Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Wstrętne Grubasy !
23 stycznia 2014
Drogie dziewczyny ! Od razu przepraszam za tytuł wpisu, ale zrobiłam to z premedytacją, chcąc was sprowokować do przeczytania wpisu, napisania waszych opinii i mam nadzieję wsparcia.
Może to będzie brutalne co napiszę, ale mnie samej to też dotyczy więc idę po bandzie. Możemy wymyślać sobie wymówki, że to jak wyglądamy i ile ważymy to kwestia genów, hormonów, choroby i 1000-ca innych powodów, ale niestety fakt jest 1. Jesteśmy same sobie winne. Nasza nadwaga nie bierze sie z powietrza. Wiem że nie piszę nic odkrywczego, ale ja sama karmiłam się tymi bzdurami przez lata, że przecież "ja nic nie jem a tyję". Dziewczyny, ja znalazłam się już w takim punkcie mojego życia, że albo teraz, albo nigdy. Wiem, że jeśli nie uda mi się schudnąć tym razem to tylko moja wina bo jestem słaba, najzwyczajniej w świecie SŁABA!!! Właśnie zrozumiałam, że jeśli nie uda mi się tym razem schudnąć to nic innego w życiu, co wymaga siły, wytrwałości i determinacji mi się nie uda. Wiem, zdanie sobie z tego sprawy boli, bardzo boli. Ale tak na prawdę jest. Jak mogę osiągnąć coś wielkiego, ważnego, jak mogę stać się kimś wyjątkowym ( choćby w swoich oczach) jeśli nie potrafię zapanować nad najzwyczajniejszym w świecie obżeraniem się, lenistwem które przykleja mój wielki tyłek do kanapy i brakiem chęci do jakiegokolwiek ruchu? Fakt jest niezaprzeczalny, żadna super dieta, żaden cudowny środek nie zadziała jeśli same nie weźmiemy się w garść. Bilans musi się zgadzać. Jeśli zjemy więcej kalorii niż spalimy, to one na pewno gdzieś w nas pozostaną, pod wiadomą dla nas wszystkich postacią. Dziewczyny, nie gniewajcie się na mnie że tak ostro dziś, ale ten wpis to taki kopniak dla mnie samej. Mam już dość sinusoidy 10 kg w górę, 10 w dół i tak w kółko, dlatego ten wpis. Podejmuję ostatnią próbę, jeśli polegnę to na każdym życiowym polu, nie tylko w kwestii dchudzania. Dlatego tym bardziej jest to dla mnie mobilizujące. Trzymam kciuki za siebie i za każdą z Was która w końcu ma ochotę raz na zawszę wygrać tę wojnę, a nie tylko bitwę. Chudniemy i nigdy nie wracamy do poprzedniej wagi!!!!!
liliana200
23 stycznia 2014, 10:55Twój wpis jest delikatny - zobacz mój ja to dopiero wygarnęłam. Zdenerwowałam się tym ciągłym narzekaniem i ciągłym ble ble ble. Jak takie katarynki. Życzę ci wytrwałości a przede wszystkim walki ze samym sobą! Dasz radę i nigdy nie mówi NIGDY!
Wiyue
23 stycznia 2014, 10:48Też jestem tego zdania. Same do tego się doprowadziłyśmy. A zwalanie na choroby...cóż, jeśli nawet mamy jakąś nadwagę przez chorobę to powinnyśmy wcześniej zareagować i się leczyć a nie siedzieć spokojnie na dupsku i tyć!