Witajcie Dziewczyny:)
Mam nadzieję, że dieta i ćwiczenia idą wam lepiej niż mi.
No w sumie...jeśli ruszacie chociażby nogą pod biurkiem
to już wasza aktywność przewyższa moją.
Przez sobotni egzamin nie byłam na siłowni kilka dni.
W domu się nie zbiorę do ćwiczeń, no nie ma opcji.
Więc dupa.
Dieta pół na pół, coś tam zdrowego, coś tam niezdrowego wpadnie.
Luty miałam zacząć dobrze, zaczęłam wręcz przeciwnie- rewelacja.
Ale...właśnie, pewien temat chciałam dzisiaj poruszyć.
Temat jęczenia, marudzenia typu:
"Oj jaka ja jestem beznadziejna, jaka ja jestem okropna,
gruba świnia, normalnie żyletkę i do piekła ze mną".
Po co tak o sobie pisać? No po cholerę?
Nie powiecie tak do przyjaciółki czy nawet obcej osoby,
a mówicie tak same do siebie.
Po co zrzucać się do parteru
i dodatkowo przygniatać negatywnym myśleniem?
To, że zjadłaś żelka (czy żelkę? odwieczny problem nazewnictwa) /ciastko/kebab/tonę frytek/stos chickenburgerów to nie powód,
by siebie nienawidzić i od razu czuć się beznadziejnie.
Każdemu, nawet najbardziej hardej
wojowniczce odchudzania zdarzają się wpadki,
gorsze dni, kompulsy.
Tak jak na przykład mi: dzisiaj z 5 cukierków, ostatnio czekolada, tortilla no i co? Zdarza się. Jesteśmy tylko ludźmi.
Jak sobie powiem, że jestem beznadziejna to zjem kolejne cukierki, żeby tą swoją beznadziejność wypełnić jeszcze większą beznadziejnością. I tak w kółko.
Nie raz połasiłam się na słodkie,
ale nie zarzucam przez to diety i nie mówię :
"Dobra, jutro zaczynam od nowa", tylko myślę sobie: "Zdarzyło się, ale idę dalej".
Nie lepiej przyjąć na klatę taką wpadkę i iść dalej z podniesioną głową?
Nie lepiej po 4-5 dniach obżarstwa uśmiechnąć się samej do siebie i powiedzieć:
"Uda mi się" zamiast:"Po co ja żyję, skoro nie potrafię schudnąć?"
Natchnęło mnie do tego tematu, bo coraz częściej widzę tego typu wpisy,
wpisy pełne samokrytyki, często totalnie niepotrzebnej.
Nawet najlepszym zdarzają się upadki.
Grunt to się podnieść i dążyć do celu.
A nie jojczeć, jęczeć i marudzić, jakie to my beznadziejne.
Pamiętaj, że dieta to masa wyrzeczeń i bez upadków się nie obejdzie,
a tylko pozytywne nastawienie i polubienie siebie
pomoże ci walczyć z problemami, które napotkasz na swojej drodze:)
Noo, trochę się nagadałam, ale myślę, że sens wyłapałyście:)
Cukierek to nie koniec świata, kebab to nie koniec świata,
bo jakby to wszystko miało być końcem świata to mój już dawno by nie istniał:)
Byłam wczoraj na imprezie w klubie, ze znajomymi.
Piłam pyszne drinki i bawiłam się super:)
Dietowo to było średnio, a nawet poniżej średniej, ale już się poprawiam:)
W sobotę zobaczyłam na wadze spadek- minus 0,9 kg:)
aktualna waga- 71,8 kg:)
Czyli powoli, powoli do celu:) a cel coraz bliżej!:)
Koleżanka z którą nie widziałam się od września ledwo mnie poznała w klubie,
w ogóle mnóstwo znajomych, którzy dawno mnie nie widzieli mówili,
że się bardzo zmieniłam, na lepsze:) Miło:)
Jak w tytule- poczyniłam kolejne zakupy.
Po co? Nie wiem, ale grunt że nowa szmatka jest:P
O srebrnym metalicznym sweterku marzyłam od jakiegoś czasu,
udało mi się kupić w Reserved za 39 zł:)
A sukienka to przypadkowy zakup z Auchana-
planuję ją ubrać na walentynki (i jednocześnie rocznicę z S.) i uwaga- kupiłam rozmiar M!:D
Parka- to łup z wymiany na vinted.pl:)
Szkoda tylko, że przyszła z plamami, ale cóś...tak mi się podoba,
że bedę próbowała z nimi walczyć:)
A kożuszek- łup z lumpeksu, idealny na wiosnę będzie:)
od razu zobaczyć możecie mój wczorajszy zestaw z imprezy:)
O menu pisać nie będę, bo szkoda miejsca:P
Jutro poniedziałek- wracam na właściwe tory, żeby osiągnąć do 15.02 swój cel:)
Jadę jutro do mamy, będzie zupa fasolowa:D mniam <3
Dołączę wam tylko fotomenu z ostatniego tygodnia:
fijka89
2 lutego 2014, 22:59Ładnie wyszłaś na zdjęciach ;)
bella.17.
2 lutego 2014, 22:42Kochana, mądrze prawisz, wyglądasz genialnie, nic tylko gratulować! ;-)
misiek19851985
2 lutego 2014, 22:32masz rację, beznadziejność goni beznadziejność ;( tak już jest, że sami się nakręcamy...Ja np nie potrafię zaprzestać na 1 cukierku, a czesto też bywa tak, że specjalnie się dołuję, żeby się rzucić na jedzenie z tej strasznej rozpaczy...
NeedToBePerfect
2 lutego 2014, 22:22Gratuluję spadku. Łupy ekstra! :)
pokahontass
2 lutego 2014, 22:20pięknie wyglądasz :) świetne ciuszki :) i myśl pozytywnie! życzę powodzenia :)
Gosia8D
2 lutego 2014, 21:46ale fajna sukieneczka i kożuszek też bardzo zgrabny ;)
maelo
2 lutego 2014, 21:36parka jest cudowna !!!!!!
aiishha
2 lutego 2014, 21:25Masz rację takie gadanie nie pomaga i do niczego konstruktywnego nie prowadzi. Każdemu zdarzają się wpadki i to nie powód by się nienawidzić, zaprzestawać diety, czy zamykać się w domu. Ale wiesz ponarzekać jest o wiele prościej..... Dlatego walczmy z tym naszym narzekaniem a będzie nam się lepiej żyło - nawet z wpadkami dietowymi:) Co do zakupów to super futerko:D Gratuluję spadku - Twój cel jest już na wyciągnięcie ręki:) zazdroszczę :)
typowa
2 lutego 2014, 21:25I dobrze mówisz! Ważne jest żeby nawet jak zdarzy się wpadka powiedzieć: ok, zawaliłam, ale jestem zajebista i od jutra wszystko wraca do normy:)
natalie.ewelina
2 lutego 2014, 21:07wspaniala jest ta parka....a ty jestes sliczny mocna kobieta...pozdrawiam
EjChodzTu
2 lutego 2014, 21:01wygladasz zajebiscie w tej sukience!! facet rozpłynie sie jak Cie w niej zobaczy :) a co do jojczenia to masz racje, duzo tu dziewczyn z malo pozytywną energia a przeciez na sukces składa sie tez wiele porazek :) przypomniał mi sie cytat nie pamietam skad " Różnica między wygrywaniem i przegrywaniem zwykle tkwi w... niepoddawaniu się." cos w tym jest :)
Rakietka
2 lutego 2014, 20:55Kurczę dobry ten Twój wpis na temat podejścia nas samych do siebie, tyle prawdy. A ciuszki jak zwykle genialne, zazdroszę tej umiejętności ich doboru ;)
occhiazzurra
2 lutego 2014, 20:51sukienka jest rewelacyjna :)
slimsoul96
2 lutego 2014, 20:49Tak to wszystko ujęłaś w bardzo mądrych słowach. Nie można się poddawać, po prostu nie można. Sama też spróbuję po tym wpisie mniej narzekać na swoje ciało, bo co jak co ale sporo się już nasłuchało złych komentarzy ode mnie samej. Tak więc więcej słońca i pozytywu w życie trzeba wprowadzić. Pyszne jedzonko. Sweterku nie odważyłabym się kupić, ale ze muszę przyznać, że tak jak ty go założyłaś, z takimi dodatkami wygląda naprawdę świetnie. Ale i tak osobiście zakochałam się w parce i kożuszku ^^
Lena_
2 lutego 2014, 20:47Super wpis, trzeba siebie traktować dobrze wtedy i dietka idzie nam lepiej ;)