Dzisiaj po wstaniu z łóżka (dosłownie się z niego wywlekłam) poszłam ćwiczyć z Mel B. Istny dżihad, ale nie w moim wykonaniu... Rozgrzewka, ABS i troszeczkę cardio... Wyglądałam, jakbym lunatykowała. Nie miałam siły na ćwiczenia, zapału. 15 minut to już coś, aczkolwiek liczyłam na dłuższy i intensywniejszy trening z mojej strony. No cóż, początki są zawsze trudne. Mogę się i tak pochwalić, że wyszłam z tego łóżka i "poćwiczyłam".
Na śniadanie zjadłam 2 placki owsiane (smażone na oleju, z mąką i cukrem ;/) z malinami teraz piję zieloną herbatę.
Mam problemy z wypróżnianiem się... Już 3 dzień mija, a tu nic...
Jako jedyne wytłumaczenie tego jakże "intensywnego" poranka są ćwiczenia, na które umówiłam się z moją ciocią o godz. 20.00 (Before and after aerobic Charlie Brooks) i mam nadzieję, że to naprawdę będzie totalny dżihad!