Nie tylko zmiana wagi, ale zmiana siebie...
Hej Kochane dziś czeka mnie pracowity dzień. Muszę posprzątać gruntownie w domku i spakowac mężusia bo wyjeżdza w delegację na tydzień (nareszcie odpoczne od ciagłego narzekania i bedę sobie panem we własnym domku).
Ten tydzień co bedzie zapowiada się potliwie ;-) i sporo nauki jezyka angielskiego. Moja mama będzie mi pomagac z dzieciakami więc mam zamiar to wykorzystać.
Teraz zaczynam walkę, a raczej gonitwę upragnionej wagi 50 kg, skoro jest juz 5 to trzeba walczyć.
Widzę, że Wy też macie ciężkie dni, ale nadal się trzymacie (racja bo po co się poddawać).
Znowu napiszę moje motto zrób dziś to czego nie chce się innym, a jutro będziesz mieć to o czym inni marzą.
Poczytałam troszke co u was przy sobotniej zielonej herbacie, a teraz tyłeczek up... i do pracy.
Powiem wam szczerze, że juz miałam nie pisac pamiętnika, ale jednak ktoś tam zagląda więc fajnie, będę tu z wami
virginia87
26 stycznia 2014, 02:28Mój "przepis na restart" jest w nowym wpisie.
MadameRose
25 stycznia 2014, 17:35Pisz, pisz i się nie poddawaj ;) Będziemy czytać.
MissPiggi
25 stycznia 2014, 15:47Ćwiczę, ćwiczę, choć tłuszczyk niekoniecznie spalać się chce, ale nie poddaję się;) Też czekam na to upragnione 5 z przodu;) Gratuluję!
BeataPaulina
25 stycznia 2014, 10:47Ja mam nadzieję, że 'spakuję mężusia' to tylko taka metafora i ostatecznie Pan się sam pakuje :)??
virginia87
25 stycznia 2014, 10:39No pewnie że warto pisac pamiętnik:-) osobiście staram się zostawić komentarz pod każdym wpisem bo wiem że to ważne dla osoby która daje wpis:-) nie zawsze to wychodzi ale staram się:-) też mam plan wysprzątania mieszkania na zicher także nie jestes w tym sama:-) tylko że ja męża w delegację nie wysyłam i dobrze bo bym umarła z tęsknoty po jednym dniu a co mówić po tyg...