Plan na dziś... Porządki w domu, bo ostatnio jakoś nie miałam czasu i weny, potem moje marszobiegi, bo wczoraj dość późno wróciłam do domu i już nie wychodziłam. No i po córcię do szkoły. Na powrocie zahaczymy jakiś plac zabaw coby poganiać troszkę (zawsze to jakiś ruch ;)) No i do domku, bo muszę przygotować posiłki na wtorkową służbę.
Przyznaję, że zgrzeszyłam... Wczoraj mamusia przywiozła pierogi ruskie i pożarłam na kolację i na dodatek dokończyłam dziś na śniadanie... Ale idę to wybiegać, może dziś nawet jakiś trening zrobię... coś na łapki, bo muszę już zaczynać... w końcu zostało mi tylko... 132 dni do osiągnięcia celu.
Moja mantra:
JESTEM SILNA! DAM RADĘ! NIE PODDAM SIĘ!
angelek86
23 kwietnia 2013, 12:37Ojjj nie dziwię się, że uległaś pokusie i spałaszowałaś pierogi :). Też przy nich wymiękam! Dlaczego wszystko co smaczne, musi być tuczące czy niezdrowe?:( Nigdy tego nie zrozumiem ;)
Pokerusia
22 kwietnia 2013, 11:57miłego dnia;-D
Tazik
22 kwietnia 2013, 10:26Eee wybiegasz te pierożki :)) Bardzo fajna mantra! :)
agat1991
22 kwietnia 2013, 10:22Dziękuję za miły komentarz :) Akurat w moim przypadku gładka skóra to podwójna zasługa rodziców- moja mama ma 50 lat i nie ma grama cellulitu- to kwestia genów i masaży, od wieku dojrzewania uczyła mnie jak masować uda, a z kolei po tacie mam uwielbienie do zimnych pryszniców :P Tak więc ucz swoją córcię jak najwcześniej o to dbać (oczywiście bez jakichś kompleksów i obsesji), a ją przed tym uchronisz i też kiedyś będzie Ci wdzięczna ;) :P Co do pierogów- trzeba czasem zgrzeszyć, żeby potem mieć większego kopa do naprawiania błędów :P Powodzenia!
ibiza1984
22 kwietnia 2013, 10:02Pierogom ruskim nie jestem w stanie się oprzeć! Sama zgrzeszyłabym milion razy, a potem dwa miliony razy waliła się w piersi z "mea kulpa" na ustach :D