Witam!
Weekend spędzony na uczelni. Przez te dni dieta utrzymana w 50 %. W sobotę trochę sobie poszalałam, a konkretniej w sobotni wieczór. W ciągu dnia wszystko ok według planu, a zaczęło się po powrocie do domu. Kolację zjadłam dietetyczną na którą składał się omlet i serek wiejski z kromką chleba razowego.
W kuchni na samym środku szafki leżało wielkie pudło z pizzą. Nie wiem co mi się stało bo nie jadam takich rzeczy. Nawet nie pamiętam kiedy ostatnio jadłam jakiegoś fast fooda. W rezultacie w moim żołądku wylądowały dodatkowe 2 kawałki tego czegoś. W sumie dzień zakończyłam z bilansem ok. 1800 - 2000 kcal.
Niby nic takiego się nie stało bo mogę to uznać jako cheat meal (nie wiem czy dobrze napisałam) ale jakoś ciągle o tym myślę
Poza tym mój biedny żołądek chyba się zbuntował. Nie dość, że potem okropnie mnie bolał przez co nie mogłam spać (konsekwencja jedzenia tłustego o godz. 23!) to nie byłam w stanie następnego dnia iść rano na pierwsze ćwiczenia. Niestety na następnych musiałam już się pojawić, ale też nie było wesoło. Przez 3,5 godz. angielskiego w ogóle nie mogłam się skupić bo cały czas go czułam. I tak jest do dzisiaj
Możliwe żeby 2 kawałki pizzy aż tak mi zaszkodziły? Czy to naprawdę mój żołądek odzwyczaił się już od takiego jedzenia?
olicyjka
28 maja 2012, 14:39Możliwe, możliwe. Może nie od takiego jedzenia a od takiej pory spożywania tego. Ja wczoraj zrobiłam sobie na kolację pierog-party jak to mówi moja mama i nawpierdzielałam się pierogów z mięchem! Niby nie dużo, ale dziś w pracy strasznie cierpię, brzuch boli, ciągle mi w nim bulgocze...:/ Nigdy więcej!