I na dodatek, od nowego miesiaca.
A co?
No jak zwykle, zaczynamy odchudzanie.
Nieopatrzenie sie zwazylam.
W zeszlym roku w kwietniu zaczynalam z Vitalia od 73 kg. Zaszlam w ciaze w czerwcu z 68 kg. Po porodzie wazylam tyle samo.
A w piatek... 72,1 kg.
Normalnie pluje sobie w gebe i ciosam kolki na glowie, jak mozna byc tak glupim i dopuscic do prawie 5 kg w pol roku? To prawie kilo na miesiac. Albo sie opamietam teraz, albo pod koniec roku bede wazyla z jeszcze jakies 10 kilo wiecej.
Nie ma bata, opamietuje sie zatem.
Przede wszystkim, i to najwazniejsze, koniec z mieleniem geba i wkladaniem do niej byle czego. Zaprzyjazniam sie z müsli i platkami, a takze owocami i warzywami. Wiecie, ze juz kupilam sobie klementynki? Ktore na dodatek smakuja jak klementyki. Poza tym, papugujac niektore z was, zakladam skarbonke i bede sobie placila za kazdy dzien bez czekolady. Wyceniam sie na 3 ojro, czyli jak scisne poslady, to do konca roku moge uzbierac jakies 270 ojro. Wiecie, jakie fajne buty mozna za to kupic? :))) Pewnie, ze wiecie.
A dzisiaj, wykorzystujac kierownika i fakt, ze po pierwsze primo, jest w domu, a po drugie primo, mala po poludniu nie dostaje cyca juz, pojechalam sobie "na miasto". I sweet Jesu on a bike, zrobilam zakupy!!! Oczywiscie, najpierw obkupilam Mala, mimo ze ona naprawde niczego juz nie potrzebuje, a potem obkupilam siebie, tralalala, no naprawde, kupilam sweterek, bluzke, T - shirta, spodnie, buty, apaszke, lancuszek, piekne spinki do wlosow... Nie do wiary. NIE - DO - WIARY.
A, i rozmawialam z moja polozna tez, ona mowi, ze dzieci, ktore waza tyle, ile Malazolza, czyli 7 kilo, powinny wypijac okolo 700 ml dziennie, nie wliczajac w to mleka. Ja moze troche panikuje, ale tak sobie mysle, ze jak ona juz raz dziennie cyca nie dostaje, to niech przynajmniej napije sie czegos po tym obiadku, nie na sile, nie zmuszam jej, ale sie troche martwie, ale wiecie, co skubana zaczela pic? Tfu, tfu, na psi urok, zeby jej nie przeszlo, sok marchewkowy, fuj, mnie to przez gardlo nie przejdzie, a ta pije i oblewa sie nim przy okazji z luboscia.
No dobra. Przy najblizszej okazji jeszcze sie zmierze, na wage wejde nastepny raz w piatek. Dzisiaj, do towarzystwa kierownikowi, zjadlam tylko pol drozdzoweczki do kawy. Nie blachy drozdzowki, ale ciasteczka okraglego. Pol.
No to milego popoludnia, szczypiorki. Mam zamiar niedlugo do was dolaczyc z ta szczypiorkowoscia:)
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
weltoklady
2 października 2012, 21:23Ciekawy ten pomysl z placeniem sobie za niejedzenie slodyczy;). A malutka... fajnie, ze pije sok marchwiowy - bedzie miala ladny kolorek na buzi :D
KaSia1910
1 października 2012, 20:18No waga i słodycze nie są dobrymi przyjaciólmi a szkoda. Dobrze, że powiedziałaś sobie basta bo rzeczywiście pod koniec roku byłoby tylko więcej. Lepiej rzucać 5kg niz 10 lub 15. Ja coś o tym mogę powiedzieć bo jak wrzucam na wagę to w ilościach hurtowych, to samo tyczy się gubienia, pozdrawiam
annna1978
1 października 2012, 17:11tak właśnie myślałam że to szczególna data:)
majarzena
1 października 2012, 16:46O taka Cie pamietam i prosze tak dalej trzymac:) Tylko sie pochwal tymi butami:)
izulka710
1 października 2012, 16:16Super,że jesteś moja droga:)) 3 euro?Szalejesz koleżanko,ja to średnio 2 zeta wrzucam?Tylko patrzeć jak nowe np.auto kupisz a ja buty?Trzymam kciuki i melduj o wynikach:))Buziaki dla Zosi:******P.S.Jakieś fotki aktualne by się obejrzało?Pa
MamaJowitki
1 października 2012, 15:30trzymam kciuki
Trollik
1 października 2012, 15:29trzymaj sie, a moja kosmetyczka kiedys mowila, ze lepiej zjesc drozdzowke niz czekolade, wydzie na zdrowie cerze