Niedziela minela leniwie.Padalo pol dnia, od silki odpoczelam. V gotowal wiec ja polezalam z ksiazka, nadrobilam YT a potem wyszorowalam kolejna sciane w kuchni. Wyglada jak prawie nowa. I git.
W sobote polazilismy nad woda. Bylo pieknie! Slonce, muzyka, ludzie sie jeszcze kapali. Brakowalo mi takiego zwolnienia od ciaglego zabiegania. Poczulam sie jak na wakacjach!
Dzis juz silownia zaliczona z rana. Martwy ciag z 20kg obciazeniem. Omg!Czulam to porzadnie. 3 serie po 10 i starczy. Wlaczylam fajna playliste na spotify i tak jakos dala mi kopa ze skonczylam na biezni. 10min i 1,5km. Zeszlam mokra ale ensorfiny dalej szalaly😀 45min radosci.
Chcialam jechac do Ikeii po pojemniki na zywnosc ale poczekam na kolejny deszczowy dzien bo poki co przebija sie slonce i wole porobic cokolwiek innego niz jazda autobusem.
Wcz po ponad tygodniu udalo mi sie zjesc ponizej 2000kcal!! Kladac sie do lozka myslalam juz tylko o tym by zasnac szybko bo zaczynalam byc glodna. Udalo sie a rano glod minal. Zjadlam owianke dopiero po silowni. I bardzo fajnie bylo obudzic sie na lekkim glodzie. Dieta cukrzycowa ktora stosuje V, a ja sila rzeczy czesciowo tez - pokazuje ile wiecej jadlam niz powinnam. 35gr ziaren na posilek. Nie 50 czy 60! Poki co jest smacznie - bo mam swoje sniadania - i cheaty np frytki marchewkowe z airfryera :D
Waga drgnela wiec zmieniam pasek!! Yay!