Dzisiaj córcia dostała dwa zastrzyki. Jeszcze 10. Jak strasznie płakała przy tym drugim, nie wiem jak przeżyje to do końca wszystkich zastrzyków. Później przez godzinę kulała na nóżkę, cały czas pokazywała, że ją boli. Może pielęgniarka dała jej ten zastrzyk za szybko? Boziu, braknie miejsca na tej jej malutkiej pupeczce.
Nerwy mnie zżerają. Na zmianę chce mi się jeść to mi ściska żołądek, jestem niespokojna i nie mogę znaleźć sobie miejsca. Ćwiczę na siłę żeby coś robić, żeby nie zwariować. Tak mi żal tej mojej kruszynki.
Współczuję wszystkim rodzicom mającym chore dzieci. Cieszą się każdą chwilą spędzoną ze swoim dzieckiem, ale ile w tym jest też cierpienia i bólu. Powinniśmy wszyscy wspierać rodziców chorych dzieci jak tylko potrafimy, żeby choć na chwilę mogli odpocząć i zaczerpnąć sił do dalszej walki o szczęście dla swojego dziecka.
OlaSzyszka
8 listopada 2011, 23:09Wszystko będzie dobrze. Mała otrzymuje leki, niedługo będzie poprawa. A z tymi rodzicami dobrze wiem o czym mówisz, moja koleżanka jest mamą wcześniaczka, walczy do dziś o małego by był zdrowy i rozwijał sie prawidłowo - chłopczyk skończył 2 lata. Pozdrawiam i trzymam za Was kciuki
duszka189
8 listopada 2011, 23:00ech te jesienne wirusy u mnie w domu tez nas dopadły:(