Gdy zobaczyłam datę mojego poprzedniego postu to złapałam się za głowę. W rzeczywistości nie wytrzymałam ani jednego dnia! Do wczoraj opychałam się wszystkim co niezdrowe! Jaki rezultat? Doszło kg i wyglądam okropnie! A tyle mogłam osiągnąć w ten czas... Jednak nie poddam się! Dążę dalej do wymarzonej sylwetki. Najpierw jednak trzeba się do czegoś przyznać...
Przez te dwadzieścia dni, dzień w dzień jadłam: wypieki z cukierni (drożdżówki, rogale toffi, ciastka francuskie, pączki, eklery i wszystko co tylko mieli!), różnego rodzaju ciastka (najczęściej Hity), ogromne czekolady Milki, fast foodowe kapsalony, gofry ze słodkimi sosami, popularne batony (Bounty, Liony, Snickersy itp), a do tego piłam litry Coli. Nie trzymałam się godzin posiłków (jeśli to w ogóle można nazwać posiłkiem...). Zawaliłam poprzedni tydzień ćwiczeń, a dotychczas dowalałam Insanity, więc nie było tak źle :)
To było okropne! Dobra, bardzo przyjemne, bo kocham jeść, a w szczególności takie słodycze, ale wieczorami prócz bólów brzucha i zmęczenia, zabijały mnie wyrzuty sumienia. Dzień w dzień. Zawsze.
Poza tym zawalenie diety i treningu to nie tylko zawalenie diety i treningu. Przestrzegam Was! Wtedy wali się wszystko! Zaniedbałam prawie wszystkie sprawy w moim życiu. Zachowałam się jak totalny samolubny leń. Wstyd mi.
Choć pisząc tę notkę ślinka mi cieknie jak zerkam na to zdjęcie... dzisiaj strasznie walczę z pokusami. Tak bardzo chciałabym coś (niezdrowego, słodkiego, mega-kalorycznego) zjeść. Najem się widokiem! Muszę. Wytrzymam. Dam radę.
Dziś zaczyna się wyzwanie Ewy Chodakowskiej. Kupiłam Turbo-Wyzwanie. Tego nie zawalę. Ewa mnie motywuje.
Plan? -> Insanity bez zmian, + Turbo Wyzwanie (5x w tyg) i kuracja uzdrawiająca dr Dąbrowskiej. Spalę 1000 kcal zjem 500 kcal. Bomba. No świetnie. Nie umrę. Będę po tym wyglądać extra. Ale ile się nacierpię! Ja tak bardzo kocham jeść... przetrwam i następną notkę wrzucę szczęśliwsza ;) (choćby miało to być już jutro, wrócę tu użalać się, bo marudzić już nigdzie indziej nie mogę).
Patrzcie i cierpcie. Przepraszam Was najmocniej za to zdjęcie zakazanego jedzenia (śmieci), ale musiałam się przyznać! I spojrzeć na to klepiąc się w czoło. Jak mogłam to wszystko zjeść?! Mogłam, tak, i zjadłabym gdyby ktoś mi to teraz tu podłożył. Ale walczę! I nie zjem :D ale gdy tylko widzę słodycze...
Teoretycznie można by powiedzieć: nie rezygnuj ze słodkiego, jedz zdrowo, są dobre zamienniki. Ale niestety... trzeba pozbyć się cellulitu! I wyzdrowieć, przy okazji. A te dwa aspekty mieszczą się w kuracji! Dlatego jej się podejmuję. I choćbym miała przejść wojnę w głowie, zrobię to! Muszę pozbyć się tego ohydnego nadmiaru tłuszczu!
Więc Panienki, idziemy na trening. A zaraz potem coś zjedzmy. Ale zdrowego!
Chyba naprawdę będę potrzebować wsparcia... to trudniejsze niż się wydaje :) nigdy nie walczyłam z dietą tak jak teraz... ach!
katinka75
23 czerwca 2014, 17:01chwila przyjemności dla 5 kg więcej ;p Nie warto ;) Poza tym jak się zdrowo je to i lepsze samopoczucie jest :)
AdelineStreet
23 czerwca 2014, 18:15Racja! Ale ten fakt z 5 kg przeraża o.O
katy-waity
23 czerwca 2014, 16:58hmm kiepsko to widzę - dieta 500 kcal, (same warzywa) dzien dwa i rzucisz sie na słodkie,serio, lepiej mniej, ale nie rezygnowac ze wszystkiego..
AdelineStreet
23 czerwca 2014, 18:14A dało mi to do myślenia...