Witajcie!
Zbyt dużą przerwę zrobiłam w pisaniu, ale nadal jestem na właściwych torach :) Ćwiczę min. 4x w tygodniu, do pracy już na stałe jeżdżę rowerem, w drodze powrotnej wybieram ścieżki, które przebywam w 1,5 godziny. Chodzę na siłownię, basen, czasami idę też pobiegać na świeżym powietrzu.
Z dietą bywa różnie, pokusy czasami są silniejsze ode mnie i może właśnie przez to waga spada mi topornie... Lepsze efekty widzę w obwodach i to mnie też motywuje.
Ostatnio w moje ręce wpadła książka, która niby jest o odchudzaniu, ale też nie do końca..."Stworzona by pragnąć" Lysy Terkeurst. Autorka, która schudła sporo kg pisze o Bożej pomocy w tej walce. Odchudzanie to walka z pokusami, słabościami, czymś co nas niszczy (złe odżywianie, słodycze). To walka z szatanem, który pragnie naszego nieszczęścia.
Jestem praktykującym Katolikiem, Bóg jest bardzo ważny dla mnie, ale nigdy, do tej pory, nie myślałam, że Jego może interesować moje zmaganie z wagą. Toż to takie małostkowe, płytkie! A tu się okazuje, że jednak ma pod tym względem bardzo dużo do powiedzenia. Wystarczy poczytać Pismo Święte, na którym głównie bazuje autorka książki.
"Wystawili Boga na próbę w swych sercach, żądając strawy dla swego pożądania."
"Ale we wszystkim odnowimy pełne zwycięstwo dzięki Temu, który nas umiłował"
"Czyż nie wiecie, że ciało wasze jest świątynią Ducha Świętego(...)?"
"Nie bądź z tych, co winu hołdują lub mięsem się lubią obżerać; bo pijak i żarłok jest w nędzy, ospałość chodzi w łachmanach" Prz 23, 20-21
"Bo nasycił tego, który jest zgłodniały, i łaknącego napełnił dobrami."
"Wszystko mi wolno, ale nie wszystko przynosi korzyść. Wszystko mi wolno, ale ja niczemu nie oddam się w niewolę". 1 Kor 6,12
Autorka pisze, że "prawdziwa przemiana musi zajść w naszym sercu, tak abyśmy zapragnęły zmian w sferze duchowej, fizycznej i umysłowej". Chodzi o to, że zajadamy nasze duchowe braki, kompleksy, problemy życiowe, przez jedzenie świętujemy sukcesy, zajadamy nudę, jedzenie steruje naszym dniem... A to tylko jedzenie, niezbędne dla podtrzymania funkcji życiowych organizmu. Nie ducha i naszej psychiki! Kilogramy na wadze nie są wyznacznikiem mojej wartości! Są tylko liczbami, które ukazują masę mojego ciała. I to jest liczba zmienna, nad którą mam całkowitą kontrolę.
Jeszcze nie skończyłam czytać tej książki, ale czuję, że jest strzałem w dziesiątkę do pomocy w pracy nad własną osobą. Zmiany w sferze psychicznej i duchowej będą odzwierciedlać zmiany na ciele. Taki jest plan!
Z resztą, książka jest pod patronatem vitalii xD
aaaaaaa2014
14 maja 2015, 19:36Bardzo mnie to zaciekawiło poszukam.To prawda ,że w wszystko zajadamy kompleksy,radości i smutki.