Wieczór. Postanowiłam sobie trochę odpokutować i zaglądać tu troche częściej. Piszę ten cholerny projekt na zaliczenie i trzeba się troszke oderwać bo już całkiem zgłupieje. Ale jedno jest na plus, jak jestem skupiona na pisaniu to nie myśle o jedzeniu i cała w tym prawda. Ogólnie jak jestem zjęta w domu jakimiś pierdołami, oczywiście nie w kuchni, no to jest gites! Tylko ile mozna sobie szukać zajęć nie wychodząc z domu...? Pogoda nie za bardzo spacerowa, nie chcę chłopaków brać na dwór, zaraz czegoś naniosą. Jeszcze by tego brakowało a i tak Mały zaczął smarkać, eh!
Dieta? Hm, jaka dieta, nie stosuje! Staram się tylko uważać na to co zjem. Ćwiczyć trochę mi się nie chce. Już wolę taniec. Poprostu włączam muzykę i jakieś ugibugi, dzikie węże ;o))) Po intensywnych ćwiczeniach na stepperku zrobiły mi sie jakieś takie duże uda, zarysowały mi się mięśnie. Nie zbyt atrakcyjnie to wygląda ale już lepsze mięśnie niż tłuszcz. No nic musze kończyć i brać się od nowa za tą męczeńską prace. Trzeba podejść do tego po prezydencku: nie chcem ale muszem... ;-)
Pozdrówki cieplutkie!