Dzisiaj byłam u spowiedzi, po raz pierwszy chyba w tym roku :/ Czuję się dużo lżej i mam motywację do bycia lepszą osobą :) Najwięcej problemu mam z osiągnięciem równowagi, kiedy jem często chcę jeść aż pod kurek, jakby coś sobie zrekompensować , wiem, że to jest bez sensu :D Te stany nasilają się zawsze, kiedy były chce się ze mną skontaktować, co jest jeszcze bardziej dziwne. Ale dzisiaj mi się udało pokonać swoją słabość. Zjadłam mały kawałek serniczka owszem i wypiłam mały kieliszek śliwowicy, ale skończyło się tylko na tym. Pękam z dumy :D Wieczorem zawsze jest najtrudniej i dziś heroicznie oparłam się lodom i serniczkowi, dzielnie poszłam do ogródka po szklaneczkę malin, winogrona, paprykę, pomidora i ogórki. Może najadłam się właśnie pod kurek, ale nie mam żadnych wyrzutów sumienia, wszystko było zdrowe naturalne i pełne witamin. Czeka mnie jeszcze mały trening i dzień będę mogła zaliczyć do udanych.
Napisała do mnie pani w sprawie akademika (nareszcie!), 17 dni do wyjazdu :D!
tiennka
15 sierpnia 2016, 12:13Ale to właśnie tak działa, że jesz, żeby sobie coś zrekompensować. z drugiej strony jedzenie uspokaja... Ale są też inne sposoby na uspokojenie się i odstresowanie, trzeba je tylko odkryć, wypróbować, zastosować... Mi pomaga na przykład czytanie. Czasami drzemka się sprawdza. Albo wysiłek fizyczny - rower :P Dobrze też na mnie działa nauka i wyrywanie praca w ogródku...
Agnaa
15 sierpnia 2016, 12:58Otóż to, choć w moim przypadku książka musi być naprawdę zajmująca, żeby uchronić przed objadaniem się :) Jedyne, co pomaga, to trening taki, że nie mogę ruszyć ręką lub nogą, dlatego w sumie też ćwiczę wieczorem, kiedy najtrudniej o samokontrolę ;) :P Cieszę się, że odkryłaś swoje metody, to daje Ci pewną przewagę nad zachciankami ;)
tiennka
15 sierpnia 2016, 13:15Na zwykły stres rzeczywiście pomagają... ale czasem się zdarza dużo większy... i wtedy to już nic nie pomaga. Ale wtedy też zwykle nie sięgam najpierw po jedzenie.