Ostatnia dieta dała w łeb. Przytyłam po niej w ekspresowym tempie z dużą nadwyżką. Niestety, tyle to nie ważyłam jeszcze nigdy w życiu.
Dzisiaj za poleceniem zaczynam Chodakowską. Wytrzymałam 13 min. killera, więc muszę dokonać zmiany na coś lżejszego. Podobno to skalpel. Mam nadzieję, że będą efekty bo jestem bliska załamania nerwowego.
Nie mogę już na siebie dłużej patrzeć. W dodatku waga rośnie i rośnie i nie chce stanąć. No i przecież nie mam co na siebie już włożyć. Nie chcę kupować ciuchów w jeszcze większym rozmiarze. Szczerze powiem, że nawet słodycze przestały wyglądać zachęcająco.
No cóż jutro spróbuje swoich sił ponownie ze skalpelem tym razem. Jak dzieciaki mi pozwolą to napiszę jak mi poszło :)
mafre
14 października 2013, 16:30hej hej, ja też się przymierzam do skalpela, ale pewnie jeszcze kilka dni się ponamyślam zanim do czegokolwiek dojdzie :) powodzenia!
Wonkaa
14 października 2013, 14:30Gratuluję powrotu i życzę powodzenia !!
DorotaJ.
14 października 2013, 14:26Nie poddawaj się i powodzenia !! Trzymam kciuki !