Piekna zimowa aura zostala brutalnie splukana przez nieustajacy deszcz. Puka i puka w okno. Poranne wstawanie na silke przegralo z zaslonieciem okna, bo to jeszcze nie czas... a czas sie skurczyl, bo na 12 mialam korepetycje. Dzis bylo 2 podejscie. Dobrze nam poki co ta wspolpraca idzie. Tzn on mnie wymeczy ale i tez pochwali, wiec nie zniechecam sie tak latwo i cisne dalej. Dzis robilismy pierwsze dialogi. I moje proby przelamania sie..eh. rozumiec to rozumiem o co pyta, ale juz odpowiadanie to jak krew z nosa. Masakra. Gramatyka za to wchodzi mi jak cieple buleczki i jakos z tym problemow nie mam. Przeczytam 2x, przerobie powtorze i pojecie mam. Cholerne konwersacje.
Teraz zapisalam sobie swiezo po lekcji taki jakby dialog i w najblizszych dniach zamierzam go dusic do upadlego. Z dobrych czy tez pocieszajacych wiadomosci to moj korepetytor stwierdzil ze uczy laske, z ktora mial juz 5 lekcji i jestesmy na tym samym poziomie. Wiec dobrze mi idzie jak na 2 spotkania. No chyba ze ona to jakis tlumok....hahaha.
Wyplata wplynela, wiec hotel na islandii zabokowany, karty nieco splacone. Wiadomo nim wyjde z debetu to jeszcze dluga droga, ALE w koncu splacilam siostre. Jaka to ulga. W KONCU jeden dluug mniej i w swietym spokoju moge jechac na wakacje;))
moniaf15
12 listopada 2019, 14:23powodzenia z norweskim :) oj jak ja dobrze rozumiem to splacanie... super uczucie tak mniec cos splacone :)