie- bo zwyczajnie nie miałam czasu. Bo jeszcze musiałam go wygospodarować na wspólne spędzanie również, wszystko kosztem mnie. Ale już tak nie jest.... Jak jest więc? Fajnie.
AMORKA.dorota
4 grudnia 2013, 20:00Przeczytałam cały twój pamiętnik i wielki szacun dla Ciebie,bo znasz swoją wartość i potrafisz brnąć do celu.A wiadomo nie jest łatwo,ani w związku,ani w diecie.Z tego wynika,że naprawde nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki.Ja 10 lat temu nie weszłam i nie żałuję.A dziś jestem szczęśliwą kobietą.Mam córką z pierwszego związku i syna czterolatka.I oczywiście wspaniałego męża,A niech temu Twojemu eksiowi szczęka opadnie i nigdy jej nie podniesie.Pozdrawiam serdecznie.