Ehh ten mój mąż, tylko praca, praca, praca :). Miałam iśc z dzieckiem po buty, jest godzina prawie 12 a ja dalej w domu. Młodsza leżakuje a starsza marudzi że juz chce iść.
Mój kochany mężus jak wyszedł o 7 rano ( miał być ok 9:00) tak go nie ma. Oj kobietki mnie takie coś doprowadza do szału bo ja sobie cos planuje, a ten ciągle praca, praca, praca. Wiem że praca jest ważna, ale bez przesady on wyrabia 300% normy i to jego paplanie " dla Was to robie" bla, bla, bla. Chciałabym miec go troszke wiecej w domu, nie tylko ja, ale dzieci też. Prosze mnie nie atakowac że marudze i znowu narzekam, ale mój mąż jest na każde zawołanie, każdy potrafi pracownik odmówić a on zawsze się zgadza, nawet gdy ma miec wolne to szef dzwoni niunczy, niunczy i on sie łamie i jedzie, nie potrafi powiedzieć nie, a szkoda bo go strasznie wykorzystuja a on z tym dobrym serduszkiem sie daje. Nie możemy nic zaplanowac bo nawet gdy juz gdzieś jedziemy to szef dzwoni a mój odmówic nie potrafi ehhh ten mój mąż :).
Czekam na niego jak na zbawienie bo chce wyjść SAMA W KOŃCU tylko ze starszą córką bo ona już zaczyna mi marudzić że ona chce czasem ze mną sama pobyć, ale jak to zrobic skoro ja prawie ciągle z dziecmi sama. Pralka mi sie popsuła sterta prania czeka a mój mężuś sobie pracuje :D na nowa pralkę chyba hihi.
Tak myślę, że chyba macie racje co do mojego męża, jaki facet by to wytrzymał. Obiecałam sobie że postaram sie wyciszyć :) nawet teraz gdy się spóźnia grzecznie pytam kiedy będzie mimo że pod czaszką mi para uszami wychodzi :D.