Doczekałam się.
Sądny dzień nastąpił, dostałam świeżutki, pachnący jeszcze jadłospis wraz z listą zakupów, trzeba wykorzystać.
Oczywiście nic prostszego - ściągasz apkę (kolejną) i wszystko masz na telefonie. Nie powiem, wygodnie. Lekka modyfikacja oznaczeń produktów i już już można startować na zakupy. Jeszcze tylko się zaloguję (przecież wszechobecny Google musi o mnie wiedzieć wszystko, również co do garnka wkładam).
Jedyne 40 minut biegania w kółko (o! jak żałuję, że nie włączyłam krokomierza!), ponad 200 zł na koncie mniej (a i tak sporo rzeczy wykreślone, bo jeszcze zapas w domu) i efekt końcowy przedstawia się pod postacią nierównomiernie wypełnionej lodówki (zdecydowanie bardziej zapchany jest dół) oraz kilku przemyśleń:
- zdecydowanie następne zakupy trzeba lepiej zaplanować, a na pewno kilka razy sprawdzić listę zakupów - potem zastanawiasz się, czemu tej włoszczyzny w dziale mięsnym nie ma
- jak tak dalej pójdzie, to będę musiała kupić sobie nowy telefon - na tym zabraknie pamięci na kolejne aplikacje
- ZDECYDOWANIE potrzebuję większej lodówki, ewentualnie drugiej - na same roślinki
- z mężczyzną jak z dzieckiem - zawsze znajdziesz w koszyku coś, czego nie powinno tam być, zawsze za późno by to odłożyć
Pozostaje pytanie co zjeść dzisiaj, żeby jutro nie było problemu z gotowaniem...?
Tyle na dziś - stay in touch.
cyganeczka01
22 października 2017, 07:46Ja tez stwierdzam że mam za mała lodówkę.Ja zmieniam w vitalii tak aby wykorzystywac produkty.Ostatnio same kaszę mi.wrzucają a moj organizm nie za bardzo to toleruję.
Anael
22 października 2017, 10:10Dobrze, że ta opcja zmiany jest :)