Przez głupi impuls wywołany obecnością skrzydlatego sukinkota, zniszczyłam matrycę i od poniedziałku mój komputer jest w naprawie. Miał być już gotowy we wtorek, a odbiorę go dopiero jutro. Śmiechem żartem zamówiłam drugi laptop na wyjazd i nie zdziwiłabym się, jeśli go otrzymam szybciej niż odbiorę tamten. Byłam bardzo grzeczna jeśli chodzi o jedzenie, jednak zaniechałam ćwiczenia, bo nie oglądałam South Parku.
Rzuciłam się jednak w wir pracy i była to praca fizyczna. Na wadze niezmiennie 53 kg myślałam, że będzie więcej :/ Żałuję, że nie robiłam przysiadów od 3 dni. Mimo to zauważyłam, że mam wyraźniej zaznaczone mięśnie łydek i ramion. Brzuch zaczyna mnie coraz bardziej irytować.
Jutro ortodonta i zakupy na pożegnalne party, bilet do Niemiec już kupiony! Ciągle wszystko to, co jest związane z wyjazdem jest dla mnie nierealne.
Mam poważne problemy z cerą, irytuje mnie to bardzo, bo stan się nie zmienia, nie wiem czy jest to uczulenie pokarmowe czy na wodę. Ale też zgrzeszyłam, bo wyciskałam:/ Nawet alko zostało bardzo mocno ograniczone.
Jest coraz cieplej, co z jednej strony mnie cieszy, bo w końcu będę mogła się wygrzać.
Nareszcie jestem pewna tego, że widziałam spadającą gwiazdę, tak więc moje życzenie się na pewno spełni!
Zielenina, owoce i mięso na zawsze