Tak moje drogie ja która do tej pory byłam dla Was motywacją i wzorem zapuściłam się na maksa:( Jak mogło do tego dojść! Wczoraj zobaczyłam na wadze 50 kg na czczo! nawet z kawałkiem:( Ale robiłam wszystko dosłownie wszystko żeby do tego doszło...Kilka imprez towarzyskich na których był alkohol, słodycze i duże ilości jedzenia. Bywały wieczory kiedy jadłam pomimo iż czułam ból żołądka z przejedzenia:( Nie wiem co we mnie wstąpiło. Jestem na siebie wściekła bo jeszcze kilka dni temu na wadze było 48,5 kg. W tej chwili wiem już że przytyłam, to już nie są zaległości jelitowe-mam po 1 cm więcej w udzie, 1,5 cm w biodrach 3 cm w brzuchu i talii ( mam nadzieje że to jedzenie tak mnie rozniosło i za kilka dni brzuch i talia się nieco zmniejszą...)
Jestem załamana, wpadłam w ciąg jedzenia i nie potrafię przestać. Nie pamiętam kiedy ostatnio systematycznie ćwiczyłam.
Otwarli nowa siłownię postanowiliśmy z mężem się zapisać i postanowiłam wrócić na dobre tory
tylko jak to zrobić...jak przestać jeść.
Może jakaś jednodniowa głodówka na samej wodzie żeby oczyścić jelita i zacząć od 0....
niezbyt mądry pomysł wiem ale potrzebuję jakiś zwrot-powoli przejść będzie mi ciężko. teściowie nie ułatwiają tego wszystkiego bo ciągle namawiają do jedzenia, będę musiała przeprowadzić z nimi poważną rozmowę bo inaczej nie będę tam jeździć! Nie piszę na Vi no bo co mam pisać że wpierdalam za dwoje albo i troje!? Musze się odbić od dna potrzebuję nagłego zwrotu , nie wiem kiedy on nastąpi może jutro? Hmm..a może od 1 grudnia, a może w cale-może to jest droga bez powrotu dla mnie, może za daleko to zaszło i nie potrafię już przestać?:(
Ciężko mi jakoś...z mężem układa się fajnie, ale co z tego jeśli to się odbija na mojej wadze a to z kolei na moim szczęściu. Musimy z mężem razem się wziąć za to w przeciwnym wypadku skończy się źle! Postaram się wrócić do codziennego pisania, ale nie obiecuję. Może co 2 dzień?
Lecę Was poczytać może Wasze sukcesy zmotywują mnie do działania:*
AtomowaKluska
27 listopada 2012, 18:55:D kochana nic się nie stało przecież! przed ślubem miałas cel i dlatego łatwiej bylo ci dążyć do wymarzonej wagi :) rozwiązanie jest jedno! trzeba sobie znaleźć i postawić cel! :)
bede.chuda.
27 listopada 2012, 18:02spokojnie, ja w ciągu 2 miesięcy przytyłam 15 kilo, i teraz mnie czeka ponowna walka. Ale nie poddawaj się!:) Dasz radę, trzeba tylko mieć chęć :)
Tysiia
27 listopada 2012, 17:33Agaciu ja miałam tak miesiąc temu...przez 2 tygodnie przytyłam 4 kilo!!!a teraz przez ostatnie 4 tygodnie udało mi się te 4 kg zrzucić...nie jest łatwo, być może musiałaś zobaczyć te 50 kg na wadze aby przypomnieć sobie ile wyrzeczeń Nas kosztuje utrzymanie dobrej wagi? otrząśnij się, trzymam za Ciebie kciuki - wiem, że potrafisz wrócić na dobre tory!!! i myślę, że rozmowa z Teściami jest jak najbardziej na miejscu, najlepiej to jak człowiek gotuje sobie sam, bo jak zaczynamy jeść to co Kochani Rodzice podstawiają pod Nos to waga rośnie non stop :/ nie załamuj się tylko działaj!!!!ściskam:)
rossinka
27 listopada 2012, 17:12Cała przyjemność po mojej stronie ;) cieszę się, że mogłam doradzić :)
Ollie990
27 listopada 2012, 16:42ja przytyłam 5 kg! jadłam słodycze i to na co miałam ochote i zauważyłam że brzuch mi urósł;/ i ogólnie zaczęłąm się źle czuć po takim jedzeniu także teraz sie ogarnęłam wracam do gry xD i tym razem dam z siebie wszystko i życze ci powodzenia ;)
Pokerusia
27 listopada 2012, 16:25chwilowy spadek formy nie powinien przekreślać tego co uzyskałaś więc głowa do góry,uśmiech na buzię i walczymy dalej;) pozdrawiam
rossinka
27 listopada 2012, 16:21Skąd ja to znam... powiem Ci, że od czasu do czasu mam taki ciąg, najgorzej jest jak sobie myślę - e tam dziś się najem bo od jutra wracam na dobre tory a kolejnego dnia.. to samo :/ I tym sposobem miałam 58 a mam 61,5 :/ Od czasu do czasu nic się nie dzieje ale jak za dużo imprezek to kg wracają. Kiziu! Jesteś nadal motywacją dla wielu, te 2kg na pewno szybciutko spalisz i nie głodówką a powrotem do ćwiczeń i zdrowego jedzenia, rozplanuj sobie jutrzejszy dzień tak, aby nie sięgać na głodniaka po byle co, to pomaga :) Zdradzę Ci mój mały sekrecik - spróbuj sobie zrobić 1 dzień nie odmawiania, np niedziela albo dzień w którym odwiedzasz teściów... jakis czas temu znalazłam taka dziewczynę, która takim sposobem schudła 25kg mimo objadania się w niedzielę jej ulubionym kfc... powiem ci, że to pomaga, może spróbuj? Trzymam kciuki!
pauvrette
27 listopada 2012, 13:36Agatko, widzę, że zaczyna się u Ciebie źle dziać. Właśnie tego tak bardzo się bałam, żebyś nie popełniła moich błędów. Przeczytaj mnie uważnie bo naprawdę wiem co czujesz i przez co przechodzisz, bo przecież miałam to samo. Po pierwsze musisz sobie uświadomić jedną, najistotniejszą rzecz, mianowicie wyprowadzić swoją psychikę na właściwe tory. I nie myśl, że robię z nas wariatki. Nie w tym rzecz. Po prostu każdy dzień rozpatrujesz pod pryzmatem jedzenia, warunkujesz tym swój nastrój, odbija się to w jakimś stopniu na relacjach z innymi... Tak to się zaczyna, ale uwierz, jeśli w porę nie zareagujesz to będzie coraz gorzej. Weź się w garść, 50 kg. to nie koniec świata. Waga to nie najważniejsza rzecz w życiu, ona musi być za wieloma, wieloma innymi rzeczami! Nie ona ma Ci dawać największe szczęście. Musisz koniecznie się zdystansować. Ciąg jedzeniowy mówisz? Oczywiście, że to znam.. Organizm potrzebuje a jak widzisz, że wszyscy Cię podziwiają to pojawia się w głowie myśl: przecież inni są grubsi a jedzą, przecież jestem taka szczuplutka, jeden (2,5,7...) kawałek ciasta mi nie zaszkodzi.. No właśnie, może i jeden kawałek nie, ale jeden kawałek co kilka godzin już tak. Nie chodzi o to by tracenie na wadze było katorgą, to do niczego nie doprowadzi. Musisz znaleźć szczęście właśnie w takim żywieniu - zdrowym żywieniu. Słuchaj swojego organizmu. Nie popadaj w skrajności. Zrobisz dzisiaj głodówkę a za kilka dni znowu zjesz za troje jak sama powiedziałaś. Po prostu każdy dzień rozpatruj osobno, jedzenie traktuj jako dodatek do życia i niech zdrowe posiłki sprawiają Ci przyjemność. Uświadom sobie, że jesteś silna, przecież tyle już osiągnęłaś. To świadczy o tym, że potrafisz być wytrwała i konsekwentna. I nie Vitalia powinna być dla Ciebie największą motywacją (łatwo się od niej uzależnić), ale Ty sama. Uwierz w siebie bo jesteś wspaniała!
sylwia26g
27 listopada 2012, 13:32Wsparcie jest potrzebne, tym bardziej, że bardzo lubię Cię czytać:) choć sama rzadko kiedy dodaje wpisy:P dasz radę, wierzymy wszystkie w Ciebie!!!:)
LillAnn1
27 listopada 2012, 12:20Agatko kochana.....może weź ze mnie przykład,ja mam teraz fajny czas.Dzisiaj na wadze zobaczyłam 50,3
krolowamargot1
27 listopada 2012, 11:51Nie jedz. Po prostu sama sobie powiedz nie. I już.
wiola79.gliwice
27 listopada 2012, 10:19Ja tez czasem przytyje 1-2kg a czasem schudne sama nie wiem jak.Ogolnie zdrowe jedzenie -wiem wiem nie zawsze sie da ,ja ogolnie od dluzszego czasu trzymam wage w granicach48kg ale pilnuje sie bo jak przestane to tak jak ty wpadne w ciag niezdrowego jedzenia i tak bedzie do momentu az sie znow wezne w garsc.Dasz rade bo jestes silna,pozdrawiam
spelnioneMarzenie
27 listopada 2012, 10:01ja tez jestem w ciagu jedzeniowym mialam 59kg a teraz mam 66kg; no kurcze nie mozemy sie poddac , musimy dac rade ! Co z tego ze bedziem cierpiec , musimy to zrobic dla naszego dobra ! wierze ze wrocimy na dobra droge i DAMY RADE !!!!!!!
sylwia26g
27 listopada 2012, 09:45nie poddawaj sie, już kurcze tyle osiągnęłaś pomimo choroby! musimy zmienić podejście do jedzenia, ja też jestem "chytra" na każde ciastko, czekoladka, a przecież one nam szczęścia nie dają, później tylko płaczemy i mamy złe samopoczucie. Stało się, już czasu nie cofniesz, ale dziś masz okazje walczyć od nowa, do sylwestra np:) zdążysz spokojnie wrócić choć do wagi przynajmniej 47:) i odżywiaj się zdrowo, nie tyle dla odchudzanie ile dla samego organizmu:)
Windsong
27 listopada 2012, 08:55Ja miałam taki ciąg po tym jak schudłam do 59kg, przyszło lato, wpadłam w euforię, że mieszczę się w swoje niegdyś za ciasne ciuchy i poleciało, grill. piwko, cola, lodzik. kawałek ciasta, kilka chipsów, piwko, obiadek, piwko, wieczorem chłodny sorbecik, lody, winko i tak całe lato, obudziłam się późną jesienią, jak waga znowu pokazywała 70 kg. Przychodzi taki moment na objadanie się, szczególnie jak stosujemy dietę która nas ogranicza, ja chudłam jedząc 1000 kcal, dlatego dopadło mnie wielkie obżarstwo i wielkie jo jo. Teraz zero diety, tylko racjonalne odżywianie i rozsądna ilość kalorii. Może podobnie jest u Ciebie, jak się zacznie to ciężko skończyć. Kiziu, najważniejsze, że wiesz co się dzieje i jo jo Cię jeszcze nie dopadło, obejrzyj sobie fotki jak wyglądałaś przed walką z sadełkiem, nic lepiej nie pomaga się ogarnąć. Podejdź do tego na spokojnie, może dieta jaką stosujesz jest za bardzo Cię ogranicza? Trzymam kciuki, dasz radę na pewno!
5kgw2ms
27 listopada 2012, 08:32Oj trzymam kciuki za Ciebie żebyś wróciła na dobrą drogę . Na pewno Ci się uda:):):) Pisz na V będzie na wszystkim raźniej razem:)
kamilkadg
27 listopada 2012, 07:32Nie załamuj się, zawsze da się powrócić na dobre tory- coś o tym wiem. Nie ma tak,że wpadłaś w ciąg i już z tego nie wyjdziesz, napewno Ci się uda, patrząc na to jak dużo osiągnęłaś i jak bardzo tego chcesz . Powodzenia :*
MajowaStokrotka
27 listopada 2012, 06:53Sama widzisz, co się dzieje, więc nie jest źle.Gorzej by bylo, gdybyś oszukiwała samą siebie.Ja też zaliczyłam wzrost.Od dnia ślubu ważę więcej o jakieś 3 kg.Myślę, że rozmowa z teściami pomoże.Ale przeprowadź ją razem z Łukaszem.Skoro On też chce zacząć dbać o swoją lepszą formę...Razem będzie Wam łatwiej.Ustalcie też pewne rzeczy, np, wieczorem nie ma podjadania, a słodycze są raz na tydzień..Wierzę, że Ci się uda:)
Septima
27 listopada 2012, 06:48Wszystko będzie dobrze i wrócisz na dobre tory :)) Tak dużo już osiągnęłaś więc masz dużo siły .Masz ode mnie wsparcie duchowe.Nie załamuj się dasz radę ;*Pozdrawiam
krcw
27 listopada 2012, 01:18jeśli cie to pocieszy to u mnie też wzrost wagi a obiecywałam sobie, że mnie to nie spotka:( dlatego razem jakoś damy radę!!!:*