PROSZĘ O PRZECZYTANIE TEGO POSTU ZE ZROZUMIENIEM BO OBECNIE ODBIERACIE GO TAK JAKBYM OCZEKIWAŁA OD MĘŻA ABY ZE MNĄ PRZESZEDŁ NA DIETE :) A NIE TO MAM NA MYŚLI TYLKO TO ABY MNIE WSPIERAŁ. WYRAŹNIE TEŻ NAPISAŁAM ŻE NIE JEM TEGO CO MI DAJE, A W KOMENTARZACH CIĄGLE CZYTAM ŻE TO JA DECYDUJE CO JEM I JAK MAM SŁABĄ WOLE TO MOJA WINA...
Dziewczyny jak znaleźć dobre rozwiązanie na pobyt męża w domu? Jest kilka dni a zwozi do domu hamburgery, zamawia pizze, wczoraj wspominał o chińskim:( wiecznie nie mam na nic czasu, kolacje jem wieczorami wszystko nie tak. Czemu jak jestem sama jest inaczej, chudne, mam plan a on mi wszystko niszczy?:( Czy on nie chce abym schudła? Czemu robi mi na złośc, czemu pcha mi pizze do ust, czemu w nocy kupuje hamburgery i pyta czy mi kupić, czy jemu nie zalezy abym była zdrowa?
Waga poszła w góre dziś pokazała 98kg:( jest mi z tym cholernie źle, mąz jest w domu nie jem tak w miare regularnie jak jadłam, WC znowu jest mi obce a już się normowało, ponownie dni bez WC:( męczy mnie to bo nie wiem jak sobie z tym wszystkim mam radzic a to mnie załamuje. Załamuje mnie jego obecnośc bo wtedy wszystko mi się sypie :(.
Staram się zdrowo jeśc a on ciagle chce mięcho, kluchy i fast foody:( wiem że niby to ja jestem za to wszystko odpowiedzialna ale nie daje tak rady :( męża nie ma jest super dieta, mąż jest dieta jest do dupy, nic nie jest tak jak powinno:( smutno mi :(. Mam nadzieje że w poniedziałek będzie chociaż 97,3 czyli tyle ile było:(
Czuje się źle, czuje się taka pełna, brzuch mnie boli:( a nawet nic jeszcze nie jadłam, czuje wręcz jak jelita się zbuntowały i przypominaja o sobie a tu nic :(. W lodówce jak jest mąż to jest kupa mięcha, kaszanka, kiełbacha wszystko co złe :( jestem jakas taka zmęczona i zabiegana gdy on jest że nawet tak zbyt dla siebie nie mam jedzenia, warzyw prawie dzis juz zero, chleba mojego brak i tak sie to sypie :( wkurza mnie to bo chce dobrze a wychodzi źle :( Dzień wczesniej zrobił mi na kolacje surimii godzina chyba jakos już 21, ja patrze a ten robi jeszcze mielone i spagetti i pyta "chcesz kochanie"? On zamiast mnie pilnować, wspierać to jeszcze mi wciska :( oczywiscie nie zjadłam:)
Blondynka94
21 lipca 2014, 11:23chyba bym go zatłukła patelnią :| moja siostra robi coś podobnego czasami... ech, szkoda słów. Trzymaj się i nie poddawaj
Catalunya
19 lipca 2014, 00:29Hello :) jak sam się bierze do gotowania (wspominałaś, że robił spaghetti) to niech gotuje, kiedy najdzie go ochota. Ja praktycznie cały czas robię inne potrawy na śniadania i obiady dla mnie i dla M., jeśli ma ochotę na późną kolację, to zazwyczaj mu szykuję (tak jak dzisiaj o 23 jadł mozzarelę z pomidorem), ale ja się nawet nie zbliżam do stołu. Nie możesz uzależniać powodzenia diety od mężowego i jego zachcianek ... Porozmawiaj z nim szczerze, że chcesz zrzucić kilka kg i chciałabyś aby Ciebie w tym wspierał (nie ma nic gorszego, niż działanie pod górkę, wsparcie jest bardzo ważne). Musisz sobie odpowiedzieć, czy chcesz tego na 100% i wtedy będzie dużo łatwiej, zobaczysz :) Pozdrawiam
ursuletta
18 lipca 2014, 22:09kurcze współczuje :( ale doskonale rozumiem. Miałam to samo w poprzednim zwiazku. Wchodzac w zwiazek wazylam 65 kg a wychodzac 93... zerow wsparcia ( ale powiedziec, ze jestem gruba potrafil) to nie dokonca jest tak ze wszystko zalezy tylko od silnej woli. Jestesmy ludzmi i czasem mamy chwile zwiatpienia i wtedy przydaje sie ktos kto myśli rzeczowo :) Tak jest u mnie teraz z nowym partnerem. Mówię: Cieżko będzie bo mam 30 kg do utylizacji. On: damy rade, kupie jednego loda zamiast calego pudelka zalegajacego w lodowce. Jesli bede mial ochote na sphagetti to zapytam tylko raz, jesli nie chcesz to robie tylko jedna porcje dla siebie i tylko na dzis (nie stoi w lodowce i nie kusi) tym sposobem jesli moj J. ma ochote na wyskokowe rzeczy robi i kupuje male porcje, ktore zjada od razu. I to myślę jest najlepszy kompromis. Poza tym z tego diety vitalii wcale takie ubogie nie są, a ze oboje lubimy eksperymenty w kuchni to uslyszalam: a to ten jadlospis to nie tylko sałatka grecka 5 razy dziennie? Nie- To mogę jeść to samo, a jak zachce mi się krwistego steka to... kazde gotuje tego dnia osobno :)) Porozmawiaj ze swoim mężem. Musi wiedzieć, że bardzo Ci zależy. Bez kompromisu to klapa. Nie ma diety cud, jest tylko prawidłowe odzywianie przez cale zycie. Nie z doskoku kiedy go nie ma w domu...
aleschudlas
18 lipca 2014, 22:07Niefajnie jak nie wspiera ale wyjście jest tylko jedno za każdym razem stanowczo odmawiać.
ksiezniczka
18 lipca 2014, 21:58u mnie tez tak jest, juz kilka razy było o to kłótnie a on tylko ciągle mówi ze zapomniała ze się odchudzam
GingerCat
18 lipca 2014, 15:10napisałaś, że mąż gotuje makaron i robił mielone a to oznacza, że potrafi gotować. skoro tak, to może warto z nim pogadać o tym, żeby gotował sobie sam? możecie również ustalić, że gotujesz Ty ale tylko dietetyczne i wtedy on musi zjeść to co znajdzie w garnku. czeka Was szczera i poważna rozmowa. jeżeli nie zrozumie, to może warto 3 lub 4 razy w tygodniu (wieczorem) wychodzić z domu i spędzać ten czas aktywnie? bieganie, basen, zumba? jak wrócisz to będziesz tak padnięta, że nie będzie Cię obchodziło jedzenie. podstawa to dobry trening... a mąż niech je kaszankę dalej :)
Sunniva89
18 lipca 2014, 14:40Musisz sie wykazac silna wolą i odmawiac niezdrowego jedzenia
.Wiecznie.Gruba.
18 lipca 2014, 12:43a on jest chudy ze tak podjada te fastfoody? szkoda, ze Cie nie rozumie, ze jest Ci ciezko jak on to znosi do domu...
brukselka!
18 lipca 2014, 12:16Mam nadzieję, że moja rada jakoś Ci pomoże/ wesprze. Staram się zrozumieć Ciebie, ale też dziewczyny, które tutaj się wypowiedziały. Im jest łatwiej, bo mają to już za sobą: nie działa na nie mąż, chłopak, narzeczony, który przynosi fast foody do domu, tylko skupiają się na sobie i swojej diecie. Np. mój kochany wie, że ja chcę się pilnować, jeść zdrowo, słodkie to tylko w weekend, a i tak czasem na spacerze proponuje loda. A ja wtedy mówię, że tak, oczywiście, że chcę, ale nie mogę;) I wtedy on też nie je, chociaż mi to nie przeszkadza. On sobie kupuje piwko i dla mnie też, a ja nie piję. Za to mam winko. Lampka wina wytrwawnego jest idealna:) Chodzi za nim pizza, to już się zgodzę, ale robi domową. Dla mnie on może jeść wszystko, ale samemu to nie sprawia takiej radości. A z drugiej strony ciągle pyta., czy chcę batonika albo coś i mnie kusi. :P Pytam, po co to robi, jak wie, że nie mogę, a on, że wieeee, pamięta, no aleee to tak głupio. No i tak :P
brukselka!
18 lipca 2014, 12:06Jesteś na diecie dopiero od hmmm 3-4 tygodni? Najpierw musiałaś poradzić sobie z wprowadzaniem zmian w żywieniu, zakupach i lodówce. Udało się. Teraz nadszedł chyba najtrudniejszy czas. Przejść nad tym wszystkim do porządku dziennego wtedy, gdy mąż jest w domu. Co mogę Ci poradzić? Jak raz się złamiesz, nic się nie stanie, świat się nie zawali, ale musisz wziąć się w garść i zorganizować od nowa. Wiesz, że mąż jest w domu, to idźcie razem na zakupy. Kup to, co on lubi i dziewczynki, na co oni mieliby ochotę, i kup też to, czego Ty będziesz potrzebować: warzywa, owoce, drób, ryby. Często jest tak, że albo cała rodzina przechodzi na "dietę", na inny tryb odżywiania, ale jak nie muszą, to po co będziesz robić coś na siłę? Wtedy w grę wchodzi druga opcja: gotujesz dwa obiad, przyrządzasz dwie kolacje. Jeszcze innym wyjściem jest jedzenie tego co wszyscy, tylko w mniejszych ilościach. Myślę, że musisz znaleźć w sobie siłę na to wszystko. Dobrze Cię rozumiem, bo jak mieszkałam sama (np. rok temu na wymianie za granicą), sama sobie robiłam zakupy, gotowałam tylko dla siebie, wszystko miałam jak w zegarku, idealnie. I schudłam:) Teraz mieszkam z narzeczonym i wiem, jak ciężko jest odmówić sobie przyjemności. Tak było przez ostatnie pół roku i nawet nie zauważyłam, jak kilogramy wróciły. Masakraaaaa...ale wzięłam się za siebie i nie ma, że boli! Czasem muszę ugotować dwa obiady, innym razem jem z nim, ale mniejsze porcje, a jeszcze kiedy indziej wpadnie drink, chipsy i dwa kawałki pizzy. I żyje się dalej:) Najczęściej jest tak, że jeśli chodzi o obiad, to np. ja grilluję sobie mięso, albo gotuję, a on ma smażone w panierce, bo tak mu smakuje. A reszta to już normalnie. Powiedz mężowi, że spaghetii, hamburgery i inne mogą być od czasu do czasu, ale w porze obiadowej. Na kolację sałatka. :D Bądź dzielna! Znajdźw sobie siłę i silną wolę:)))
aglex25
18 lipca 2014, 10:20Ale przecież, to Ty jesteś na diecie, a nie Twój mąż. Dlaczego wymagasz aby się podporządkował? Najwyraźniej on nie ma problemu z wagą, więc niech je co chce. Po prostu poproś aby Ci nigdy niczego nie proponował, bo starasz się jeść coś innego. A to, że nie masz silnej woli to tylko Twoja wina- i ty powinnaś nad tym pracować, a nie Twój mąż.
Agutka2014
18 lipca 2014, 10:44Proszę, przeczytaj moje odpowiedzi na komentarze :) a zrozumiesz o co mi chodzi :)
Cloudynka
18 lipca 2014, 08:06Podpisuję się obiema rękami pod komentarzem anidudkiewicz :) Wiadomo, że łatwiej jest utrzymać dietę, jak się jest samemu, bo jak trzeba jeszcze ugotować dla męża i/lub dzieci, to i o pokusy łatwiej i więcej czasu potrzeba, zachodu, logistyki, planowania, stania przy garach. Normalna sprawa, większość z nas tak ma, nie jesteś żadnym wyjątkiem. Problem leży w Tobie, a nie w mężu. Zamiast cieszyć się jego obecnością, traktujesz go jak dopust boży ;) Musisz się nauczyć życia w normalnym środowisku ludzi jedzących rzeczy, których Tobie nie wolno. Oczywiście możesz porozmawiać szczerze i poważnie, poprosić męża, żeby na czas odchudzania pod żadnym pozorem nie proponował Ci jedzenia bo już wystarczająco Ci ciężko. Ale przede wszystkim naucz się odmawiać... sobie :)
Agutka2014
18 lipca 2014, 09:42staram się :) ale jestem np sama z dziecmi i nie tykam tego co one jedzą a mąż jakos mam wrażenie jakby robił mi na złość, jestem z dziecmi nie mam problemu a z nim wiecznie coś.
vevina
18 lipca 2014, 08:01a czemu go porządnie nie objedziesz skoro po dobroci nie dociera? musisz być silna, albo Twoje zdrowie, albo jego zachcianki... zapytaj go wprost, czy cię kocha, czy chce zebyś padła na zawał albo zapasła się jego żarełkiem na śmierć... ja mam luz, mąż jak się odchudzam stara się mnie wspierać:) nie daj się
Agutka2014
18 lipca 2014, 09:55Fajnego masz męża bo mój to mówi " jak dla mnie nie musisz chudnąć" a jak schudłam kiedys i miałam już to 80kg to marudził ze już wystarczy. Czasem mysle ze on to chyba woli jak gruba jestem :(
Idziulka1971
18 lipca 2014, 07:58Kochana musisz robić tak jak robię ja. Gotujesz dla siebie i dla niego osobno i nie ma bata nie tykasz tego co on do chałupy ściąga. Znając podstępny charakterek niektórych panów chce się wypróbować czy ulegniesz pokusie jedzenia czy nie. Następnie powie Ci, (za jakich czas oczywiście), że (wybacz, ale aby to miało sens muszę to napisać) z tłustą babą wstyd się na ulicy pokazać i może nawet znajdzie sobie chudą laskę. Wybór należy do Ciebie, utrzyj mu nosa i pokaż, że potrafisz o siebie zadbać, nie daj się podkarmiać. Buźka.
Agutka2014
18 lipca 2014, 09:53Tylko jesli chce miec szczupłą kobiete to chyba wypadałoby mnie wspierac a nie machac jedzeniem, proponowac i td.:) Takie moje zdanie :)
Idziulka1971
18 lipca 2014, 11:25Mój też mnie nigdy nie wspierał, muszę liczyć tylko na siebie, a i najważniejsze wszystko co robisz rób tylko dla siebie, dla swojej urody i wygody :)