Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Jestem młodą mamą która w końcu postanowiła wziąć się za siebie :)

Archiwum

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 1688
Komentarzy: 9
Założony: 12 maja 2014
Ostatni wpis: 9 lipca 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Ajira

kobieta, 37 lat, Białystok

173 cm, 79.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

9 lipca 2014 , Skomentuj

Dawno nic nie pisałam bo z dietą i ćwiczeniami dalej dno i wodorosty. Wmawiam sobie, że to wszystko wina maratonu weselnego  (3 wesela z rzędu) po których czuję się jak wypluta i przeżuta jagódka. Chociaż znowu zaczęłam chodzić na zumbę więc jakieś małe światełko w tunelu widzę. Mam nadzieję, że od przyszłego tygodnia wrócę i do diety i do ćwiczeń. Wtedy też się zważę żeby zobaczyć ile mi z tych moich 9 kg wróciło :( No ale nie o tym chciałam napisać:)


W ostatnim wpisie pisałam o tym, że moja pasja (różnego rodzaju rękodzieło) leży w martwym punkcie. Od tego czasu pojawiła się mała nadzieja, że jednak komuś podobają się moje prace na tyle, aby coś u mnie zamówić i za to zapłacić :) Odezwała się do mnie dziewczyna która w sierpniu wychodzi za mąż i poprosiła mnie o zrobienie biżuterii ślubnej :) Nawet nie wiecie jak się ucieszyłam, bo w końcu od mojej własnej biżuterii ślubnej zaczęła się moja przygoda z sutaszem. I tak powstał ten piękny komplet z którego jestem niezmiernie dumna :) Chciałam jak najlepiej spełnić oczekiwania Panny Młodej bo w końcu moja biżuteria ma być jej ozdobą w najważniejszym dla niej dniu :) Komplet już jest u nowej właścicielki, która jest bardzo zadowolona z efektów więc i ja jestem z tego powodu szczęśliwa :) 

 Wiem , ze to miejsce służy wspieraniu odchudzania itp. itd. ale to taki mój mały sukces który mnie bardzo podbudował, a moim zdaniem wiara we własne siły jest ważna w osiągnięciu wymarzonej wagi i sylwetki. Zresztą jestem tak zadowolona i dumna ze swojej pracy, że postanowiłam i Wam się nią pochwalić :)

A oto efekt 2 tygodni mojej pracy, a wierzcie mi z małym dzieckiem które pcha wszystko do buzi ciężko szyć i upilnować wszystkich koralików :)

Sutaszowy komplet ślubny

14 czerwca 2014 , Komentarze (2)

I dalej dramat z nastawieniem :( Nic mi się nie chce no chyba oprócz żarcia. Tak się cieszyłam, że udało mi się schudnąć te parę kg, a tu znowu nie mogę zebrać się do ćwiczeń, obżeram się i nic mi się nie chce. No dół kompletny. 

Dobija mnie wszystko.Dobija mnie to jak przeglądam niektóre pamiętniki i dziewczyny wyższe ode mnie i o wadze moich marzeń próbują jeszcze bardziej schudnąć. Dobija mnie to,że myślałam, że moje hobby (justarts.blog.pl) może stać się jakimś źródłem dodatkowych dochodów a tu lipa, ani zainteresowania, ani nic. Dodatkowo jak jakiś czas temu myślałam, że w końcu coś ruszyło i odezwała się do mnie kobieta z Anglii która chciałaby sprzedawać moje prace to wydawało się wszystko pięknie ładnie. Spisałyśmy umowę, siedziałam dzień i noc dłubiąc i szyjąc, wysłałam jej paczkę i nic. Nic niby nie sprzedała, a ja mam coraz większe wrażenie , że jak idiotka dałam się nabrać. I parę stów poszło w pizdu. No niby jak nic nie sprzeda to w sierpniu ma mi wszystko odesłać. Ale zobaczymy.

Nie wiem czy to wina pogody, czy ogólnie mam cholernie dużą chandrę ale czuję się koszmarnie. Macie jakieś sposoby na koszmarnego doła ? Bo mi nic kompletnie do głowy nie przychodzi :(

12 czerwca 2014 , Skomentuj

No i niestety po sukcesie z zeszłego tygodnia motywacji brak :( Pary starczyło do końca tamtego tygodnia. Później był panieński kumpeli, weekend minął pod znakiem wielkiego lenia i leń leń nie chce mnie opuścić do tej pory. Obawiałam się tego, że jak skończy się zumba to i motywacja się skończy. W poniedziałek miał się zacząć nowy kurs Piloxingu. Niestety grupa się nie zebrała i zajęć w poniedziałki o 20 nie będzie. No niby są we wtorki i środy ale ani lokalizacja mi nie pasuje, ani godziny bo nie miałabym z kim synka zostawić. No niby są dziadkowie, ale nie chcę ich co tydzień ciągać. Od zumby mam też 2 tygodnie przerwy, bo we wtorek były urodziny mojego męża które chciałam z nim spędzić, a za tydzień też ma szkolenie więc nie opłacało mi się płacić za te godziny jak później ma ruszyć kurs wakacyjny. No właśnie ma ruszyć ale to też jest uzależnione czy będą chętne. A wiadomo wakacje, urlopy itp. itd. MAm nadzieję, ze chociaż zumba mi zostanie. 

Tak się cieszyłam, że w tym tygodniu dobiję z moim bieganiem do 4 km. W końcu parę tygodni temu zaczynałam od 2 i musiałam się 3 razy zatrzymywać, żeby płuc nie wypluć. I o ile w poniedziałek udało mi się przebiec całą trasę, tak we wtorek za późno wstałam i za dużo roboty z czym innym miałam. Wczoraj po obżarstwie urodzinowym nie dałam rady przebiec całej trasy. Tak dzisiaj mąż wyszedł z samego rana no i znowu biegania nie było ;( Mam nadzieję, że jutro wstanę z samego rana i uda mi się przebiec całą trasę. Niestety od jakiegoś czasu jestem strasznie zaspana, Młodemu coś się poprzestawiało i jak zawszę spał do 7-8 to teraz budzi się 5-6, zjada butlę a później walczymy z Mężem żeby jeszcze trochę pospał. Jak się uda co próbujemy dospać ile się da. 

Kurde, potrzebuję motywacji. Może jak znowu będzie zumba to znowu będę próbowała wygrać w tym konkursie. Widocznie potrzebuje rywalizacji, żeby ruszyć dupsko z kanapy. Calenetics zostawiłam bo za nudny, no chociaż dzisiaj przejechałam 30 km na rowerku, żeby cokolwiek zrobić i nie mieć wyrzutów sumienia za spaghetti i loda którego dzisiaj zeżarłam. W następną sobotę mam wesele moich przyjaciół. Był plan, żeby zmieścić się w moją piękną kobaltową sukienkę. Niestety, no niby się mieszczę, ale wyglądam jak baleron. Tak więc ten tydzień to wielki dół, ćwiczeniowy, dietowy i ogólnie.  Mam nadzieję, że u Was lepiej i że u mnie też będzie lepiej. I z tą nadzieją położę się dzisiaj spać. Dobranoc Chudzinki:)

3 czerwca 2014 , Komentarze (2)

No i wróciłam z zumby :) Założenia na początku kursu były zdobyć główną nagrodę, czyli za schudnięcie najwięcej w trakcie trwania kursu (10 tygodni) ze wszystkich kursów w całej Polsce można wygrać 1500 zł. W trakcie trwania kursu założenia uległy weryfikacji i miałam nadzieję na zdobycie chociaż zestawu suplementów Therm Line za schudnięcie najwięcej w mojej grupie :) No i się udało:D Zaczynałam kurs z wagą 88 kg. Dziś waga pokazała 79.9 kg :) Czyli -8 kg :D Therm Line stoi na biurku :) Jestem z siebie dumna i mam coraz większą motywację do kontynuowania moich ćwiczeń. Na razie od zumby będę miała 2 tygodnie przerwy, ale mam nadzieję, że ruszy kurs wakacyjny i dalej będę mogła skakać :) Ale zawsze zostaje mi Piloxing, jazda na rowerze i internetowe zumby :) 

Jutro chcę spróbować Callanetics. Ostatnio znalazłam w necie i mnie zaciekawiło cóż to takiego. Niestety ćwiczenia wyglądają na nudne, ale opinie i niewiarygodne przemiany po tak naprawdę krótkim czasie robią wrażenie. Jutro rano mierzenie i zobaczymy cóż to będzie po tygodniu, Jak efekty będą zadowalające to wplotę je w resztę ćwiczeń. 

Na razie idę się cieszyć moim małym zwycięstwem i pełna nadziei będę czekać na kolejne :) Udanego wieczoru Kobietki :)

2 czerwca 2014 , Komentarze (1)

Już jakiś czas nie pisałam bo i chwalić się nie było czym. Diety raczej nie trzymam, staram się po prostu nie obżerać i unikać bardzo kalorycznych rzeczy. Weekendy to niestety porażka w moim wykonaniu. niby zawsze coś, ktoś i tak jakoś weekendy to dietetyczna masakra. Tydzień temu wesele, wczoraj komunia, za tydzień 2 panieńskie, a za 3 tygodnie zaczyna mi się maraton weselny czytaj 3 wesela co tydzień. A to jeszcze nie koniec wesel w tym roku. I zawsze to nażrę się na zapas, alkohol też jakiś wpadnie. Więc dzisiaj to bałam się spojrzeć na wagę. Chyba zacznę się mierzyć i ważyć w piątki :) 

Jutro będzie ważenie na zumbie. Zobaczymy ile udało mi się schudnąć od początku kursu:) W sumie to zumba dała mi kopa do odchudzania :) Bo ten kto schudnie najwięcej w ciągu 10 tygodniowego kursu we wszystkich grupach w Polsce może wygrać 1500 zł. Zapał na początku był, ale teraz mam nadzieję na wygranie chociaż zestawu TermLine za schudnięcie najwięcej w swojej grupie. 10 tygodni temu waga wskazała 88 kg. Jutro zobaczymy ile udało mi się zrzucić.

Z ćwiczeń bieganie też nie zawsze mi wychodzi, ale staram się co najmniej 3 razy w tygodniu biegać i w sumie już widzę efekty :) 3 tygodnie temu jak zaczynałam moja trasa mierzyła 2 km i usiałam się 3 razy zatrzymywać, bo tchu brakowało i myślałam, że wypluje płuca. Na dzień dzisiejszy przebiegłam 3,5 km bez żadnego zatrzymywania. Ostatnio wyznaczyłam sobie nawet cel :) Moim celem jest przebiegnięcie 10 km do końca sierpnia w sumie niech będzie, że do pierwszych  urodzin mojego kochanego synka czyli 29 sierpnia :) 

Ostatnio zauważyłam jak bardzo zmieniło się moje nastawienie od początku odchudzania. Na początku po prostu chciałam zrzucić jak najszybciej wagę. W tym momencie oczywiście nadal chcę ważyć mniej ale najbardziej mnie cieszy to, że już nie męczę się tak szybko jak wcześniej, czuję się o wiele lepiej i ogólnie nie choruję tak często. Nawet bieganie podczas deszczu nie skończyło się katarem i ciężkim przeziębieniem jak to wcześniej miało miejsce. Teraz nastawiam się na mój cel-10 km. Czyli teraz na pierwszym miejscu jest kondycja i zdrowie, a waga i tak spadnie :)

Tak więc drogie kobietki trzymajcie kciuki za osiągniecie celu, Ja trzymam kciuki za wasze odchudzanie i życzę Wam miłego dnia :)

PS. Moje piosenki do biegania co dają mi niesamowitego kopa i motywację do biegania. Może Wy tez macie swoje typy :)

20 maja 2014 , Skomentuj

Tak jak myślałam weekend minął bez treningów i bez diety. Starałam się jednak zbytnio nie szaleć z jedzeniem, ale i tak waga wczoraj wskazywała 81,1 kg. No nic za to wczoraj nadrobiłam ćwiczenia :) Nie dość, że przebiegłam rano dłuższą trasę, później byłam na spacerze z Artusiem 2,5 h. Gdy wróciliśmy okazało się, że mąż wrócił wcześniej z pracy więc pojechaliśmy na basen. Artuś sobie pochlapał a ja w końcu mogłam skorzystać z sauny :) No i oczywiście z racji tego, że wczoraj był poniedziałek wieczorny piloxing :) 

Dietę jeszcze wczoraj trzymałam, ale powiem szczerze, ze już rzygam jajkami i dzisiaj już były odstępstwa. W sumie i tak miała trwać do końca tego tygodnia ale wcześniej zacznę wprowadzać inne produkty. Po prostu będę jadła ograniczone porcje i zobaczymy co z tego wyjdzie. Bieganie zaliczone, spacer z moim małym Skarbem (2 h) zaliczony, więc  tylko jeszcze zumba wieczorna czeka :) Najważniejsze, że zmieściłam się we wszystkie sukienki sprzed ciąży weselne więc na tą sobotę mam w czym wybierać :)

16 maja 2014 , Skomentuj

Jestem dzisiaj z siebie dumna :) Pogoda beznadziejna, rano bolał mnie brzuch a i tak wyszłam pobiegać. I tu właśnie pojawia się moja duma bo przebiegłam cały odcinek który katuje od poniedziałku,a wcześniej miałam 3 momenty w których zamiast biec szłam. Moje małe zwycięstwo:) Mąż mi cały czas powtarza, że to wszystko siedzi w mojej głowie i po prostu trzeba zmienić nastawienie do biegania i dzisiaj to właśnie zobaczyłam :) Dużą role odegrał również fakt, że wczoraj sukienka się na mnie dopięła , a dzisiaj waga pokazała 7 z przodu. Widzę, że jak chcę to potrafię i jeżeli będę dalej tak trenować, a po diecie 2 tygodniowej nie rzucę się na żarcie to może i 6 kiedyś na wadzę zobaczę co zaczynając odchudzać się 1,5 miesiąca temu nawet nie przyszło mi do głowy. Mam nadzieję,że będzie więcej tych moich zwycięstw :) Obiecałam dziś sobie, że jak schudnę do 75 kg to w nagrodę coś sobie kupię :) 

W poniedziałek dokładnie się zważę, żeby mieć pogląd ile w ciągu tygodnia udaje mi się schudnąć. Wiem, że duży spadek jest dzięki diecie i za tydzień jak już ją zakończę efekty nie będą tak spektakularne, ale mam zamiar nadal uważać na kalorie, ale pomału jeść już normalne rzeczy bo już rzygam jajkami i brokułami :) W sumie głównym założeniem tej diety było oduczenie podjadania. Miałam nadzieję, ze żołądek się trochę skurczy, żeby najadać się mniejszą ilością jedzenia. Zobaczymy co będzie za tydzień;)

Dziś jestem szczęśliwa, ze pokonałam siebie i przebiegłam swój dystans :) W poniedziałek wydłużam trasę :) Weekend miał być z założenia wolny od biegania, żeby się nie zajechać na początku i organizm miał czas na regenerację, ale zważywszy na jutrzejszego grilla postaram się chociaż na rowerze przejechać jutro te swoje 30 km.

Teraz wracam do swoich obowiązków i życzę Wam miłego dnia :)

15 maja 2014 , Komentarze (1)

Oj dzisiaj mam jakiś dzień lenia, nic mi się nie chce. Z trudem wybrałam się na bieganie, wiem, że muszę ogarnąć chatę bo jutro przychodzą z administracji zakwalifikować okna do wymiany i jeszcze czeka mnie 30 km na rowerze ,a przybieram się do wszystkiego jak pies do jeża. Jakoś dzisiaj nic mi się nie chce. Jedynym jasnym punktem przy porządkowaniu był fakt, że przymierzyłam sukienkę na wesele w którą jeszcze miesiąc temu się nie mieściłam i o dziwo się dopięła :D Radość była i minęła tak samo szybko jak się pojawiła. Nie wiem co dzisiaj się dzieje.  Mam nadzieję, że jutro będzie lepiej. 

Niestety już dzisiaj wiem, ze w sobotę i diety nie utrzymam i raczej nie poćwiczę chyba, że rano. Grill się szykuje ze znajomymi więc ani dietetycznie, ani bez alkoholowo nie będzie, chociaż zamiast kiełbasy i karkówki mam w planach zrobić kurczaka albo indyka na grill, zawszę to parę kalorii mniej. Zobaczymy co wyjdzie. 

Podsumowanie dnia dzisiejszego:

dieta- zaliczona

bieganie- zaliczone

rower- w planach (mam nadzieję, ze się uda )

PS. muszę sobie załatwić jakąś dobra muzykę do biegania bo to co mam na mp3 to masakra jakaś, bardziej się odechciewa niż motywuje :)Może jakieś propozycje ??? :)

14 maja 2014 , Komentarze (1)

A miało być tak pięknie i diety miałam się trzymać. No ale jak to zawsze w życiu bywa zawsze coś, zawsze ktoś. Wczoraj wieczorem podsumowania dnia nie było bo i nie było jak go napisać. Koleżanka zadzwoniła i zaprosiła na winko. Jedyne czym sobie to tłumacze iż w pierwszej chwili pojawiło się pytanie w mojej głowie "A dieta?", ale prawdę powiedziawszy nie piłam alkoholu prawie 16 miesięcy (zresztą podobnie jak koleżanka bo między naszymi maluchami jest 11 dni różnicy :D ) Nie piłam, nie paliłam, starałam się zdrowo odżywiać więc może i złamałam dietę, ale to pyszne czerwone winko nam obu się należało :) Tatusiowie pilnowali maluchy, a my wreszcie mogłyśmy się zrelaksować przy kieliszku dobrego winka i oczywiście nagadać się o naszych pociechach :)

No to może teraz podsumowanie dnia wczorajszego :)

dieta- oprócz winka wszystko zgodnie z dietą , no ale jednak alko był :)

bieganie- zaliczone

rower (30 km) - zaliczone

Dzisiejszy dzień też nie sprzyjał utrzymaniu diety. Rano nie miałam jak ugotować jajek, więc na szybko zamiast 2 jajek i grejpfruta były 2 wafle ryżowe z chudą wędliną z indyka. Stwierdziłam w takim razie że obiadowe jajka wyrzucę i w tym miejscu zjem śniadanie a kolację normalnie, zgodnie z dietą. Tak więc póki co mój dzisiejszy dzień wyglądał mniej więcej tak :

dieta- modyfikacja (na śniadanie 2 wafle ryżowe z wędliną drobiową)

bieganie- zaliczone (na kacu było ciężko :) )

spacer z Arturem -2,5 h

w planach 30 km rowerka :) Zakwasy dalej męczą.

13 maja 2014 , Skomentuj

Powiem szczerze, że nie spodziewałam się, że po 1,5 miesiącach ćwiczeń (zumba, piloxing i rowerek) będę miała zakwasy a jednak. Niby 2 km to nie dużo, ale jak na początek biegania jestem i tak z siebie dumna, że większość jestem w stanie przebiec :) W ogóle jestem w szoku , że jednak w jakiś sposób zdołałam się zmotywować i jednak zacząć biegać.

 Powtarzam jeszcze raz NIENAWIDZĘ biegać i za każdym razem jak wracam do domu to mówię do męża, ze go nienawidzę bo to on był głównym bodźcem do tego mojego porannego biegania. Jednak juz po wczorajszym moim turlaniu dochodzę do wniosku, że choćby niewiadomo jakie zumby, piloxingi i inne areobiki choćby nie wiadomo jak intensywne nie zrobią tego co nawet takie moje wolne truchtanie-turlanie. Fakt, po każdych zajęciach wychodzę mokra jak spod prysznica i wiem , ze bez nich padłabym na twarz po 100 metrach biegania, ale dopiero teraz czuję wszystkie mięśnie na nogach, a nawet na plecach :) Myślałam, ze może na dzisiejszej zumbie trochę rozruszam te zakwasy, ale niestety instruktorka się rozchorowała i zajęcia będą dopiero za tydzień. No nic, w takim razie czeka rowerek i 30 km.

 Póki co dieta utrzymana, nawet już się przyzwyczaiłam do tych jajek :) Najważniejsze, że organizm się przyzwyczaja do mniejszych porcji i po zakończeniu tej diety nie będę odczuwała tak często głodu. Nigdy nie byłam za stosowaniem tak drastycznych diet, no ale w tym momencie akurat dieta Mayo jest dla mnie najwygodniejsza (nie trzeba wydawać niewiadomo ile na składniki a później stać godzinami w kuchni). Jajka, warzywa i cytrusy lubię, więc też nie ma problemu :) Później po prostu zacznę wprowadzać po kolei inne produkty tylko w mniejszych ilościach i powinnam się ustrzec jo jo. W każdym bądź razie mam taką nadzieję :)

Jak się trochę ładniej zrobi to może i z Młodym na spacer wyjdziemy :) Zobaczymy :)

Teraz życzę Wam miłego dnia i żeby dzisiejszy dzień obył się bez złamania własnych postanowień :) Wieczorem podsumowanie :)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.