Miał być jutro ale dostałam weny więc piszę...
Postanowiłam przypomnieć sobie (i Wam przy okazji) jak to było ze mną i moją drogą od 67kg do 47kg...
Więc zawsze byłam grubsza niż rówieśniczki i nosiłam kilkukilogramowy nadbagaż. W wieku 17 lat ważyłam 56-57 kg, tyle też ważyłam kiedy poznałam mojego obecnego męża czyli jakieś 6 lat temu. Potem raz przytyłam 2-3 kg , to znowu schudłam. Raz mi się zdarzyło ważyć 54 kg bez odchudzania-tak po prostu...
No i przyszedł KRACH odezwała się uśpiona choroba (nie będę się rozwlekać nad przebiegiem tej choroby, wspomnę tylko że jest to toczeń i że jest to wredna szmata która może zniszczyć radość życia kiedy atakuje, zachorowałam w wieku 18 lat).
Po wdrożonym leczeniu sterydowym zaokrągliła mi się buzia (tzw sterydowa twarz) tak mnie to podłamało psychicznie ( zrobiłam się po prostu brzydka) że na poprawę humoru zaczęłam jeść, no i jadłam i jadałam, a waga rosła i rosła...moja samoocena malała, aż zmalała do zera. Nie miałam ochoty wychodzić do ludzi i spotykać się ze znajomymi bo się po prostu wstydziłam tego jak wyglądam...straciłam radość życia, wtedy też nastąpił poważny kryzys w związku, pomimo że był przy mnie i wspierał mnie , nie czułam się atrakcyjna i zaczęłam go odtrącać...Pewnego dnia oświadczył mi się...piękny dzień, nigdy tego nie zapomnę jak płakałam z radości kiedy zakładał mi na palec pierścionek....Wtedy osiągnęłam dno wagowe 67 kg kiedy data ślubu została wyznaczona powiedziałam sobie dość! Przeszłam na dietę rozdzielną+1200 kcal, zapisałam się na laser( seria zabiegów wyszczuplających na buzię) zaczęłam ćwiczyć po 1,5-2 godziny dziennie w tym 2 wizyty w tygodniu na siłowni po 2-3 godziny. Zawzięłam się bo chciałam w dniu ślubu wyglądać szczupło i mieć piękną pamiątkę na całe życie...UDAŁO SIĘ zrzuciłam 21 kg i w dniu ślubu ważyłam 46,2kg :) czułam się szczupła i piękna:) Po ślubie zaczęłam sobie coraz bardziej pozwalać, wieczorki z mężem przy smacznym jedzonku, zaniedbałam ćwiczenia no i waga sobie w 2 miesiące urosła do 47,5kg z wahaniami do 48kg
Cm nie poszły w gore jeszcze . Ciężko jest mi się zmobilizować do regularnych ćwiczeń choć by godzinę dziennie.
Straciłam
13/14 cm w udzie (z 62 na 48/9cm-jedno mam grubsze;))
20 cm w biodrach ( ze 107 na 87cm)
6 cm w łydce (z 39 na 33cm)
23cm w brzuchu (ze 105 na 82cm)
w talii mam 63cm (w trakcie odchudzania miałam 70 a na początku nie mierzyłam)
Sama się dziwię że dałam radę! Kiedy zaczynałam tę długą drogę rok temu, szukałam pomocy w internecie i trafiłam na ten właśnie portal. Szukałam osób którym się udało, potrzebowałam żeby ktoś dał mi nadzieję i wiarę w sukces. Byłam zawzięta i uparta, ćwiczyłam codziennie nawet w niedziele i święta! Warto było się męczyć żeby z rozmiaru 40-44 zejść do 32-36 (jestem gruszką więc górę mam dużo szczuplejszą od dołu stąd ta rozbieżność rozmiarowa) No i co ja robię ze sobą podjadam nie ćwiczę czyżbym chciała wrócić do tego co było?! NIGDY więcej nie chcę tak wyglądać! Za każdym razem kiedy idę robić badania boję się że choroba znowu zaatakuje i znowu będę musiała zażywać sterydy...:( ale póki co jest ok, mam wspaniałego męża, muszę znaleźć w sobie siłę żeby utrzymać to co osiągnęłam a nawet osiągnąć wymarzony cel 45 kg. Wystarczy trochę silnej woli i samozaparcia.
Musiałam to sobie opisać raz jeszcze...żeby przypomnieć ile mnie to wysiłku, poświęceń i pieniędzy kosztowało żeby osiągnąć to co osiągnęłam...
Dzisiaj teściowa zrobiła pizzę, zjadłam kawałek no i jutro na wadze pewnie 48 będzie....ale od jutra będę znowu grzeczna:))
UDA MI SIĘ! NIE ZAPRZEPASZCZĘ TEGO CO OSIĄGNĘŁAM!
WAM TEŻ SIĘ UDA TYLKO MUSICIE TEGO BARDZO CHCIEĆ!
Jutro lub pojutrze wstawię zdjęcia z przed choroby, podczas leczenia i po odchudzeniu się o 20kg widziałyście je nie raz ale robię to dla siebie przede wszystkim żeby motywacja mi wzrosła bo ostatnio z nią nie najlepiej;)
POZDRAWIAM WAS WSZYSTKIE KTÓRE MNIE CZYTACIE I ODWIEDZACIE:*
Postanowiłam przypomnieć sobie (i Wam przy okazji) jak to było ze mną i moją drogą od 67kg do 47kg...
Więc zawsze byłam grubsza niż rówieśniczki i nosiłam kilkukilogramowy nadbagaż. W wieku 17 lat ważyłam 56-57 kg, tyle też ważyłam kiedy poznałam mojego obecnego męża czyli jakieś 6 lat temu. Potem raz przytyłam 2-3 kg , to znowu schudłam. Raz mi się zdarzyło ważyć 54 kg bez odchudzania-tak po prostu...
No i przyszedł KRACH odezwała się uśpiona choroba (nie będę się rozwlekać nad przebiegiem tej choroby, wspomnę tylko że jest to toczeń i że jest to wredna szmata która może zniszczyć radość życia kiedy atakuje, zachorowałam w wieku 18 lat).
Po wdrożonym leczeniu sterydowym zaokrągliła mi się buzia (tzw sterydowa twarz) tak mnie to podłamało psychicznie ( zrobiłam się po prostu brzydka) że na poprawę humoru zaczęłam jeść, no i jadłam i jadałam, a waga rosła i rosła...moja samoocena malała, aż zmalała do zera. Nie miałam ochoty wychodzić do ludzi i spotykać się ze znajomymi bo się po prostu wstydziłam tego jak wyglądam...straciłam radość życia, wtedy też nastąpił poważny kryzys w związku, pomimo że był przy mnie i wspierał mnie , nie czułam się atrakcyjna i zaczęłam go odtrącać...Pewnego dnia oświadczył mi się...piękny dzień, nigdy tego nie zapomnę jak płakałam z radości kiedy zakładał mi na palec pierścionek....Wtedy osiągnęłam dno wagowe 67 kg kiedy data ślubu została wyznaczona powiedziałam sobie dość! Przeszłam na dietę rozdzielną+1200 kcal, zapisałam się na laser( seria zabiegów wyszczuplających na buzię) zaczęłam ćwiczyć po 1,5-2 godziny dziennie w tym 2 wizyty w tygodniu na siłowni po 2-3 godziny. Zawzięłam się bo chciałam w dniu ślubu wyglądać szczupło i mieć piękną pamiątkę na całe życie...UDAŁO SIĘ zrzuciłam 21 kg i w dniu ślubu ważyłam 46,2kg :) czułam się szczupła i piękna:) Po ślubie zaczęłam sobie coraz bardziej pozwalać, wieczorki z mężem przy smacznym jedzonku, zaniedbałam ćwiczenia no i waga sobie w 2 miesiące urosła do 47,5kg z wahaniami do 48kg
Cm nie poszły w gore jeszcze . Ciężko jest mi się zmobilizować do regularnych ćwiczeń choć by godzinę dziennie.
Straciłam
13/14 cm w udzie (z 62 na 48/9cm-jedno mam grubsze;))
20 cm w biodrach ( ze 107 na 87cm)
6 cm w łydce (z 39 na 33cm)
23cm w brzuchu (ze 105 na 82cm)
w talii mam 63cm (w trakcie odchudzania miałam 70 a na początku nie mierzyłam)
Sama się dziwię że dałam radę! Kiedy zaczynałam tę długą drogę rok temu, szukałam pomocy w internecie i trafiłam na ten właśnie portal. Szukałam osób którym się udało, potrzebowałam żeby ktoś dał mi nadzieję i wiarę w sukces. Byłam zawzięta i uparta, ćwiczyłam codziennie nawet w niedziele i święta! Warto było się męczyć żeby z rozmiaru 40-44 zejść do 32-36 (jestem gruszką więc górę mam dużo szczuplejszą od dołu stąd ta rozbieżność rozmiarowa) No i co ja robię ze sobą podjadam nie ćwiczę czyżbym chciała wrócić do tego co było?! NIGDY więcej nie chcę tak wyglądać! Za każdym razem kiedy idę robić badania boję się że choroba znowu zaatakuje i znowu będę musiała zażywać sterydy...:( ale póki co jest ok, mam wspaniałego męża, muszę znaleźć w sobie siłę żeby utrzymać to co osiągnęłam a nawet osiągnąć wymarzony cel 45 kg. Wystarczy trochę silnej woli i samozaparcia.
Musiałam to sobie opisać raz jeszcze...żeby przypomnieć ile mnie to wysiłku, poświęceń i pieniędzy kosztowało żeby osiągnąć to co osiągnęłam...
Dzisiaj teściowa zrobiła pizzę, zjadłam kawałek no i jutro na wadze pewnie 48 będzie....ale od jutra będę znowu grzeczna:))
UDA MI SIĘ! NIE ZAPRZEPASZCZĘ TEGO CO OSIĄGNĘŁAM!
WAM TEŻ SIĘ UDA TYLKO MUSICIE TEGO BARDZO CHCIEĆ!
Jutro lub pojutrze wstawię zdjęcia z przed choroby, podczas leczenia i po odchudzeniu się o 20kg widziałyście je nie raz ale robię to dla siebie przede wszystkim żeby motywacja mi wzrosła bo ostatnio z nią nie najlepiej;)
POZDRAWIAM WAS WSZYSTKIE KTÓRE MNIE CZYTACIE I ODWIEDZACIE:*
krcw
12 października 2012, 11:27spoko:) mój jedzie nie tylko z kolegami ale też z kuzynami i ojcem (bo to bardzo imprezowy facet) więc będzie dobrze pilnowany:D:):)
krcw
12 października 2012, 11:21wiem, że jadą najpierw na paintball a co potem to już nie chciał mi jego świadek zdradzić :);)
Windsong
12 października 2012, 11:08Dzięki za ten wpis. Podziwiam Cię za silną wolę, determinację i konsekwencje. :)
Madzik2244
12 października 2012, 11:04czekam na zdj ;) jestes wielka podziwiam a mam pytanie jestes z Rze czy okolic;)??
zgrabna23
12 października 2012, 10:26brawo Kizia! to naprawdę wielki sukces! ja schudłam swoje 8 kg i dla mnie to i tak był wyczyn a ty.... achhh jesteś moją największą motywacją, dlatego zaglądam do ciebie niemalże codziennie;) jestes wspaniała!
krcw
11 października 2012, 22:12:);) ja jestem na razie przerażona jak to będzie i czy wszystko się uda więc póki co chciałabym już mieć to za sobą:D:D ale przygotowania też mają swój urok:D:) to fakt:)
baskowaa
11 października 2012, 20:50Kiziu, Twoja historia jest dla mnie mega motywacją, więc dziękuję CI po raz kolejny :) :*
juliette22
11 października 2012, 20:32udowadniasz, że jeśli się bardzo chce to jest to możliwe:) oczywiście jesteś moją motywacją;)
dziuba89
11 października 2012, 20:07Robię w wykończeniówce, alarmy, monitoring itp :) Pracuję tylko dla instytucji państwowych np. szkoły, uczelnie, biurowce itd :)
agusia903
11 października 2012, 14:08Czekam na foty, a Twoja historia motywuje niesamowicie! :* nie daj się, ja też już ważyłam 58kg do których doszłam z 69kg, ale zaprzepaściłam to, a po czymś takim najtrudniej jest się podnieść, co nie oznacza, że nie walczę. :) mam nadzieję, że do końca roku dam radę mieć te 60-62kg! :)
5kgw2ms
11 października 2012, 13:43Jesteś wielka !!!! Motywujesz i dajesz chęć do działania. Podziwiam cię strasznie od początku kiedy cię czytam. Twój pamiętnik znam od deski do deski i chętnie do niego nie raz wracam jak do najlepszej książki kochana:) Możesz być z siebie dumna:):):):):):):)
piersiastamycha
11 października 2012, 13:31Kochanie, Ty wiesz, że jesteś moją motywacją :*:)! Dziękuję za ten wpis i foteczki koniecznie wstaw :)!
czekoladoholik
11 października 2012, 12:53Wspaniała jesteś!!!!! Dalas mi kopa i motywacje bo mam niedoczynnosc tarczy u i niestety tez trudno mi chudnac:/ ale widać ze jak sie człowiek zaprze to może wszystko!!! Dlatego ja muszę zaprzec sie:)) gratuluje :))
LillAnn1
11 października 2012, 12:08Czekam na zdjęcia bo i moze mnie na nowo zmotywują...
sylwia26g
11 października 2012, 11:56osiągnęłaś bardzo dużo:) u Ciebie nie chodziło tylko o silną wolę, przeciwko sobie miałaś wiele więcej, niż tylko słodycze i własne widzi mi się... możesz być z siebie dumna:) ja też osiągnęłam prawie swój cel i czuje się o wiele lepiej:)
tylkomnieniezjedz
11 października 2012, 10:31jesteś dla mnie ogromną motywacją, ale Ty już o tym wiesz :) wielkie dzięki :)
Justynak100885
11 października 2012, 09:15Pewnie nie raz miałaś ochotę to rzucić w cholerę!!! Ważne, ze się udało! Masz super figurę-trzeba to przyznać :) ja znów wróciłam bo mam tak jak ty gdy wazylas 67kg! Chyba już dojrzałam do tego by zawalczyć bo nie chce nigdy więcej wyglądać tak jak teraz!!! Cierpieć na tym Ja i mój biedny mąż którego też odpycham od siebie bo sie wstydzę swojego ciała :(( gratuluje sukcesu!!!!!!
dziuba89
11 października 2012, 08:51Waga jest wagą, choć wiem, że sama świadomość, że ważymy mniej jakoś tak nas pozytywnie motywuje, choć ważniejsze są wymiary :) Podziwiam Ciebie na prawdę za Twoją ciężką drogę do wymarzonej figury ! :) Gratuluję wytrwałości i sukcesu ! :)
basiaaak
11 października 2012, 08:18Gratuluję i trzymam kciuki :) Powodzenia
Freska
11 października 2012, 07:57Jesteś wielką motywacją :)nie poddawaj się :))