Kto nie idzie do przodu, ten się cofa.
Niestety cofam się...
Niedzielne obżarstwo mi nie służy.
Mam wielką ochotę na dużo tych mniej zdrowych rzeczy.
I na podjadanie.
Porażka.
Wiele wysiłku mnie kosztuje żeby się pilnować i marnie mi to wychodzi.
Za dużo jem. Moje posiłki zrobiły się znowu większe, bardziej śmieciowe.
Oprócz spacerów-marszów do pracy nie ćwiczę, nie ruszam się dodatkowo.
Kryzys po prostu.
Dziś dzień 9.
Mam dużo sprzątania, potem praca
i jak wrócę to będę robić obiad i zajmować się dzieckiem.
I skąd tu wytrzasnąć czas na siłownię? Ech...
Jestem już po śniadaniu:
3 kanapki posmarowane musztardą, z szynką drobiową i jajkiem na twardo.
(Nie smaruję chleba żadnym tłuszczem. Używam musztardę lub ketchup.)