Nie jest najgorzej, po kilkudniowym górskim szaleństwie przybyło tylko 1,2 kg i to ważenie wypadło na drugi dzień okresu ... strasznego okresu, pierwszego od porodu.
A miałam taki zapał w tym tygodniu - trampolinki, pound, po 600 kcal na jednych zajęciach, a teraz umieram. Cóż ... te kilka dni jakoś przeżyję.
Ale co najważniejsze ... mam zapał, mam werwę, mam ochotę biegać, skakać, latać ... tylko niech ten brzuch przestanie boleć.
A swoją drogą wyjazd był zaaaaajebisty
Śnieg, dużo śniegu ...
i basen, wypoczynek i sen ...
a do tego przeeepyszne jedzenie
wPatka
20 marca 2018, 11:14Na takich wyjazdach trzeba sobie pozwolić na dużą :P odrobinę szaleństwa :D
tarasiuk
20 marca 2018, 10:23Super, że wyjazd się udał ! <3 No i najważniejsze, że jest zapał by walczyc ! <3