Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
aktywność fizyczna nie jest tylko dla
kulturystów!!


Ostatnio zaczynam coraz częściej mieć wrażenie ,że nadal funkcjonuje dziwna opinia o aktywności fizycznej. Jak ktoś jest otyły i ćwiczy to jest jeszcze dla społeczeństwa zrozumiałe - odchudza się i się musi ,podkreślam musi męczyć. Ale osoby bez nadwagi to już nie koniecznie. Już nawet pare razy usłyszłam "po co ty jeszcze ćwiczysz ,przecież jesteś już szczupła". I kurcze zasmuca to ,bo wychodzi na to że ludzie nadal nie chwytaja o co w tym wszystkim chodzi. Trzeba przyznać ,że wszechobecna moda na bycie fit jest już nieco męcząca ,ale ja osobiście przyjmowałam to na miękko z myślą że właśnie coś dotrze do społeczeństwa. Ale jakoś mam wrażenie ,że ogranicza się to tylko do pewnej "mody". A powinniśmy to mieć w naszych codziennych zwyczajach jak mycie zębów ,czy zmianę bielizny. To jest coś co utrzymuje nasz organizm w zdrowiu po prostu. I nie chodzi mi bynajmniej o to ,że każdy powienien mieć ciało modelki /modela.  W sumie do mnie niedawno dotarło ,że w ostatniej chwili - mam nadzieję - zapobiegłam tragedii :) W sensie zabrałam sie za siebie ,poprawiłam swoja sprawność i ulżyłam stawom uciekając od otyłości. Mam taką znajomą ,pare lat stasza ode mnie. Super szczupła i zgrabna całe życie. Na swoje lata też nie wygląda. I kurcze kobitka 40 tki jeszcze nie ma i grozi jej poważna operacja kregosłupa ,bo niestety mięśnie przyszkieletowe za słabe i non stop wysunięcie kręgu jej się przytrafia. No naprawdę mnie to przeraziło. A wystarczyłoby regularnie kilka prostych ćwiczeń na wzmocnienie kregosłupa i nie byłoby tematu. I tak sobie znowu pomyślałam ,że to wielkie szczęście że jednak mi się ta nadwaga przytrafiła. Kiedy byłam szczupła ,lub kiedy uważałam ,że jestem szczupła w życiu bym się nad czymś takim nie zastanawiała. I generalnie mam wrażenie ,że większość patrzy na mnie jak na wariatkę kiedy za bardzo się zaczynam zachwycać np. bieganiem. No bo jak to "męczysz się i jesteś z tego zadowolona?" . A najśmieszniejsze ,choć może raczej tragiczne, jest to że ja myślałam dokładnie tak samo. Jeszcze 1,5 roku temu uważałam biegaczy za szaleńców. Fitness był dla mnie sposobem na zabicie czasu ,a siłownia miejscem spotykań mięśniaków. Ale niestety żeby to wszystko zrozumieć musiałam doprowadzić do ruiny swoja kondycję. Ja uważam ,że kobieta może być piekna w każdym wieku i z każdą wagą - i niestety to przekonanie mnie troszke zgubiło. Bo faktycznie nie każda musi mieć brazylijska pupę i kaloryfer na brzuchu - byłoby to conajmniej nidne. Ale nie oznacza to także ,że można bez pamięci siedzieć na kanapie ,wtryniać chipsy i z obrzydzeniem patrzeć np. na biegaczy. Gdybym 3 lata temu nie popadła w takie właśnie myślenie całe to przedsięwzięcie nie było by potrzebne. Wystarczyło chodzić sobie regularnie na spacerki. Lub chociaż raz w tygodniu iść na fitness i nie było by tematu. Ale nie ma tego złego co na dobre nie wychodzi. Przez ten ostatni rok dowiedziałam się o sobie więcej niż przez wcześniejsze 30 lat :) Nauczyłam się więcej niż we wszystkich szkołach. A najbardziej niesamowite jest ,że ten nowy styl życia przekłada się na każdą jego dziedzinę. Kiedyś byłam strasznie nerwowa ,może nie okazywałam tego całkiem publicznie ,ale psychicznie każdy problem sporo mnie kosztował. Bez końca zadręczłam się myślami. A teraz - mistrz zen ,królowa cierpliwości :) W końcu wsytarczy przebiec pare kilometrów :) Rozwiązanie zawsze się w którymś momencie pojawia ,a wprawianie serca w palpitację przy każdej okazji jest bezcelowe. To może głupie ,ale kiedy już mnie naprawdę coś do ściany przyciśnie zamykam oczy i wyobrażam sobie siebie biegnącą przez cudowną leśną aleję - działa za każdym razem.

Oczywiście to co ja robię (biegam ,pływam ,chodzę na fitness) wedłóg niektórych jest już katowaniem się. Ale mniejsza z tym. Jestem ze sobą dzięki temu bardzo szczęśliwa ,co przekłada się na relacje ze wszystkimi ludźmi - nawet z tymi ,którzy uważaja mnie za wariatkę :)))))

P.S. przepis na chlebek zamieszczę jutro lub w niedzielkę :) ,a pieczemy go sobie normalnie w piekarniku

  • mlle_fitness

    mlle_fitness

    10 stycznia 2014, 10:31

    Masz rację w 100%. Nasze społeczeństwo cechuje się wieloma sprzecznościami. Jeśli ktoś jest grubszy to pewnie nie jest w stanie biec, ani ćwiczyć dłużej, jesli ktoś jest szczupły to po co ma ćwiczyć? Do mnie na zajęcia przychodzą różne osoby. Ostatnio miałam na zajęciach Step&Shape Panią otyłą, obstawiam 1szy stopień otyłości. Nawet nie wyobrażasz sobie jak śmigała!!! Przebiła wszystkie klubowiczki, wymiatała układ, wzmacnianie - jednym słowem wszystko. Z drugiej strony mam dziewczyny chude jak patyki, które nie są w stanie zrobić 15stu przysiadów, bo już sapią i jęczą z bólu. Ludzie nie biorą pod uwagę, że po pierwsze i najważniejsze - ćwiczy się dla zachowania ogólnej sprawności organizmu i nie jest ważne czy jesteśmy chudzi czy grubi. Bez aktywności fizycznej robimy się jak kołki drewna, niesprawni i dodatkowo ograniczamy zakresy ruchu w stawach. Po drugie - ćwiczy się dla przyjemności. Nikt nikomu nie każe chodzić biegać, czy na nie wiem na tenisa, fitness jeśli mu to nie sprawia przyjemności. Jeśli ktoś woli nordic walking, albo badmintona to super! Niech to robi. Niestety wśród wielu ludzi panuje przekonanie, że ćwiczenie to musi być okropna katorga i męczennictwo (podobnie jest z jedzeniem warzyw/owoców/zdrowych posiłków). Ja kocham biegać, trenować i prowadzić fitness, męczyć się i widzieć efekty swojej pracy. Ale nie czuję się jak męczennica!

  • Nocka23

    Nocka23

    10 stycznia 2014, 10:27

    zgadzam się :)

  • Martyna30

    Martyna30

    10 stycznia 2014, 10:20

    100% racji! Słyszę (o biegającej szczupłej sąsiadce) "szczupła jak palec i po co biega?" I słyszę wszędzie narzekanie, że tu boli, tam strzyka i kogo bardziej boli to znaczy, że lepiej pracuje:))) A ciężko przetłumaczyć, że boli, bo nie ćwiczysz. Tzn. w ogóle już nie tłumaczę, robię swoje. A już w ogóle jak usłyszałam na jakimś dużym spotkaniu "wpieprzają a tygodniu, a wtedy z kijkami muszą w weekendy chodzić" to myślałam, że nie wytrzymam. pozdr.

  • Tarjaa

    Tarjaa

    10 stycznia 2014, 10:16

    Swietny wpis, zgadzam sie z Toba, sport uszczesliwia, odkad regularnie cwicze jestem pelna energii i ciesze sie kazda chwila, czynnosciami codziennymi, tak poprostu :) pozdrawiam w piekny deszczowy dzien :))))))))

  • marsi123

    marsi123

    10 stycznia 2014, 10:15

    he he, dobrze piszesz, gdyby ćwiczenia codzienne były "wpajane" np. dzieciom tak jak mycie zębów, rosłyby inne pokolenia. myślę, ze szczęśliwy ten, kto zrozumiał, że umiarkowana dawka ruchu/ćwiczeń/aktywności każdego dnia sprzyja zdrowiu i łagodzi stres. te negatywne stereotypy związane z tym, że ćwiczy tylko ten, co sie odchudza, związane są z tym, że rzeczywiście-taka jak piszesz-często bycie fit to tylko moda, z zapał słomiany mija. trzeba duuuużżżooooo czasu zanim to się zmieni, musi dużo osób pokazywać, że ćwiczą dla siebie, dla zdrowia, nawet wtedy gdy już są szczupli. kiedyś to się zmieni:) pozdrawiam

  • monalisa191

    monalisa191

    10 stycznia 2014, 10:14

    teraz to jest już dobrze!! Ilość ludzi na ścieżkach biegowych, rowerzystów,nordikłokingowców jest spora. Zaczynałam biegać w 2011 roku i na trasach byłam sama. Ludzie pukali się w głowę patrząc na to, co robię. POmijam już aktywność podczas niespecjalnej pogody.To dopiero ekstrema:) Sąsiedzi mieli mnie za czubka,znajomi za wykolejeńca, bo się dziewczynce nagle w głowie przewróciło... nic to. Dziś niejeden z nich zaczyna startować w krótkich biegach, śmiga na siłownie lub zasuwa rowerem po górkach. Świadomość i mentalność powoli się zmieniają. To bobry trend. Teraz nie wyobrazam sobie spedzania wolnego czasu przed telewizorem... no nie zdzierżę. Aktywnie bez względu na warunki i pogodę - to własnie jest normalne:)

  • Niecierpliwa1980

    Niecierpliwa1980

    10 stycznia 2014, 10:09

    Wiesz doskonale,że człowiek rozumie takie sprawy dopiero wtedy,kiedy sam ich doświadczy. Biegacza-zrozumie tylko drugi maniak tego sportu. Kogoś,kto na siłowni wylewa pot- poklepie tylko ktoś,kto też walczy o swoje zdrowi i sylwetkę. Do pewnych rzeczy musimy dojść sami.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.