Jutro mala zolza konczy 8 tygodni, ale te dwa miesiace bedzie miala 28 maja, czyli dopiero w przyszlym tygodniu, to w koncu ile ona ma????
Musialam ja spacyfikowac w postaci homeopatycznych czopkow uspokajajacych, a w zasadzie w postaci pol czopka, nie jestem az taka niedobra, chociaz obiecuje jej, ze jak sie nie uspokoi, to dostanie siedem na raz.
Ja generalnie silna babka jestem, psychicznie. Gdybym nie byla, to bym juz tutaj dawno zwariowala, nie przetrwalabym tych siedmiu lat z dala od rodziny, bo chociaz kocham tego dziada zwanego kierownikiem nad zycie, to moja rodzine tez kocham, i jak by nie bylo, teskno mi za Gdynia, znajomymi, polskim jezykiem, polskim jedzeniem... No ale podjelam decyzje, zacisnelam zeby i juz. I wlasnie to jestem cala ja: zacisnac zeby, udawac, ze nic sie nie dzieje i radzic sobie jakos. Jakos. To slowo chyba okresla cala moja egzystencje. Jakos. Ale ostatnio jakos sobie nie radze, z sama soba, ze swoimi uczuciami, nie bede tu pisala, co sie tak naprawde ze mna dzieje, ale mam wrazenie, ze nie jest za cudownie. Zrobilam sobie juz nawet test na depresje poporodowa, bo cos mi tak jakos (o! widzicie? Znowu jakos) brzeczy, kweczy, meczy, maltretuje, i wyszlo mi 18 punktow, a depresje podejrzewaja od 12. Zrobilam uczciwie. I co mam teraz zrobic? Zle mi, bo mam wsparcie ze strony kierownika, mama tez juz przeciez zabukowala bilet na poczatek czerwca, ale zle mi, bo jestem przyzwyczajona do tego, ze zawsze sobie radze sama. A teraz nie potrafie. Nie potrafie odpoczywac, gdy mam okazje, nie potrafie sie cieszyc kolejnym dniem, nie potrafie sie cieszyc jedna przeczytana strona w ksiazce... Jedyne, co mnie cieszy, to spacery z Molka, a to tez juz niedlugo, bo podjelismy te okropnie ciezka decyzje o jej sprzedazy, i to mi lamie serce. Nie dla widzimisie, dla lepszego: dla niej przede wszystkim. Okropnie nie chce jej sprzedawac, ale jak widze, jak caly dzien siedzi sama, zadne z nas nie ma czasu, zeby sie nia porzadnie zajac, to jest mi jeszcze gorzej.
Jak same widzicie, jest slabo. U mnie, ze mna, ze wszystkim... Ale zycze wam milego dzionka.
lesson
23 maja 2012, 20:20jak mala spi NIC NIE ROB, odpoczywaj, spij, patrz w niebo, cokolwiek co jest mile dla Ciebie. Takie przygnebienie wiele kobiet dopada, tylko niewiele o tym mowi, udajac jakie to macierzynstwo jest super, piekne, itp.a naprawde placza i sa ciagle poddenerwowane...ja tam wszystkim mowie wprost, ze jest ciezko na poczatku, ze nieprzespane noce wkurzaja i wrzeszczące dziecko jescze bardziej, ze karmienie to masakra, itp...kazda to musi przetrzymac i juz , kiedys bedzie lepiej, na pewno! i pros o pomoc meza!
majarzena
22 maja 2012, 14:23Wyglada na to ze powinnas udac sie do specjalisty po porade, bo sama nie dasz rady, a tylko wpedzisz sie w gorszy stan. Trzymaj sie!
karamija77
22 maja 2012, 14:09Jeśli to rzeczywiście depresja poporodowa to pomoże ci specjalista koniecznie więc udaj się po poradę. Nie musisz się biedaczku z tym sama zmagać i nie próbuj sobie sama radzić bo to się może po prostu nie udać. Tulę mocno i życzę lepszych dni!
izulka710
22 maja 2012, 13:57Hej kochana!Co tak smutno?Co się dzieje?Mnie też nie jest łatwo,choć rodzinka tylko,albo aż 40km!Na co dzień bardzo mi brakuje mamy:(Ale trzeba się jakoś ogarnąć nie ma bata!A ty kochana,może jak mama przyjedzie skocz do jakiegoś doktorka po poradę?trzymaj się i nie rozmyślaj za dużo,bo wiem po sobie,że to nic dobrego nie wróży?A czemu psinę sprzedajecie?Buziaki dla Was:***