Witam Was po długiej nieobecności;) Na V oczywicie zaglądam codziennie, ale jakoś zawsze brakowało mi motywacji żeby samemu cos napisać. Jakieś 2tyg. temu naprodukowałam mega długi wpis, dodałam jadłospisy, jakies zdjęcia iiii? I wszystko sie skasowało, takze zrezygnowałam i stwierdziłam że poprostu nie chce mi sie pisać kolejny raz:)
U mnie w ostatnim czasie kiepsko sie dzieje. Nie radze sobie z ogarnięciem własnego życia....Mam jeden mętlik w głowie, 1000 mysli na sekunde....Mnóstwo znaków zapytania i planów....Pieprzona chęć idealizmu w każdej dziedzinie życia sprawia że robie wszystko jeszcze gorzej niż gdybym miała zwyczajne, normalne podejście....Ja chce wszystko zrobić dokładnie, idealnie- jeśli sprzątam to wszystko ma być w 200% zorobione na błysk, więc zastanawiam się jak się do tego zabrać i wychodzi że robie to na odp**rdol bo nie starcza mi czasu.....I tak jest ze wszystkim, dokładnie ze wszystkim, nie tylko ze sprzątaniem...
Jeśli chodzi o diete...dodawanie tłuszczy wychodzi mi tak sobie, jednego dnia jest super, dodaje masło, żółty ser, smaże jajecznice na maśle itd., a następnego znowu zapycham się waflami ryżowymi i jabłkami czy innymi owocami bo stawiam na ilość....Oczywiście okresu jak nie było tak nie ma i strasznie mnie to martwi.
Z moją matką też jest bardzo kiepsko, a raczej z naszymi kontaktami. Kiedyś Wam pisałam że moi rodzice akceptują jedynie ten mój tzw. "zestaw podstawowy" jeśli chodzi o ćwiczenia czyli rowerek stacjonarny i hula hop....otóż już nie akceptują....Teraz dzień w dzień mam awantury że za dużo ćwiczę;/ że jestem za chuda itd. Ja nie chce już chudnąć ale też boje sie przytyć i ćwiczę tylko dlatego żeby nie przytyć, a ona każdego dnia widzi o 5kg mniej u mnie;/ Wczoraj doszło do tego że praktycznie zrzuciła mnie z rowerka, rzucała się do bicia, o mały włos nie potrzaskałaby mojego telefonu komórkowego..do tego lekko naderwała książke z biblioteki którą właśnie czytałam. Chciała mi zabrać rowerek ale zaczełam się z nią kłócić/szarpać.....powiedziałam że to nie ona mi na niego dała, więc wara od niego;/ Bo taka prawda, sama sobie na niego zarobiłam i sama go sobie kupiałam. Od tego zdarzenia nie rozmawiam z nią i unikam jak ognia. Dzisiaj ja miałam wolne a ona poszła do pracy więc mogłam spokojnie poćwiczyć, ale jutro...wtedy kiedy jest szansa że ona wyjdzie z domu to i ja bede musiała pójśc do pracy, więc ćwiczyć moge tylko rano kiedy i ona będzie w domu, ale aż się boje jak na to zareaguje, sądząc po wczorajszych zdarzeniach to jest człowiek nieobliczalny, kto wie co jej strzeli do łba...;/
Wczoraj załozyłam temat ze swoimi zdjęciami, zrobiłam to z mojego starego konta, jedne dziewczyny pisały że wyglądam za chudo inne że jest ok. Ja wiem jedno, moja góra wygląda chudo, ale dopiero przy takiej wadze i wyglądzie górnych partii ciała jestem w stanie zaakcetowac moje uda które zawsze były dla mnie wielkim kompleksem, jesli przytyłabym to może troszeczkę poszłoby na górne partie a wiekszość na uda i biodra, taka mam sylwetkę, ale nie zgodze się z paranoja mojej matki....Powiem Wam tylko że ja juz psychicznie nie wyrabiam..codziennie awantury, teraz to już nawet bójki po tym co było wczoraj. Doszło do tego że poprostu boje się jutro ćwiczyć bo nie wiem jak to sie skończy.
Dobra kończe bo miałam napisac 2 zdania a jak zwykle się rozpisałam, a jutro wrzuce te zdjęcia o których pisałam;)
jelizawieta1992
12 września 2012, 08:30miałam bardzo podobnie- baaardzo bałam sie przytyc, jeździłam na stacjonarnym po ok 1godz po każdym posiłku i jestem chora na punkcie moich ud. W domu był sajgon, wszyscy się wkurzali az pewnego dnia po prostu brat mi wziął ten rower i rozkręcił:( Życzę Ci jak najlepiej, ale nie za dobrze robisz a twoja mama po prostu panikuje, nie wie co robić a boi się o Ciebie. Spróbuj postawić się w jej sytuacji...Nie będziesz mogła całe życie jeździć a jak Ci tego nagle zabraknie to....będzie źle. Taka sytuacja przynajmniej dla mnie była nie do zniesienia, psychicznie nie wyrabiałam bo tak chciałam jeżdzić a nie miałam na czym... Też nie miałam okresu, wydałam kupę ciężko zarobionej przeze mnie kasy....Byłaś u ginekologa???
kotusiek
11 września 2012, 08:30Kochana chęc dażenia do idealizmu i perfekcji to swojego rodzaju choroba, nie można aż tak wszystkiego brać serio w życiu, wiem co mówię, bo miałam identtycznie, w dodatku własnie kłótnie z rodzicami na tej samej płaszczyźnie były wręcz codziennością. Spokojnie, szał amy jest w pewnym sensie też dziwny, ale może spróbuj zrozumieć i podejść bardziej z lekkościa do życa- będzie dobrze :)
MysiaPysia000
11 września 2012, 07:50Ja chyba mam to samo. Wszystko musi być do kreseczki inaczej jestem zła ;p. A co do mamy to może porozmawiaj z nią na spokojnie? Może to coś pomoże ;)
imperfect1997
11 września 2012, 05:43Może Twoja mama ma rację? Warto się nad tym zastanowić. Spróbuj ją zrozumieć, to normalne, że martwi się o swoje dziecko. Kocha Cię! :) Przecież Ty na jej miejscu pewnie postąpiłabyś tak samo, nie mam racji? ;) Spójrz na to od jej strony, uspokój ją, porozmawiaj, pójdź na kompromis :) Powodzenia! :*
augenblick
10 września 2012, 21:48musisz troszkę zwolnić bo się nam tutaj rozchorujesz z tych nerwów, wrzuć te zdjęcia do pamiętnika to zobaczymy jak to z Tobą jest:)