Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Weekend mija
4 marca 2007
Nie myślałam, że będę się z tego cieszyła, w życiu! Ale dobija mnie moja rodzinka. Mam wrażenie, że nic nie robią, tylko jedzą i jedzą i o jedzenie wołają. W ciągu tygodnia jest prościej wytrzymać, mam co robić i jestem większość czasu poza domem. A tak zawsze na coś się skuszę. Wczoraj wafelek, a dziś kawałek ciasta. A to i tak uważam za duży sukces, że tylko tyle. Z resztą jedzenia nie przesadziłam, więc mam nadzieję, że tym razem nie będę musiała walczyć cały tydzień, żeby waga pokazała tylko to samo co ostatnio. Chociaż... No właśnie, waga ta sama, ale centymetrów w bioderkach mniej, więc jest jakaś szansa. Poza tym jeżdżę przecież na rowerku praktycznie codziennie przez godzinę i przejeżdżam po 30 km, więc się nie opitalam. A dziś nawet 1,5 godz. tańczyliśmy tango -wreszcie koniec cichych dni :)
mychaszka
5 marca 2007, 15:54jeśli będziesz je kontynuować to na pewno taki kawałek ciasta czy batonik ci nie zaszkodzą... ja, niestety, nie mam kiedy ćwiczyć, po przyjściu z zajęć i chwili odpoczynku wkładam nos w książki i wyjmuję go stamtąd dopiero około północy... I tak praktycznie każdego dnia. Nawet w weekendy siedzę cały dzień nad nauką, więc wieczorkiem zupełnie nic mi się nie chce... Na szczęście mam basenik i w-f obowiązkowo na uczelni, więc chociaż tam troszkę się poruszam, ale wiem, że to za mało... Ech... No nic, najwyżej w wakacje bardziej skupię się na swojej kondycji fizycznej... P.S. Pamiętaj o jednym - mięśnie więcej ważą, ale zajmują mniej miejsca, więc nie przejmuj się jeśli dużo ćwicząc waga będzie wolnie leciała w dół, pozdrawiam!!
JourneyToAStar
4 marca 2007, 22:22w guncie rzeczy to nie waga a obwody nasze najbardziej są istotne:) pozdrawiam i życzę dalszych sukcesów:)