Wczoraj rano pojechaliśmy po tort dla mojej siostry. Oczywiście odbiór umówiony na godzinę 9, więc oprócz dobudzenia siebie musiałam dobudzić też męża 😛 a to dlatego że zamawialiśmy prywatnie u jednej pani z Cisownicy czyli miasta obok. Myślę sobie - 10 minut maksymalnie nam zajmie droga, ale wiem że tam w pewnych momentach nie ma asfaltu i jest dość wąsko więc wolę żeby mąż prowadził bo ja nie radzę sobie w takich miejsach za dobrze.
Tak więc wyruszyliśmy, przed wyjazdem mąż zaoferował że pieniądze schowa u siebie w portfelu na co się zgodziłam, no i oczywiście google maps poprowadziło nas "najszybszą możliwą trasą" którą jechaliśmy pierwszy raz w życiu, a przez to że było śniegu po kolana nie było widać gdzie kończy się sama droga a zaczyna pobocze... więc jedyne co to modliłam się żebyśmy nie trafili w jakąś koleinę bo oczywiście tuż obok ulicy zaczynało się urwisko.
Jak już dojechaliśmy i odebraliśmy tort, mąż dał pani kasę zwiniętą w rulon, ja mówię że nie mieliśmy drobnych więc suma jest zaokrąglona, pani naciskała że wyda nam tę resztę a ja że nie nie trzeba i zaczęłam iść w stronę auta. I nagle pani rozwija ten rulonik, i okazuje się że oczywiście mąż pomylił zwitki i wyciągnął z portfela nie ten co trzeba i zamiast 170 daliśmy pani 90 zł i to z komentarzem żeby nie szukała reszty... Dosłownie poczułam jak robi mi się głupio, bo w sumie przez to moje naciskanie wyglądało to jakbyśmy specjalnie chcieli ją oszukać...
Po przeprosinach i zapakowaniu się do auta okazało się że z tej wąskiej uliczki nie ma za bardzo jak cofnąć, więc podjechaliśmy do góry żeby zawrócić na takim a'la skrzyżowaniu między domami. Tak więc zaczynamy cofać, nagle koła straciły przyczepność i elegancko zsunęliśmy się uderzając w słupek czyjegoś ogrodzenia. Wysiadłam i obejrzałam szkody ale widzę że to tylko kwestia odprysku lakieru u nas a słupkowi nic się nie stało, więc mówię mężowi że ok może jechać. Ten dodaje gazu, a koła zaczęły obracać się w miejscu 😥 po prostu straciliśmy przyczepność na amen. W tym momencie zobaczyłam że inne auto podjeżdża w naszym kierunku, ja macham że niestety ale nie przejedzie bo nie jesteśmy w stanie się ruszyć, a gość zaczął wycofywać. Ja miałam już dość i praktycznie czułam że nic tylko siąść i płakać 😁
Na całe szczęście okazało się że wycofał się tylko do najbliższej zatoczki przy jednym z domów, wysiadł, przyszedł do nas i zadzwonił po kolegów którzy zrządzeniem losu mieszkali tuż obok naszego stojącego samochodu, w trójkę rozbujali nasze autko i wyjechaliśmy. Jestem mu mega wdzięczna i naprawdę chyba Anioł Stróż nad nami czuwał że akurat on pojawił się na naszej drodze i to mogąc nam pomóc. Oczywiście podziękowałam im wszystkim, ale po przyjeździe do domu to było trochę za dużo stresu naraz i popołudniu dostałam migrenę.
Migreny u mnie są odporne na leki także do wieczora leżałam w łóżku, dopiero dziś rano trochę mi przeszło więc dlatego nie było wczoraj wpisu. Za to w nagrodę za przeżycia dostaliśmy po kawałku tortu 😁
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
AniaChudnie31
23 stycznia 2023, 15:33Bardzo ciekawy tort :D
Berchen
23 stycznia 2023, 06:00Potrzebowalam chile zeby zrozumiec ze to ten tort😅, wspolczuje migren.
Mirin
22 stycznia 2023, 19:57Oryginalny tort
PACZEK100
22 stycznia 2023, 19:16Współczuję przeżyć, ja nie lubię jeździć zimą. Dobrze że trafiliście na pomocnych ludzi.