Siemka laski, dziś dzień minął jako tako. :) Zrobiłam 2 wielkie prania, bo Krzysia wszystkie ciuchy po powrocie trzeba było odświeżyć. Na szczęście pogoda dopisała. Ładnie wyschło. :) Teraz poskładać tylko i hop do szafy. Generalnie nie prasuję przed ułożeniem, z prostego względu, z Krzysiem to nie ma sensu, to wielki bałaganiaż, więc za 5 minut wszystko można by prasować od nowa. :)
Urwaliśmy się na godzinkę nad wodę o 17. Ale popływaliśmy 20 minut, bo woda zimna jak smok, chociaż ja - zmarźluch nieźle sobie poradziłam. Weszłam szybko, żeby mieć to z głowy. W ogóle dziwne, że weszłam, ale chciałam w wodzie pływać, palić kalorie, to zaraz pakowałam tyłek, chociaż było ciężko.
Dziś 1700 kalorii pochłonięte:
białko - 108
węgle - 225
tłuszcze - 41,5
Żadnego treningu dziś nie zrobiłam, ale zrobię. Będę miała czas, bo Krzysiu szedł popracować i będę go miała dopiero ok. 22 w domku. :)
Tak o 100 kalorii wtryniłam za dużo, ale to dlatego, że rypnęłam się w obliczeniach. Trudno już. Miało być 1600. :) Ale było pływanie, a teraz trening z Ewą zrobię, potem cardio na stacjonarnym. Jakoś w teren nie chce mi się dziś, bo tak gorąco... Chyba, że mnie najdzie chęć. A tak to na stacjonarnym pokręcę.
Zmęczona ociupinkę jestem. Coś mnie delikatnie głowa pobolewa, nie wiem dlaczego. W sumie woda zawsze wyciąga ze mnie energię i wzbudza wilczy apetyt.
Kolacja się uleży, to zabieram się za swój smalec.
Aaa! I jeszcze jedno. Nie kupuję stroju. Znalazłam patent na za duży stanik w obecnym. :) Wypchałam go poduszeczkami do push up'u. :D Fajnie wyglądały te moje rodzynasy. Jeśli znajdę jakiś godny uwagi, to kupię, ale teraz już nic na siłę. Ten mój może ubrałam z 5 razy, bo nowy. A rok temu prawie nie używałam, więc... wykorzystałam swoje zdolności manualne. Cycki są. Stanik jest. Wilk syty i owca cała.
Ach, sielanka. Mam faceta. Gotuję mu, uwielbiam to. :) I coś tam sobie porobimy razem. A to pływanie, a to zbieranie truskawek w ogródku. Zrywanie czereśni. Testowanie blendera. Wytrzymałość blatu w kuchni w pozach wszelakich. I tak powinno kurka być! Wiadomo, że on ma co robić, ale jest najdalej 100 metrów ode mnie. I to mnie tak uszczęśliwia.
Planujemy wyjazd nad morze. Za tydzień, max dwa. Razem, tylko we dwoje. Już nie mogę się doczekać.
magda4242
5 lipca 2012, 19:25Dzień bez drugiej połówki, to dzień stracony. :)
nikkkki
5 lipca 2012, 19:22'wytrzymałość blatu w kuchni w pozach wszelakich' hahhahaha :)