Pogoda zdecydowanie nie sprzyja wychodzeniu z domu. O bieganiu nie ma mowy, prędzej można się poślizgnąć na tych drogach okolicznych, w piłkę też nikt nie wychodzi grać... W całym domu jest jakoś szaro i smutno. Próbuję się ratować kolorowym jedzeniem, ale humor poprawia to tylko na chwilę. Nawet mała czarna nie sprawia już tyle radości. Po zrobieniu wszystkich sprawunków przeglądam tylko internet i oglądam South Park. Robiłam to tylko w brzydkie dni, kiedy nie chciało się wyjść na podwórko i już jestem w połowie 14. sezonu. A nie zapowiada się, żeby było lepiej.
Dzisiaj zrobiłam naprawdę dobry koktajl, aż sama się zdziwiłam. Zmiksowałam żurawinę suszoną z jogurtem, ale żurawinę dwa razy przepłukałam gorącą wodą, bo okazało się, że dodali do niej cukier i olej. Zjadłam jeszcze trzy zielone gruszki. Po tym wszystkim wcale nie czuję się lekko. Ulewna aura sprawia, że cały czas mi zimno i ratuję się herbatkami z cynamonem, imbirem nawet do kawy dodaję trochę pieprzu kajeńskiego. Ulgę przynosi niestety na krótki czas.
Obliczyłam, że każdego dnia spożywam około 1800kcal, a nie ćwiczę bardzo intensywnie. Problemów z tarczycą też nie mam, ostatnio były tylko z nadnerczami, w związku z wyczerpaniem psychicznym, jednak nie mam już takich spadków energii. Więc może to po prostu przez brak słońca i witaminy D.
Chyba pora znów zacząć pić więcej mleka i jeść więcej jajek :D