Nie idzie ku lepszemu z przeziebieniem. Kaszel nie odpuszcza. W nocy V polecial do calodobowej apteki po magiczne tabletki I syrop bo do 2 30 nie moglam przestac dychrac. W koncu padlam zeby wstac do roboty.
Silownia lezy zapomniana. Za kazdym razem jak sie wkrece to cos sie musi wydarzyc. No ale mam nadzieje ze jutro w koncu poczuje sie lepiej.
Wczoraj mialam prawdziwa uczte na lunch. Od hindusa: marynowane w czosnku krewetki, dal, paneer sabzi, chutneys, raita, salatka I naan! Bylo przepyszne. I bardzo poprawilo mi nastroj..sporo zostalo wiec dokonczylam na kolacje. Uwielbiam dobre jedzenie. To sprawa mi radosc!!
Czas sie zbierac, zakasac rekawy.. moze uda mi sie wyjsc szybciej i odespac pol nocy .. sie okaze w trakcie dnia.
PACZEK100
6 sierpnia 2024, 11:28Zdrówka!