Ja już zdecydowanie przestaje zaprzeczać ,że moje bieganie jest rodzajem choroby. Z tą jednak specyfiką ,że mam nadzieje iż jest to choroba nieuleczalna. Póki co wszystko na to wskazuje :) Wczoraj kolejny bieg z Truchtaczami ,lub jak to mój mąż nieco lekceważąco sparafrazował Tuptusiami:). W każdym razie było nas wczoraj aż 13 osób ,ale najważniejsze jest to że oprócz mnie były aż 2 dziwczyny! To był naprawdę jeden z najfajniejszych biegów jakie w życiu miałam. Nareszcie biegłam z kimś kto ma takie samo tempo jak ja ,z kim trochę można porozmawiać ,trochę posapać. Ale dodatkowo uwierzyłam w tezy chłopaków ,że biegam nieco szybciej niż dziewczyny przecietnie. Jak biegałam tychlko z chłopakami ,a właściwie za nimi :) to niestety jest takie poczucie ,że się nie nadąża i jest to lekko deprymujące. A wczoraj luz ,na podbiegu miałyśmy takie tempo ,że ja faktycznie mogłam swobodnie rozmawiać. Średnie tempo z całego biegu nam wyszło 6:35 - extra. Jednak dziewczyny się zdecydowały na 8 km ,ale ja i tak byłam zachwycona. Mam nadzieje ,że znalazłam swoje siostry biegaczki :) I sie tez okazuje ,że na Orlen Warsaw Marathon nie tylko jedzie sporo Vitalijek ,ale także cała masa Truchtaczy - to jest po prostu niesamowite! A ja głupia na poczatku stycznia śmiałam myśleć ,że ten rok nie może być lepszy od zeszłego. Sam styczeń i luty bije 2013 na łep i szyję :))))) A to dopiero dwa miesiące ,strach pomyśleć co będzie dalej. Dobra dość o tym :)
Kilka osób mnie ostatnio pytało o to jak sobię poradziłam z ciezkim do opanowania odruchem "napadu na lodówkę" zaraz po przyjściu z pracy. Ja mam w sumie dwa sprawdzone sposoby na to. Po pierwsze zawsze zjadam coś przed wyjsciem z pracy. To wcale nie musi byc lunch itp. Fakt ,że czasem mi sie uda coś przygotowac w domu (np. mała miske warzyw gotowanych ,które sobie w pracy odgrzewam w mikrofali) ,ale zazwyczaj wsuwam jogurt lub 2-3 chlebki typu podeszwa :) posmarowane jogurtem. Jak mam coś to położę na to (wedlina ,pomidor) ,a jak nie to tylko z jogurtem. W ogóle ostatnio taki mam nowy patent ,że zamist serków do smarowania używam jogurt grecki - mnie to bardziej smakuje. Spróbowałam oczywiście kiedyś przypadkiem ,bo brakło mi serka do smarowania i doszłam do wniosku że super wymiana. Zatem po pierwsze cos przekąsic przed wyjściem. A drugi mój sposób to organizowanie aktywności zaraz po pracy. Fakt ,że teraz biegam i się siłuje na siłownie ,ale kiedy zaczynałam to był 30 minutowy spacer z kijami - a i tak był to na samym poczatku dla mnie wysiłek. Wierzyc mi się teraz nie chce ,że ja po pierwszym takim marszu w styczniu zeszłego roku miałam zakwasy na całym ciele. Ale tez dzięki temu się tak w tych kijach rozkochałam ,bo to był dowód na to że naprawdę nordick walking angażuje grupy mięśni całego ciała.
Dla mnie wysiłek w tym kluczowym momencie dnia ,tuż po przyjściu z pracy w poczatkowej fazie odchudzania był bardzo ważny. Przede wszystki dlatego ,że pozwoliło mi to przekierować moje myśli z lodówki na sport po prostu. Dla mnie te 30 minut po przyjściu z pracy było zawsze dużo tragoczniejsze w skutkach niż wieczorne podjadanie ,z którym aż takich problemów nie miałam. I nic w tym dziwnego kiedy człowiek jest od jedzenia uzależniony, kiedy to jest najłatwiej dostępny uśmierzacz "bólu" takiego jakby egzystencjalnego. Przychodzi człowiek zmęczony ,zły i jak jeszcze do tego troche głodny to co może być lepszym sposobem na poprawienie nastroju niż ulubiony smakers? Dziś dla mnie odpowiedź jest oczywista: SPORT. Im bardziej jestem wypruta po pracy tym bardziej jest mi ten wysiłek potrzebny. Jedzenie jako takie ,a już szczególnie ulubionych smakersów najnormalniej w świecie powoduje wydzielanie się endorfin ,dzięki temu jest nam miło ,bezpiecznie - po prostu naćpywamy się endorfinami. Ale to jest super złe ich źródło ,bo ma katastroficzne skutki uboczne. Nie to co SPORT :) To całkowicie darmowe ,pozbawione katastrofalnych skótków ubocznych źródło najcudowniejszego narkotyku jaki znam - ENDORFIN. W dodatku to źródło jest silniejsze , i są dodatkowo pozytywne skutki uboczne w postaci zdrowego ciała ,wyglądu i ciągle rosnacego zadowolenia z siebie. Więc jaki sens ma przyjmowanie tego samego narkotyku z fatalnego źródła jakim jest nadmierne objadanie się ,skoro w zasiegu każdej z nas znajdują się nieograniczone pokłady czyściutkich endorfin nie obarczonych żandym złym skutkiem ubocznym? No wiem ,że czasem sa kontuzje ,ale jak sie jeździ samochodem to też można mieć wypadek ,a jednak nie wszędzie chodzimy pieszo.Więc? Wiec ruszajmy do roboty ,fedrujmy te pokłady energii jakie każdy dosłownie może posiąść - jeśli tylko chociaż odrobinę chce :)
swistalia
7 lutego 2014, 12:56weź mnie zaraź tą swoją chorobą
sempe
7 lutego 2014, 12:33Jutro po 2tyg wracam do biegania, a Tobie gratuluję takich postępów. Pozdrawiam
grubelek1978
7 lutego 2014, 12:27W całej rozciągłości masz racje- kije są ekstra i dla początkujących i dla leni jak ja :) Wiesz, że zostało mi 20 km.. jutro będę w ZG ... a dziś wieczorem ogłoszę do kogo idę z ZG... więc uważaj :D Strasznie dobry i pozytywny duch jesteś!
gruszkin
7 lutego 2014, 12:10Powinnaś zebrać swoje złote myśli i wydać książkę, to nie jest kpina.... Super, że dziewczyny dołączyły, masz rację być na końcu zawsze deprymuje na dłuższą metę...Oby były tak wytrwałe jak ty, ale pewnie są skoro pykły 8km i to w takim tempie.
Martyna30
7 lutego 2014, 11:57no właśnie! nie jedzenie nocne, nie jedzenie wieczorne, a jedzenie wszystkiego naraz zaraz po wejściu do domu! Masakra! To właśnie sposób na rozładowanie stresu, niestety, bo może być obojętnie co byle dużo. Ale się rozbiegałaś, fajnie, fajnie:)
minobreesmi
7 lutego 2014, 11:52Bo człowiek ma takie dziwne przyzwyczajenia że jak się wraca z pracy to trzeba od razu jeść. Ja jak zaczynam ćwiczyć głód odchodzi w zapomnienie. A tak poza tym wróciłam do biegania tak mnie ostatnio mobilizowalas :-) wczoraj był mój pierwszy bieg od zeszłych wakacji i jestem zadowolona bo udało mi się biec bez przerwy przez 26 minut uważam że jak na pierwszy trening po tak długim czasie poszło dobrze :-) pozdrawiam i życzę miłego dnia :-)
barbra1976
7 lutego 2014, 11:51genialnie nazwalas sportowe endorfiny czystymi:)))