W tv skoki wiec jednym okiem ogladam - bardziej by sie osluchiwac z jezykiem - poki pierwsza dziesiatka nie zacznie sie pokazywac..
Za oknem snieg - wiec i nastroj super. Silka z rana zaliczona, male zakupy tez. V mnie zaskoczyl i jak wrocilam z cwiczen ogarnieta juz chata byla. Bez mojego stekania! Wiec zamiast latac na szmacie usiadlam do nauki. I tak zlecialo do obiadu.
Czeka mnie przygotowanie kolacji i mysle nad tym by zrobic placki ziemniaczane po wegiersku ale bez miesa. Ale co z tego wyjdzie to zobaczymy bo moze nowy pomysl wpadnie do glowy.. grunt zeby cos na cieplo zjesc;)
***
Wyszlo tak dobre ze po 6 plackow pozarlismy. Az sie uszy trzesly! Kiedys juz zrobilam placki alw wczorajsze wyszly chrupkie, zlociste.. no kurde znakomite!
Dzis zrobilam weganski ramen - a wlasciwie robil sie sam kiedy ja spacerowalam po gorkach w sniegu po kolana! Strzal w dziesiatke! Znowu uszy sie trzesly! Rozgrzewajaca zupa w zimowy dzien wchodzi dwa razy lepiej niz latem ;)
Na kolacje zas indochinskie warzywa w sosie slodko-kwasnym z nadzieja ze zostanie cos na jutro na lunch. Bo ilez mozna stac w kuchni! Tymbardziej ze mam pomysl na meksykanska przekaske!
Siedzenie w domu sprzyja gotowaniu! V odpoczywa na kanapie - dni wolne - jak to nazywa i widze ze mu sie to podoba gdy dla odmiany tylko zmywa. Bo zmywania nie znosze!!