Zaczęło się tak dobrze, że chyba nie mogło to rwać zbyt długo.... W piątek po pracy wzorowo wykonałam cały zestaw ćwiczeń. Jednak od soboty KATASTROFA!!!
Aż nie wiem co napisać... Nie wiem, co się stało w tym tygodniu...
Ok! W weekendy zawsze odpoczywałam, ale od poniedziałku na nowo brałam się za ćwiczenia. A w tym tygodniu - nie wiem.... Chyba spadek wagi tak na mnie zadziałał entuzjastycznie, że całkowicie odpuściłam ćwiczenia.
Jedynym światełkiem w tunelu są codzienne, 4x 15 minut szybkie marsze na pociąg, do pracy i w drugą stronę. Jedyne pocieszenie, że zamiast podjeżdżać te 2 przystanki maszeruję. I po schodach chodzę na 4 piętro zamiast jeździć windą. Ale to marne pocieszenie. Tak sobie myślę, że chyba sama w sobie szukam usprawiedliwienia. A nie tak to powinno wyglądać.
A może zastosowałam nieodpowiednie podejście, tzn. cały poniedziałek powtarzałam sobie, że muszę się wziąć za ćwiczenia. A wiadomo, że nikt z nas nie lubi być zmuszany do czegokolwiek. Teraz zamiast muszę będę mówić CHCĘ!
natlas1105
29 stycznia 2015, 00:05Miałam to samo w tym tygodniu! Zwalam na Blue Monday, wiadomo - końcówka stycznia, największe prawdopodobieństwo złamania postanowień noworocznych, kasy mało, bo w końcu po świętach jesteśmy no i do tego jeszcze wciąż długa zima przed nami.
emigako
22 stycznia 2015, 23:01Już się zastanawiałam co się dzieje bo nie było Twoich raportów. Tak bywa, raz mamy lepszą motywację raz gorszą. Ja akurat jestem w fazie euforii ale wiem, że za tydzień może dwa dopadnie mnie dół, coś tam wciągnę niedozwolonego i nie będzie mi się chciało ćwiczyć. Ale potem znowu przyjdzie mobilizacja i się pozbieram. Tak samo będzie z Tobą. Cztery litery do góry i bierz się za trening, przypomnij sobie jak fantastycznie się po nim czułaś !
agatka.kruk
23 stycznia 2015, 05:41Masz całkowitą i zupełną rację :)