Po pierwsze pamiętacie tę tunikę którą miałam założyć na randkę z Panem Malarzem ale której nie znalazłam w sklepie? Otóż zachodze dzisiaj do sklepu DP do którego wczesniej nie chodziłam, o którym właściwie zapomniałam i co? JEST! Wiedziałam że to dobra prognoza na dzisiejszą randkę. I była: ubrałam się ładnie i fajnie było, no i trochę zaiskrzyło. A Pan Malarz? nie odzywał się, nie nawiązywał kontaktu sam z siebie, dzisiaj dopiero wysłał mi wiadomość, a ja (trochę mi było przykro bo spodobał mi się, ale odżałowałam go już) odpisałam mu na luzie że jak chce się spotkac to ok, bo mimo wszystko fajnie nam się gadało. No i zaprosił mnie na lunch w czwartek. Poczyniłam plany na mój wyjazd do Londynu, który nagle może sie okazać wyjazdem kilkudniowym bo mój znajomy M. który jeszcze niedawno był w Milanie, obecnie czary mary jest w Londynie i nalega żebym nocowała. Jeśli mi miła pani manager nie dowali kolejnej nocki w niedzielę to na pewno się wybiorę na dłużej.
W diecie nie zaliczyłam większych grzechów. No, oprócz tego że złamałam zasadę nie jedzenia wieczorem i wczoraj zjadłam talerz makaronu bo cały dzień głodowałam podczas wizyty w Londynie. Dzisiaj też było luźniej, bo na śniadanie zjadłam kawałek ciasta z truskawkami, na obiad jakieś leczo taty które wzięłam za rozrzedzoną chińszczyznę O.o i potem znowu kawałek ciasta. Nie przejmuję sie tym, bo nie objadam się tylko jem do momentu uczucia pełności, wiem tez że np jutro i w weekend nie zjem nic wieczorem bo mam długie nocne zmiany. Jedyne co źle zrobiłam to niećwiczenie od 3 dni, ale nie miałam jak- w niedzielę padałam na pychola a wczoraj cały dzień zjeździłam po Londynie i też po powrocie wieczorem nie dałam rady. Dzisiaj byłam na zakupach i potem na randkę, jutro może coś poskaczę albo poćwiczę na stepperze, tylko jak tata jest w domu to nie można ćwiczyć w salonie bo jęczy. Chyba się wygramolę ze stepperem na podwórko, niechże tylko nie pada! Tęsknię za rowerkiem treningowym który został w domu, uwielbiam rower.
Ostatnio słucham w kółko Florence and the Machine, Breath of Life szczególnie. Znalazłam tez artystkę Muere Perra, która śpiewa o Elżbiecie Batory i Edgarze Allan Poe, bardzo mroczne i ciekawe brzmienie.
Jutro rano muszę poprać, pozszywać itp ciuchy, poukać się hiszpańskiego, potem kino (Spiderman!!) a wieczorem praca do 1 w nocy. Nic tylko żyć pełną gębą.
Przepraszam za długaśną formę, ale jak update to update, no! :P
Totylkoja.
4 lipca 2012, 07:57Florence and the Machine jest świetne ; )) teksty piękne. 3maj się tam ; )) Grzeszki to grzeszki trzeba walczyć ; )) Na pewno Ci się uda ; )