Drugi dzień walki z kilogramami,
myślę, że mogę ten dzień zaliczyć do udanych, choć nie powiem, kilka grzeszków zaliczyłam. Chociażby słodycze. Od zawsze były moją zmorą, nigdy sobie nie odmawiałam słodkości. Zawsze w duchu myślałam '' Przecież to tylko jeden cukierek, czy taki mały kawałek ciasta mi nie zaszkodzi''. Zamiast skończyć się na jednym cukierku, kończyło się na kilku, a zamiast jednego kawałka ciasta zjadałam 2. Słowa ''Nie zaszkodzi mi'' okazały się mylne. Właśnie w taki sposób osiągnęłam najwyższą wagę w swoim życiu.
Moim nowym postanowieniem jest wystrzeganie się słodyczy.
Myślę, że zacznę ćwiczyć pilates, nie dlatego, bo żyję w przekonaniu, że pilates zdziała cuda i spalę tkankę tłuszczową, tylko po to by wzmocnić kręgosłup.
Lwica97
13 stycznia 2015, 08:35Mnie na całe szczęście aż tak nie ciągnie do słodyczy. Wytrwałości! ;)