Zbierałam się do tego wszystkiego naprawdę jak ta sójka za morze ,ale ostatecznie liczby nie kłamią ,a nawet muszę przyznać lekką mnie napawają dumą. Całkowity bilans przebytego w lutym dystansu to 230 km :) - do tej pory dla mnie najwięcej ever. Ale spokojnie , 201 km to dystans przebyty na rowerze. Wciąż jednak marzę że kiedyś taki udział będzie miało bieganie. Tym razem 29 km to bieganie i spacery mniej więcej pół na pół. Ale to nie koniec tej cudownej wyliczanki. Luty zamknęłam z sumą 6 godzin i 40 minut z osławionym skalpelem Ewy Chodakowskiej. Zaczęłam w połowie miesiąca ,i ostatecznie luty skończyłam z 10 treningami na koncie - efekty? Efekty po zaledwie dwóch tygodniach to -3 cm w biodrach oraz -1 cm w obwodzie brzucha - jak dla mnie na 2 tygodnie to jest mega efekt. Oczywiście do tego cały czas trzymam dietę ,codziennie jeżdżę do pracy rowerem (niewiele bo niewiele ,średnio 8 km dziennie) oraz extra pedałowanie w łikend około 25 km. No cóż jak już zaczęłam ,to zaczęłam. Po ciuchach zdecydowanie czuje różnicę ,ale póki co zmiany zauważam niestety tylko ja. Chociaż w niedzielę założyłam spodnie ,w które z dumą się wcisnęłam na początku lutego - ale naprawdę się "wcisnęłam". W każdym razie mąż mnie zobaczył i mówi "spodnie masz za duże". No cóż ,nie muszę chyba dodawać ,że już do końca dnia miałam humor wyśmienity bo "spodnie mam za duże" :)))) Ewidentnie luz w biodrach. Brzuch już też się tak tragicznie nie wylewa. Jest jak najbardziej nadal za duży ,ale to już nie to :) I tak sobie nawet zaczęłam myśleć ,że jak faktycznie te ćwiczenia z Ewka mi dadzą jakieś efekty to normalnie chyba ja ukocham. Ale zaraz potem przyszła myśl "moment moment ,to nie Ewka ćwiczyła za mnie niemal codziennie przez ostatnie dwa tygodnie - to byłam JA .... no to się chyba ukocham" :))) W sobotę był ostatni dzień miesiąca ,jak pewne wiele z was zauważyło :) ,a mnie w endomondo brakowało 24 km na rowerze żeby w końcu przekroczyć 200km w miesiącu. Pogoda jednak nie była perfekcyjna do jazdy na rowerze ,nie lało ale całkiem nieźle wiało. Chyba do 16:00 trwały rozterki czy powinnam iść i wykręcić te brakujące km ,czy nie. Jakoś mimochodem mówię do męża ,że ja jeszcze muszę iść i 24 km przejechać ,na pytanie dlaczego mówię "bo mi tyle do 200 brakuje " .... usłyszałam cos w stylu pogrzało Cię - no i mnie pogrzało i wykręciłam 25km. Workout miałam taki ja jasny gwint. Trasę wybrałam standardową ,nad morze ,a tam to juz tak wiało że masakra. W jedna stronę micha zadowolona bo wiatr w plecy więc prędkość 7 worp i zero oporu. W drugą prawie cały czas na pierwszym biegu ,pod wiatr, momentami obsypywana piaskiem z wydm. Czasem mi się wydawało ,że juz nie jadę tylko stoję w miejscu i szybciej będzie zsiąść i poprowadzić rower - ale nie zsiadłam ,myślę tylko że dość zdrowo przeklinałam przez ten odcinek :))) Marzec spokojnie - spacerem ok 7km ,i oczywiście już wczoraj była kolejna Chodakowska. No jedziemy z tym koksem!
ertna
4 marca 2015, 22:39Pięknie :)
Wiosna122
4 marca 2015, 21:08CZAD!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
MonikaGien
4 marca 2015, 20:23Pieknie! Gratuluję i pozdrawiam :-)
mona26r1
4 marca 2015, 12:08Pewnie, ze to siebie powinnaś ukochać :) :) :) ja też tak pewnie będę dobijać km, bo zachciało mi się 300 km z endomondo w marcu :) ale łącznie rower i bieganie :) To jedziemy z tym koksem ! :)
Mileczna
4 marca 2015, 12:48hihihi no tak nieśmiało to sobie właśnie tez taki cel postawiłam :)
paullina989
4 marca 2015, 11:25gratulacje, może i ja się węzmę za Ewkę
Evcia1312
4 marca 2015, 10:13A KIEDY TY PRZYTYŁAS, PRZECIEZ MIAŁAS COS 74 KILO?CZY SIE MYLE?
Mileczna
4 marca 2015, 14:59no..... było kiedys tak pieknie ,a potem dostałam awans i przeprowadzke do Holandii i z tej radość az przytyłam :))) to już drugi raz przy przeprowadzce mi się zdarzyło - następnym razem sie musze jakoś zabespieczyc :))
Norgusia
3 marca 2015, 21:21Gratuluje aktywnego lutego!!! i życzę nieustającego zapału na marzec! a pomyśl ile dodatkowych kalorii spaliłaś przy takim kręceniu pod wiatr!
Mileczna
4 marca 2015, 09:01szkoda ,że w endo nie ma takiej kategori "jazada na rowerze pod wiatr" :)
kiryaa
3 marca 2015, 21:19No i najwazniejsze to docenić własny wkład w efekty, gratuluję za dużych spodni :) Hmm moje chyba też powoli się takie robią :)
Mileczna
4 marca 2015, 20:27to uczucie jest bezbłędne :)
Magdalena762013
3 marca 2015, 21:03Bardzo mi sie podoba Twoja weekendowa motywacja. Warto wyznaczac sobie cele i do nich dazyc, nawet jak przyslowiowy (a tu nawet realny) wiatr w oczy... Gratuluje tez spadkow w obwodach. No i tekst meza o za duzych spodniach - na samà mysl warto cwiczyc juz do konca zycia:))
Mileczna
4 marca 2015, 09:02dokładnie :)
Evcia1312
3 marca 2015, 16:10jestes dzielna
holka
3 marca 2015, 14:18O żesz Ty :) Ale dajesz czadu na maxa...czekam na fotki w za dużych spodniach...takie jak kiedyś :) Brawo! Wielkie brawa za pokonanie wiatru i piachu ;) a przede wszystkim za to,że potrafisz się zawziąc i do przodu a centymetry w dół :)
Mileczna
4 marca 2015, 20:29na pewno wstawię!
MllaGrubaskaa
3 marca 2015, 14:13Świetnie ;)) Tak trzymaj :))
Miklara
3 marca 2015, 12:08Ale super! Czyli jednak trzeba ćwiczyć, trzymać michę i cm będą spadać. Niby takie oczywiste a tak trudne zarazem :) Ja ostatnio pedałuję w domu na trenażerze.
Mileczna
3 marca 2015, 12:47wierz mi troche mi zeszło zanim te oczywsitość wporowadziłam w życie :)
Mileczna
3 marca 2015, 12:48jeste jeszcze jedna oczywisctość - gdybym zabrała sie za siebie wczesniej może nawet było by juz po wszytskim :)))
Miklara
3 marca 2015, 13:12No te oczywiste oczywistości :) ja też je muszę szybko wprowadzić w życie bo inaczej będzie źle. Wiesz co, mi się wydaje, że w naszym przypadku nigdy nie będzie po wszystkim. Chwila luzu i nieuwagi a znowu wszystko będzie wracać. Nas już obowiązuje kontrola żarełka i sport do końca życia. Takie życie ;)
Mileczna
3 marca 2015, 13:41niestety mnie sie też tak wydaje :( ... a może trzeba znaleść jasna strone tej sytuacji - do końca życia możemy mówić :wychodzę pobiegać - bezkarnie opuszczając każde pole bitwy :) w Poslce to jeszcze trochę kosmos ,ale na zachodzie wychdzą pobiegac w porze lunchu.... kilka lat temu w oddziale w Polsce dzefem był anglik przez jakieś dw alata i on się normalnie przebierał w dres (zreszta z tego co opowiadano dość pocieszny) i opuszczał biuro znikając na jakis czas w lesie :)
ar1es1
3 marca 2015, 11:07Zawzieta jestes-to dobrze;)) Super spadki cm! U mnie od stycznia tez cos tam w dol nareszcie...Wczoraj dalam sobie wycis z kettle;)) Pozdrawiam.
MadameRose
3 marca 2015, 11:04A ja czekam aż znowu jakiś polmaraton przebiegniesz :-P
Mileczna
3 marca 2015, 13:52przegapiłam rejestrację do Hagi i jestem nieco wściekła na siebie ...następny mi dopiero wypada w maju
Oktaniewa
3 marca 2015, 10:08Brawo! Jestem z Ciebie dumna :D Zazdroszcze morza.. :)
Mileczna
4 marca 2015, 09:49ma nadzieję ,że mi sie ono nie znudzi nigdy :) ...choc nie ukrywam na tej bezkresnej równinie już strasznie tęsknię za górami :)
wiosna1956
3 marca 2015, 10:04no tylko gratulować !!!!!!
Nocka23
3 marca 2015, 09:50no , no :) bardzo dobry luty :) 3mam kciuki za marzec :)
ulawit
3 marca 2015, 09:39Bardzo ładny wynik w lutym, ja jeszcze do roweru się nie mogę przekonać, cały czas mnie pogoda pokonuje ;) Gratuluje i tak trzymać :)
Mileczna
3 marca 2015, 11:26Komentarz został usunięty
Mileczna
4 marca 2015, 09:50nie no ja tu jednak mam łagodniejszy nieco klimat ,temperatury wbrew pozorom nie są zawrotne ale jednak ...a pozatym przy takiej ilości ścieżek rowerowych to grzech jeździć samochodem ... w Polsce jak nabijałam 40 km roweru miesięcznie to już był max maxów :)
Pokerusia
3 marca 2015, 09:30fajne to: ,,no to się ukocham,, zapożyczam tekst jeśli pozwolisz i będę go sobie powtarzała po każdym treningu:) Jedziemy,jedziemy!
Mileczna
3 marca 2015, 12:46yyy ...mówiąc szczerze to chyba zapożyczyłam go od babci: no choć niech cię ukocham :))))