Ostatnio mam spory brzuszek. Taki wzdęty i pękaty. Pomyslałam, że to może opuchlizna głodowa ale w poniedziałek waga pokazała 87,5 więc przybyło mi 0,2kg. Masakra. Ale nie poprawiałam paska wagowego w pamiętniku. Dizisiaj rano otworzyłam oczka swoje, a że humor nadal generealnie podły (jest gorzej niż dotychczas), to pomyślałam sobie "wejdę na nią i się dobiję, a co tam tak też można ropzocząć dzień". No i wyciągam bestię spod szafki i wlazłam na nią. Patrzę a tam 86,1. Wow różnica niemiłosierna, a najgorsze jest to, że zero reakcji na taki rezultat. Obojętność i pewność, że w poniedziałek następny znowu będzie 87.
Nie ma jak opytmizm . Zawsze podnosi na duchu i przyciaga dobre.
basia.k10
26 października 2011, 11:42jesteś dzielna kobietka i na pewno w poniedziałek nie będzie Cię ta siódemka z tyłu straszyła tylko grzecznie i potulnie się schowa ukazując szóstkę :) trzymam kciuki :):)
dukanka1985
26 października 2011, 11:07wahania wagi niestety się pojawiają ;/ Ja przez to ważę się tylko w piątek narazie, bo już mnie to z równowagi wyprowadzało, jak potrafiła waga się wahać o 1kg w przód i w tył :( Spokojnie rób swoje, waga prędzej czy póxniej ustępuje :)
reiven
26 października 2011, 09:57i głowa do góry!
takaja27
26 października 2011, 08:59przestan sie dolowac! nawet jesli skoczy, to i tak bedzie nizsza niz przedwczoraj, tak???!