Skończyłam sprawdzać klasówki, to mogę wam podać przepis. Tylko uważajcie, bo on jest trochę taki, jakie kiedyś prababcie miały w głowie. Tzn. np. "mąki wziąć ile potrzeba". Hi, hi, hi!!!
Zakwas można zrobić samemu, albo dostać od znajomych. Ja dostałam, ale jak ktoś chce zrobić, to polecam stronkę:
http://piekarnia.wordpress.com/2008/07/04/jak-zrobic-zakwas-na-chleb/
lub
http://aleksandraw.blogspot.com/2007/02/jak-wyhodowa-wasny-zakwas.html
Oni tam chyba się znają, skoro piszą ;)
Ale mają rację, że z czasem zakwas rośnie w siłę i szybciej wyrasta.
Na zrobienie chlebka poświęcam cały dzień. Tzn. chleb się robi cały dzień a ja to głownie leniuchuję :)))
Rano (tzn. ok. 8.00) biorę z lodówki zakwas, który sobie zostawiłam poprzednim razem, dosypuję żytniej mąki ok 400 g i ok. 2 szklanki ciepłej wody, normalnej kranówy. Mieszam, ma mieć konsystencję gęstej śmietany. Zostawiam, żeby się sam napracował, a ja idę do pracy.
Ok. 14.00 dodaję ok. 200g mąki żytniej i ciepłej wody "ile potrzeba". Wymieszam i zostawiam na ok 2 godz.
Odkładam ok 6 łyżek zakwasu na następny raz do słoiczka i do lodówki.
Do zakwasu dosypuję pół kg mąki pszennej pełnoziarnistej, ok 1 kg zwykłej mąki pszennej, ok 20g drożdży rozpuszczonych w ciepłej wodzie z 5 płaskimi łyżeczkami soli. Tej wody znów dodać "ile potrzeba", tak, żeby wyrobione ciasto było trochę rzadsze niż to na zwykłą drożdżówkę.
Nie bawię się w długie wyrabianie ciasta, tak ok 10 min. Dodaję 3/4 szklanki siemienia lnianego i po szklance ziaren słonecznika i dyni. Teraz znów trzeba dobrze wymieszać, żeby ziarno się równo rozprowadziło w cieście.
Teraz przyszło mi do głowy, że mogłabym chyba dodać ziarno już na samym początku, bo co to niby miałoby zaszkodzić :) a byłoby mniej roboty.
Zostawiam ciasto do wyrośnięcia na ok 3 godz. tak, żeby dwukrotnie zwiększyło swoją objętość.
Przekładam do foremek wysmarowanych masłem i wysypanych mąką do 2/3 wysokości.
Teraz wstawiam już do piekarnika. Włączam na 50 stopni grzanie od dołu i od góry, ale bez nawiewu. Jak ciasto wyrośnie, tzn napełni całe foremki podkręcam temperaturę na 180 st.
Tak ma się piec ok. 70 min. Na początku pieczenia, w trakcie i po wyjęciu z piekarnika nawilżam wodą wierzch - wtedy jest ładna skórka.
Gotowy chleb wyjąć od razu z foremek i postawić na kratce do ostudzenia. Z tej ilości produktów wychodzi tyle chleba ile widać na zdjęciu.
W domu pachnie, jak w prawdziwej piekarni. Przy pierwszym pieczeniu rodzinka nie wytrzymała i jadła gorący chlebek.
Smacznego!!!!
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
Nothi
8 czerwca 2009, 21:17"Rano (tzn. ok. 8.00) biorę z lodówki zakwas, który sobie zostawiłam poprzednim razem (...)" Ile mniej więcej tego zakwasu? :/ Nie mam pojęcia jak on wygląda, w dalszej części przepisu piszesz, że ok. 6 łyżek zostawiasz na 'zaś'. Czy on jakoś zwiększa swoją objętość? Czy przy następnym pieczeniu jest go dalej 6 łyżek? Pozdrawiam :>
bettina4
2 czerwca 2009, 13:50ale mi narobiłaś smaka na taki chlebek- mniam!!! Przepis zapiszę i może kiedyś skorzystam , bo na razie ograniczam jedzenie chleba a jak bym taki pyszniutki upiekła to byłaby masakra- tylko bym jadła!!! Miłego dnia!!
mmMalgorzatka
2 czerwca 2009, 12:28dzięki za rade i wsparcie
asyku
2 czerwca 2009, 08:44NA PEWNO SPRÓBUJĘ ZROBIĆ:)<IMG SRC=http://www.gify.org/bazagif/flora/flora126.gif>