Takie właśnie przemyślenie mam po kolejnych zmaganiach w dążeniu po lepszą sylwetkę. Najpierw powinno coś zaklikać na trwałe w głowie. Zmienić podejście do jedzenia, do życia, do radzenia sobie z emocjami i zmiennymi nastrojami.
Wypracowanie silnej woli jest ciężkie, pracochłonne i wymagające, ale po pewnym czasie czuć różnicę w życiu. Może nie zawsze jest idealnie, zdarzają się upadki, ale grunt to wracać na właściwe tory, o taaak :D
Co robiłam przez ostatnie dni?
W poniedziałek byłam na basenie, popływałam żabką, kraulem przez 1,5 h. Czułam się usatysfakcjonowana tym wysiłkiem i z uśmiechem poszłam do pracy na nockę, która była wymagająca i nieobliczalna. Dlatego, gdy wróciłam do domu od razu padłam do łóżka. I mimo słonecznej pogody przespałam 6 h. Potem resztę czasu poświęciłam zaległościom w serialach xD "Once upon a time" wróciło! Ach...
Dzisiaj za to poszłam na zakupy i uzupełniłam braki na mojej półce w lodówce (mama zgodziła się przeznaczyć część lodówki na moje potrawy dietetyczne :D)
I tak sobie dzisiaj wymyśliłam, jak mogę spróbować wyciszyć "mały głód". Kupiłam sobie na wypróbowanie zupki w słoiczku dla niemowlaków. Nawet jest taka dieta popularna w Ameryce: "dieta słoiczkowa". Ale ja chciałam tymi słoiczkami zastąpić mniejsze posiłki, np. kolację. Dziś miałam dość obfite śniadanie, więc postanowiłam ograniczyć kolację właśnie do zupki ze słoiczka, która w sumie miała ok 150 kcal. Przed tym posiłkiem udało mi się jeszcze wybiegać 40 min oraz 10 min poświęcić na interwały.
Jutro nastanie czas na pracę. Jadłospis zapowiada się następująco:
Śniadanie: 2 kromki chleba razowego, 1 jajko sadzone, liście sałaty i szpinaku, 1 pomidor, 2 plastry szynki.
II śniadanie: chudy twaróg z jogurtem natural. i otrębami owsianymi + owoce suszone
Obiad: warzywa z patelni + 5 pierogów z kapustą i grzybami; 1 jabłko
Podwieczorek: marchew + papryka do przegryzki.
Kolacja: serek wiejski z natką pietruszki.
A na piątkowy poranek planuję wizytę na pływalni :D Weekend za to zapowiada się intensywny intelektualnie, ponieważ mam kolejny zjazd na uczelni od rana do wieczora. W sobotę na dodatek będę po nocce... Oj, coś czuję, że z popołudniowego wykładu niewiele zapamiętam...
Co ma być to będzie!