Raczej nie lubię ciast puszystych, biszkoptowych czy babkowych i zazwyczaj nie lubię drożdżowych ale niestety słabość mam do wszystkiego co kruche albo na kruchym spodzie i do wilgotnych (jak muffiny), czekoladowych (typu brownie albo moja tarta z białej czekolady z pieprzem).
To wszystko niestety kaloryczne ciasta (nie ma sprawiedliwości na świecie) ale czasem z umiarem można ...a czasem nawet trzeba. Szczególnie jak perspektywa jesieni ciut na duszy ciąży... to nie ma nic lepszego niż szarlotka (piękniejsze słowo niż "szarlotka" to tylko "puszorki")
Szarlotka moja ulubiona
- 250 gr zimnego masła
-200 gr mąki (zwykłej białej ale ja zazwyczaj łączę pół na pół pełnoziarnistą i białą)
- 50 gr cukru (3-4 łyżki)
- cukier waniliowy (wanilia)
- żółtko
- łyżka jogurtu (niekoniecznie)
- szczypta soli
- 1kg pokrojonych w plasterki lub kostkę jabłek (ja lubię ze skórką)
- 3-4 łyżki brązowego cukru (najlepszy muscovado) ale ilość tak naprawdę zależy od jabłek
- spora łyżeczka cynamonu
- płaska łyżeczka imbiru
- odrobina kardamonu (niekoniecznie)
- odrobina czarnego pieprzu (nic tak nie podkręca smaku)
Kruche ciasto zagniatam i schładzam w lodówce (30 min). Odkładam 1/3 a resztą wykładam dno i boki tortownicy (tak tylko na wys. ok. 2cm ) lub formy do tarty (wyłożona papierem lub wysmarowana i obsypana). Nakłuwam widelcem i podpiekam ok.10-15 min w 180 stopniach.
Wykładam na ciasto jabłka wymieszane z przyprawami i dwoma łyżkami cukru (jabłek może być kopiec z czubkiem ale boki nie wyższe niż brzegi ciasta). Z reszty ciasta wycinam paski i układam na "kopcu" kratkę "albo jak mi się nie chce" krowie łaty" tak by zostały szpary na odparowanie jabłek (nieregularności i zgrubienia są tak naprawdę najpyszniejsze po upieczeniu). Wierzch i obsypuję łyżką cukru lubię jak cukier widać (skarmelizowany) i czuć po upieczeniu).
Piekę ok. 1-1.15h w 180 st.
Uwielbiam ją na gorąco i na zimno z lodami z kleksem jogurtu ale też po prostu do zwykłej herbaty.
Drugą szarlotką która cyklicznie pojawia się u mnie w domu to znaleziona wieki temu w jakiejś książce kucharskiej dla dzieci szarlotka "sypana".
Banalnie prosta i możliwa do samodzielnego (no prawie) zrealizowania nawet przez rezolutnego 4-5latka.
- szklanka mąki (próbowałam też wersji w której mąkę zastępujemy mielonymi migdałami i też jest pyszna)
- szklanka kaszki manny
- pół szklanki cukru (oryginalnie też szklanka ale dla mnie wtedy wychodzi stanowczo za słodka)
- płaska łyżeczka proszku do pieczenia
- 1kg startych na grubej tarce jabłek
- cynamon
- pół kostki masła (b zimne)
Suche składniki mieszamy razem i dzielimy na równe 3 części (do trzech kubków, miseczek itp.). Na dno wysmarowanej masłem tortownicy wysypujemy 1 kubek suchej mieszanki i wygładzamy. Wykładamy połowę startych jabłek, wygładzamy. Znów kubek suchego, wygładzamy, druga połowa jabłek i ostatni kubek suchego. Wierzch szarlotki obkładamy plasterkami masła (lub ścieramy je na grubej tarce i rozsypujemy.
Pieczemy 1h w 180st.
Dobra na ciepło z lodami lub bitą śmietaną i na zimno następnego dnia.
noMorePlastic
24 września 2012, 20:27już nie mogę się doczekać jak wrócę do domu, znajdę chwilę i znowu wypróbuję Twoje przepisy :)
Nona30
24 września 2012, 20:10:) Uwielbiam szarlotkę. Wczoraj teściowa przywiozła mi trochę jabłek, więc jutro rano wiem co będę robiła ;) Szarlotkę sypaną znam i bardzo lubię, jednak spróbuję tej na kruchym cieście... :)))
mimi123
24 września 2012, 14:52o jej .....szarlotka uwielbiam ,ubostwiam i wogole moje ulubione ciasto ....najlepiej z kruszonka ........