Dwie godziny schylania się i przysiadów w lesie, zakwasy po wczorajszym wycisku, pełno mięsa i owoców i poczucie szczęścia jak jeszcze przed liceum. Tylko żeby jeszcze wrócić do takiej formy...
Poćwiczę jeszcze przez dobrą godzinę, zjem na szybko coś białkowego i będzie fantastycznie.
Za tydzień sabat czarownic i zawody w podrywaniu z kuzynką, będzie śmiesznie, może jeszcze uda mi się ciałko stonować do tego czasu.
Skóra mnie martwi, te mośki z wodociągów chlorują wodę na potęgę i skóra nie dość że reaguje krostami to jeszcze stała się czerwona jak pomidor :/ Postanowiłam myć twarz dwa razy dziennie tylko schłodzonym rumiankiem z szałwią, nie pić wcale alkoholu i nie jeść pikantnych rzeczy (auć)