Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Świąteczna klęska roku, alkoholizm.. inne
problemy.


Te święta nie były zupełnie takimi jakich się spodziewałam, ani trochę. 

Zaprosiliśmy znajomych, kuzynów. Wszystko było pięknie i do czasu póki nie zaczęli pić wódki. Pech chciał że w ten wyjątkowy dzień w jednym pokoju spotkało się dwóch facetów którzy kiedyś rywalizowali o moją najlepszą przyjaciółkę, jeden ją rzucił a wtedy drugi zaczął do niej podbijać, najśmieszniejsze jest w tym to, że kiedy ten który ją rzucił zauważył że ktoś inny się nią interesuje, znów zaczął zawracać jej w głowie, a warto dodać że złamał jej życie. 

Prawdę powiedziawszy jest alkoholikiem, ma 32 lata a nie wytrzymuje dnia bez picia. W pracy nie pije, ale przed i po, ładuje po całości. Nie wiem czemu ona tak go kocha, wie że nie ma szans na poprawę. 

On traktował ją jak prawdziwą ścierkę, podejrzewał o to że zdradza go z kim popadnie, nawet gdy wychodziła ze mną na kawę, ale za to przypominał sobie o niej kiedy potrzebował seksu.

Jego rodzina nie wie że pije, a kiedy jedzie do rodziców jest grzecznym synkiem, który wpada do pl popić i pobalować z rodziną, ostatecznie zaczął już sięgać po cięższe rzeczy, pytanie nadal brzmi czemu nie przestaje rujnować życia tej dziewczynie. 

Któregoś dnia nie wytrzymałam i powiedziałam mu co myślę, odparł że jego życie jest już spisane na straty, jest samotny, nieszczęśliwy nie ma rodziny nic. 

Zapytałam go co z nią, czemu nie ułoży sobie z nią życia, powiedział że jest idealną do tego osobą, ale on i tak chce wracać do Polski,  a ona nigdy nie wróci więc po co. A on jak wróci pewnie i tak będzie pił w tajemnicy przed rodzicami i zapije się kiedyś na śmierć. 

Proponowaliśmy mu pomoc, z każdej możliwej strony. Ale jak pomóc komuś kto po przebudzeniu wypija na śniadanie 3 piwa. Najbardziej wkurwia mnie to, ze namawia do tego jeszcze mojego męża, w końcu to kumple. 

Niedawno dowiedziałam się że jestem najgorszym złem wcielonym jakie chodzi po ziemi bo uwiązałam swojego męża na smyczy. Prawda jest taka że nigdzie go nie wiązałam, po prostu ma dość gówniarskich zagrywek kolegi, który nie umie iść wypić, on musi się nawalić w trupa. Jemu z czasem to przestało odpowiadać, po porostu powiedział dość, woli spędzić czas w domu, niż włóczyć się nocą po pijaku z narżniętym jak szpadel kolegą. 

Wracając do świąt.., kolega nr 1 (wspomniany) spał koło północy, kolega numer dwa odpadł przed 22, kolega nr 3 zgon na podłodze zaliczył lekko po pólnocy. Zaczynałam żałować że w ogóle kogokolwiek zaprosiliśmy, dla mnie święta zawsze kojarzyły się z ciepłem rodzinnym i miłością, nigdy nie były to pijackie imprezy, ale widać niektórzy nie potrafią inaczej. 

Jadąc do pracy rozmawiałam ze znajomym małżeństwem.. Śmiali się że tak się nawalili w święta że wszyscy wymiotowali, a ktoś tam usnął pod ścianą w korytarzu. Starają się o dziecko, a każdy weekend oboje są nawaleni kompletnie, dla nich to jedyny sposób na relaks, nawet pijani się starają. Kolejna koleżanka zaszła w ciążę po pijaku, druga niedawno urodziła, ta sama historia.

Mam wrażenie że taki sposób bycia wśród młodych to teraz norma. Czy tylko mnie to tak szokuje, nie potrafię tego pojąć :( mam wrażenie że świat zmierza w najgorszym możliwym kierunku.

  • bourbon-

    bourbon-

    3 stycznia 2018, 07:06

    Współczuję posiadania takich znajomych. Dobrze tyle, że Twój facet ma wystarczająco oleju w głowie żeby odmawiać koledze. Nie będę ukrywać, że sama piję za często ale najbardziej nienawidzę braku umiaru - i chyba mając znajomych, którzy notorycznie się upijają do granic przytomności, to raczej nie chciałabym utrzymywać kontaktu.

  • Maratha

    Maratha

    2 stycznia 2018, 20:27

    Gdzie ty takich znajomych wynalazlas?? Ja mam 33 lata i nikt z moich znajomych tak sie nie zachowuje, ani w PL ani na emigracji (inna srawa ze z Polakami tu raczej mam slaby kontakt, 99% moich znajomych to Anglicy...) Jasne mozna sie napic, mozna nawet wyjsc na piwo co weekend, ale zaliczanie zgonu co tydzien to 'lekka' przesada...

  • margarettttttttt

    margarettttttttt

    2 stycznia 2018, 18:32

    o woow, nieźle. wnioskuję z wpisu, że nie mieszkasz w Polsce, nie wiem, zgaduję. ale znam temat, ludzie na emigracji są mega samotni, często nieszczęśliwi, mimo, że uśmiech nie znika im z buzi. tak jakby maska, a alkohol to oderwanie się od rzeczywistości i sposób na chwilowe zapomnienie. mogę się oczywiście mylić ale tak przynajmniej jest (to co zauważyłam) po moich znajomych z Polski mieszkających w UK. pozdrawiam ciepło!

    • AlicjaWkrainieDeszczu

      AlicjaWkrainieDeszczu

      3 stycznia 2018, 00:49

      Mieszkam w Uk a ten kolega przyjechal tu wiele wiele lat temu ( przynajmniej 12) i moze faktycznie to sposob na oderwanie sie od rzeczywistosci

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.