Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dzień 9...to nie ma sensu...


Wczoraj wpadła po lekcjach moja przyjaciółka. W domu byłyśmy dosyć późno, bo przed 18. Więc ćwiczeń i diety nie było. Noo może jedynie 2 km na rowerze. Dzisiaj znów porażka. 
Ś: 20 g musli, grahamka z szynką i ketchupem, herbata z cukrem i cytryną
II: jogobella light, jabłko
Obiad: ----- paluszki, tymbark, jabłko
Kolacja: Talerzyk gyrosu i pieczona bułeczka

Dużo kalorii. Pustych. Do tego cukierki szklane jak zwykle. I woda. Ale co to daje. 
Z ćwiczeniami znów marnie:
-15 minut na rowerku stacjonarnym
-20 minut hula hop
-Skrócony Skalpel
-3 godziny pracy na dworze

Może jeszcze pójdę na spacer, ale nie wiem. Brzuch mnie boli. Więc może później. Chociaż coraz częściej zastanawiam się nad tym czy to coś wgl daje? Przecież nie potrafię utrzymać tej głupiej diety. Ćwiczenia ok. Są moim uzależnieniem. Ale dieta? Nie. Kiedyś wychodziła mi bezproblemowo, ale teraz po prostu nie potrafię. Shit. Co ze mną jest nie tak? Nie mam pojęcia. Nigdy nie osiągnę celu. Świetnie. 
Pa.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.