Mam coraz większą ochotę zjeść coś konkretnego, bo nie oszukujmy się surowymi warzywami czy owocami to ja się jakoś nie najadam, ale wytrwałam już dwa dni, więc mam nadzieję, że przetrwam kolejny. Cel na dziś to po prostu przetrwać ten dzień na surowiźnie, choć podobno dieta raw vege składa się w 80% z surowizny, a 20% mogą to być potrawy gotowane, więc wymyśliłam sobie, że zjem dzisiaj w ramach obiadu fasolkę szparagową....mam ogromną ochotę na nią...a poza tym nie wiem jak długo mój organizm nie będzie się buntował, bo nie oszukujmy się, surowe warzywa może i są zdrowe, ale czy łatwiej strawne???
...oczywiście od siebie dodałabym do tej fasolki jeszcze masełko z bułką tartą, ale nie...nic z tych rzeczy, przynajmniej nie dzisiaj...
Wczoraj jadłam podobnie jak w poniedziałek...ale nie biegałam, nie ćwiczyłam, głód zagłuszyłam porządkami w domu, poza tym bardzo bolą mnie nogi po poniedziałkowym biegu, gdzie biegałam polnymi drogami pełnymi nierówności...do teraz czuje łydki, o wiele łatwiej i przyjemniej biega się, przynajmniej jak dla mnie po równym terenie, może być nawet asfalt...
Waga na dzień dzisiejszy w stosunku do wagi z niedzieli -1,2 kg...
Nadal nie czuję przypływu energii, jak to niektórzy opisują po przejściu na dietę roślinną...nie wiem, może to ze mną coś jest nie tak, może muszę wytrzymać trochę dłużej, ale na chwilę obecną chcę tylko przetrwać do piątku, a później się zobaczy...marzy mi się zjeść coś ciepłego...
luckaaa
21 czerwca 2017, 15:53a ty dodajesz zdrowych tluszczy do tej surowizny ? Przeciez na tej diecie mozna jesc avokado , orzechy , pestki , polac ta fasolke oliwa z oliwek na zimno tloczona . Wtedy i z trawieniem nie bedzie klopotu , bardziej syta bedziesz i energia bedzie .
am1980
21 czerwca 2017, 16:57Ależ oczywiście, że jem słonecznik, orzech czy pestki dyni, używam też oliwy albo oleju lnianego, wiesz czuje że ten tydzień wytrzymam bo czuję się teraz lepiej niż rano, a nawet wybieram się na bieganie...ale bardzo dziękuję za podpowiedź i dobrą radę, pozdrawiam
luckaaa
21 czerwca 2017, 17:48no przeciez ja tez jestem w tym wyzwaniu :)
am1980
21 czerwca 2017, 19:28Wybacz...moje niedopatrzenie...a Tobie jak idzie?
liliana200
21 czerwca 2017, 12:33Podziwiam Cię, bo ja bym po warzywnym śniadaniu już myślała o kromce chleba, świeżej pachnącej bułce. Dasz radę, bądź twardy Mietek a nie miętka dupa Waldkowa :)
am1980
21 czerwca 2017, 12:39No Ty to potrafisz dodać otuchy opisując mi tutaj świeży pachnący chleb...kobieto serca nie masz...a tak poważnie czuje się lepiej niż rano kiedy robiłam ten wpis, dzisiejsze moje śniadanie prawie połowę wywaliłam bo miałam chia ze zmiksowanym ananasem i teen ananas mnie powalił, nie wiem dlaczego bo normalnie bym zjadła, a po zmiksowanym zaczęło mnie mdlić, więc wywaliłam...zjadłam w to miejsce banana i nie czuję głodu póki co, a to było ok 10-ej, zrobiłam sobie teraz kawę i też wylałam bo mi nie smakowała, także jest ok...dam radę, muszę dać radę...byle do piątku, a później zacznę coś dokładać...
liliana200
21 czerwca 2017, 12:54ooo pardą ja niedobra kobieta kuszę cię świeżym pachnącym chlebem. Mi jakoś ananasy nie podchodzą. To chyba jeden z owoców którym mówię nie. Do piątku niedaleko, dasz radę.
am1980
21 czerwca 2017, 12:58Ja ananasa normalnie bym zjadła, ale w tej postaci mnie zemdliło, ja natomiast nie jadam arbuzów i jak tylko poczuje zapach arbuza to autentycznie zbiera mnie na wymioty, taki uraz z dzieciństwa...nawet nie wiesz jak bardzo bym chciała dać radę...
Annanadiecie
21 czerwca 2017, 11:31Może spróbuj zjeść coś gotowanego / pieczonego, łatwiej ci będzie znieść dietę. Pieczony w mundurku ziemniak z gotowaną fasolką, lub bób - nasycą na dłuuużej. Podobnie jak zupa z samych warzyw, ale jednak ugotowanych:-) Nie dałabym rady tydzień na surowych warzywach, co Ty jesz?
am1980
21 czerwca 2017, 11:38Szczerze zaczynam mieć też już dość tej surowizny...co ja jem...truskawki, banany, jabłko...surówkę z marchwi i selera....chciałam się nią udławić, taka sucha i drewniana, dzisiaj mam sałatę z różnymi warzywami...pomidorki, papryka, rzodkiewka, cebula, ogórek...dlatego dzisiaj już koniecznie muszę zjeść coś gotowanego, chcę wytrzymać chociaż do piątku, a potem zrobię sobie może 1 dzień w tygodniu taki warzywny...zaczyna mnie głowa boleć, co w moim przypadku jest raczej ewenementem co ciekawe zimno mi...
Annanadiecie
22 czerwca 2017, 09:48Do kiedy to wyzwanie? Wcale się nie dziwię, że Ci zimno bo surowizna działa wychładzająco.
am1980
22 czerwca 2017, 10:07...do niedzieli, ale ja chcę wytrwać do piątku, czyli 5 dni, w sobotę mój mąż robi pizze i zjem na pewno kawałek, ale o dziwo wczoraj po południu czułam się dużo lepiej nawet głodu nie czułam i wymarzonej fasolki nie zjadłam i dałam radę przebiec jeszcze 11 km...jest ok, co prawda nie warzyłam się dzisiaj, ale bardzo się zawzięłam i tym razem muszę schudnąć, dlatego trzymam się krótko, bo wiem że jak zacznę sobie pozwalać to polegnę, nawet jeszcze śniadania dzisiaj nie zjadłam...
angelisia69
21 czerwca 2017, 10:25jej szacun,weganizm jeszcze mozna przezyc ale RAW-mega restrykcja no i kombinowanie dosc spore.Ja fasolke juz jem od tygodnia,gotowana na parze z hummusem-PYCHA :P Co do energii,.ja bym raczej jej spadek miala,ale jakbym nie cwiczyla to kto wie.A zupy typu gazpacho sie nadadza?Sa robione na zimno.Pozdrawiam i trzymam kciuki
am1980
21 czerwca 2017, 10:29Nie myśl, że to mój pomysł na resztę życia...podjęłam takie wyzwanie na 7 dni, ale jak dla mnie 5 będzie wystarczające, czuję się słabo póki co, zaczyna mnie głowa boleć, ale szczerze liczę, że wytrwam te 5 dni, no i jest mi zimno, a za oknem słońce...poza tym boję się efektu jojo, że jak dorzucę kasze czy pieczywo to waga w górę od razu pójdzie...
angelisia69
21 czerwca 2017, 10:58nie no po 1tyg jojo cie nie spotka :P jedynie waga moze wrocic,bo teraz zejdzie ci woda,ale tydz. to za krotko,spoko ;-)
NaDukanie
21 czerwca 2017, 10:03Przypływ energii pojawia się ( w zależności od organizmu) 3-4 dzień. Jak już jelita się opróżnia z zaległych resztek jedzenia. I jak mózg przyzwyczai się do niższej zawartości cukru. Zobaczysz, energia przyjdzie. Dasz radę :) I czuje ze będziesz miała ochotę na więcej ;) Trzymam kciuki i dopinguje bo chciałabym żebyś się przekonała jakie fajne uczucie lekkości można uzyskać :) I zupa pomidorowa z papryka też jest super na przetrwanie :)
am1980
21 czerwca 2017, 10:11Bardzo liczę na ten przypływ energii...póki co jest tak sobie, ale masz rację już mam ochotę na więcej, ale nie na samej surowiźnie, muszę zjeść coś gotowanego, np. taka zupkę pomidorową jak polecasz, a jak Twoje pakowanie, gotowa...czy Ty wylatujesz dzisiaj w nocy już???
NaDukanie
21 czerwca 2017, 11:13Szybki przepis na zupę: Jedna marchewka, jedna pietruszka ( zetrzeć na tarce) , pół cebuli, patyk selera naciowego, pół papryki czerwonej ( pokroić w kostkę, drobna). Wrzucić do garnka, zalać wodą nad poziom warzyw tak 2 cm. Sól, pieprz do smaku, papryka czerwona w proszku jako przyprawa i kurkuma. Gotować do czasu aż woda wyparuje do poziomu warzyw. Zalać dwoma Passatami Pomidorowymi 500 g ( ja kupuje taka w kartoniku w Lidl) . Zagotować jeszcze tak z 15 min i dolać wody bo zapewne zgestnieje a ma mieć konstytucję taka lekka jakby zupa krem ale nie za gęsta. Polecam nieskromnie powiem mój własny przepis. Doprawdy soebie do smaku odrobina curry i już w talerzu świeża natka pietruszki. Mniam mniam. Daj znać czy dobra jak ugotujesz. Wylot do Grecji jutro o 15:35 lecimy do Anglii a z Anglii o 21:35 do Heraklionu i będziemy o 3:30 w nocy :) Damy radę. Z pakowania wczoraj nici bo nic mi się nie chciało. Ale wszelkie pranie zrobione więc tylko walizki i poskładać wszystko w jednym miejscu :) Czuję taki dziwny wewnętrzny stres że o czymś zapomniałam ;) Ale pewnie dlatego że tyle wszystkiego musiałam załatwić ;)
am1980
21 czerwca 2017, 11:31Bardzo dziękuję za przepis, zrobię zupkę na pewno, raczej nie dzisiaj,bo już napaliłam się na ta fasolkę, ale myślę, że jeszcze w tym tygodniu zagości na moim stole, bo bardzo marzy mi się zjeść coś ciepłego...ten stres przed wylotem zawsze mi towarzyszy i ta niepewność, czy aby wszystko zabrałam i o dziwo zabieram wszystko, przynajmniej tak było do tej pory, kochana spróbuj się odstresować, pakuj się pomału...słońca ci nie życzę bo na jego brak raczej narzekać nie będziesz, w każdym bądź razie bawcie się dobrze, korzystajcie z uroków Grecji, pijcie wino do woli, wracaj do nas opalona i zdaj relację jak było, choć już wiem że będzie cudnie!!! Pozdrawiam gorąco, szczęśliwego lotu...
aniapa78
21 czerwca 2017, 09:00Podziwiam! Musiałabym chociaż na obiad dorzucić białko. Ale może parę dni da się. I ten spadek- motywujący. Ciekawe czy zostanie jak wrócisz do innego jedzenia. Na pewno ściśnie Ci się żołądek i później będzie łatwiej.
am1980
21 czerwca 2017, 09:20W dużej mierze na to "łatwiej" liczę, jest tak jak mówisz parę dni da się wytrzymać, ale nigdy w życiu nie chciałabym tak jeść na co dzień...