Zabić czas a nie wyjść z domu? O tak! Można! Wywaliłam część ciuchów na podłogę i powoli przekopuje się przez te sterty ubrań z szuflad, wieszaków itd...zastanawiając się co by tu zostawić a czego się pozbyć..i wbrew pozorom nie jest to wcale łatwe zadanie.. do części łachów mam sentyment, do części nie mogę się zdecydować, dla części jest jeszcze nadzieja, że się wcisnę...dla części może ktoś z rodziny będzie chętny, część mnie krzyczy: ZOSTAW! część: MUST GO!! I tak tkwie w tym burdelu w 30 stopniach (dzięki bogu za kamienicę! Nie wiem jak ludzie znoszą mieszkanie w blokach w takie lato?) i przez 2 godziny niewiele ubyło...a tshirta i stanika, które odpowiedzialne są za rozpoczęcie mojego poszukiwania - do tej pory nie znalazłam - i niewiele wskazuje że jeszcze się pojawią...bo zakamarków ubywa!
Sportowy duch odszedł przy tej pogodzie w niepamięć. Chyba że często prysznice można zaliczyć do aktywności?;) Wczorajsze pumpy nie dały tak popalić moim kolanom jak ostatnio, więc jest nadzieja, że obejdzie się bez lekarza...
LeiaOrgana7
8 sierpnia 2013, 21:28O boże xD To ja jednak przez dwie godziny znalazłabym ciuszki, od których zaczęłam akcję ;) Wniosek jest jeden: masz baaaardzo dużo ubrań ;)