Nikt nie mówił, że bedzie łatwo.Tak jak piszecie musze jakos to przetrwać z nadzieją, że jutro bedzie lepiej.
Lecz gdzieś tam w głębi duszy liczyłam na to, że bohatersko to przejde, że nic nie zgasi mojego usmiechu.
Wiem,że mnie rozumiecie i, że Was nie zawiode swoim jęczeniem i marudzeniem.Macie racje- mam do tego prawo.
Dzis jest mi odrobinkę lepiej. Pogryzam krakersy, a wszystko wkoło smierdzi.....bleeee.
Ciągle cos próbuje wrzucić do żołądka, ale na razie krakersy pozostały.
Jeszcze mnie mdli, ciągle podsypiam . Z łóżka nie wychodzę i jak powiedział mi kolega przed chwila przez telefon- mam mieć wszystko w dupie :))
I żebyście wiedziały, że pomimo cierpienia przyszło mi do głowy, że dobrze mi zrobi głodówka hehehehe.
Uśmiecham sie, bo już czuję że jutro bedzie lepiej..........:))
A wiecie ,że u mnie za oknem świeci słońce?? Szkoda, że nie mam siły powdychać tego orzeźwiajacego powietrza.Może jutro??Zobaczymy.
Zatem do jutra!:)
st0pka
18 listopada 2008, 07:45Nie wiem dlaczego dopiero wczoraj Cie tu odnalazłam. Jestem tu prawie 2 lata... Przeczytałam Cie od deski do deski. Bardzo sie cieszę, że mogłam to zrobić, w koncu lepiej późno niż wcale... Jeśli pozwolisz, przyłączę się do grona Twoich czytaczek, słuchaczek, a jeśli trzeba - wypłakiwaczek... Twoja historia jest bardzo bliska memu sercu. Wierzę, że masz w sobie niezwykłą siłę, która zwojuje świat. Pozdrawiam.
ladycappuccino
18 listopada 2008, 01:06witaj, jestem nowa na Vitalii,wlasnie natknelam sie na Twoj pamietnik - serdecznie Cie pozdrawiam - mialam z paskudztwem doczynienia wiec moge szczerze powiedziec ze wiem co przezywasz - swieta prawda jest taka ze 50% sukcesu to leczenie a 50% nastawienie! chemia jest okropna ale mozna to przezyc, pamietaj ze z czasem jest coraz lepiej! trzymaj sie dziewczyno :-)
carlosia
17 listopada 2008, 22:48myslami czesto jestem z Toba i jestem pewna ze sobie poradzisz, udowodnilas juz swoja sile niejednokrotnie...milo mi ze mnie pamietasz :)mam teraz nowy pamietnik, ale to dluga historia, wiec szkoda czasu na wyjasnienia, w kazdym badz razie czesto do Ciebie zagladam i jestem pod wielkim wrazeniem Twojej osoby :)pozdrawiam!
otulona
17 listopada 2008, 22:34Coś chyba w gwiazdach, albo ja się wczułam, bo dziś rano rzygał mój pies, a zaraz po nim ja (w trakcie sprzątania) i do wieczora mnie mdli i kamień mam w żołądku i nic nie smakuje...To straszne, ale bądź perfekcyjną pacjentką, płacz, ale się lecz! Zajmij się sobą, resztę miej w de. Niech moc będzie z Tobą! Czujesz jak płynie? No! To ONA.
psmwt
17 listopada 2008, 22:07Jutro na pewno będzie lepiej. Do niczego się nie zmuszaj. Przyjdzie czas, że będziesz uśmiechać się pełną gęba.
pusia61
17 listopada 2008, 22:00marudź sobie ile chcesz....... i two kolega miał rację miej to wszysttko we właściwym miejscu.Pozdrówka
bitniaczek
17 listopada 2008, 21:47pomarudzic zawsze wolno,ale wiedz,ze jutro nowy dzien i wierze,ze on bedzie lepszy.A poza tym sciskam Cie bardzo mocno i sle ogromnego calusa!!!!
hagenowa
17 listopada 2008, 21:39Kolega miał rację,masz prawo i z niego korzystaj,życze dużo sił!!!
lmatejko67
17 listopada 2008, 20:50Jezeli masz ochote pomarudzic i ponarzekac to to rob. Nie musisz byc dzielna jak nie masz na to checi a i tak jestes. Powtorze za Twoim kolega, ktory powiedzial,ze powinnas miec to wszystko w dupie:) Sciskam cie kochana i trzymam kciuki...mysle wciaz o Tobie. Lidia
ZielonyGroszek
17 listopada 2008, 20:50ja się nie boję rozmawiać. Paradoksalnie wiem, że im szybciej, tym łatwiej. Ale ja mam popapraną psyche i nie boję się tego co za rok, dwa, czy pięć, ale tego co za 10. Czy bunt nastolatka, hormony i "kiełbie we łbie" nie spowodują, że zacznie nas negować? Uciekać? Robić głupoty i jedynym jego wytłumaczeniem będzie fakt, że jest adoptowany? cholera, tego się boję. Nasze dotychczasowe życie, to wzmacnianie w nim poczucia wartości, dawanie mu siły w nim samym i ogrom miłości. Prowokuję rozmowy, ale teraz mu to dynda i powiewa. A później? znam jego biologiczną i aż mnie w środku skręca, jak przypomnę sobie jaki ma kobieta charakter... zdrowiej na potęgę, Dzielna Kobieto!
sikoram3
17 listopada 2008, 20:50czyli nie wesolo .Coz i to musisz przejsc .Mam nadzieje ze teraz jest juz ci lepiej.Pozdrawiam
agonia65
17 listopada 2008, 20:25Mariola,czyli jakbyś była w ciąży:))) pociesz się tylko, że na pewno nie będziesz się męczyła całe 9 miesięcy:)Niedługo będzie lepiej. Doskonale wiem co to znaczy. No trudno, powiedz mężowi, że musi się przyzwyczaić do zwykłej wody,bo ta mniej śmierdzi:)))) Buziaki:)
erwinka
17 listopada 2008, 20:18ale za to jaki oryginalny ten rudzielec :)
agonia65
17 listopada 2008, 19:43Wiesz, jak byłam w ciąży z córką to tak mi wszystko śmierdział, że myślałam, że nie urodzę tylko padnę i nie wstanę.I to było okropne bo przez całe 9 miesięcy, dzień w dzień śmierdział mi ręcznik, moje ubrania, jedzenie, mój synek, mój mąż, no po prostu wszystko i wszyscy. I było tak jak pisałaś- rzyganie i płakanie. Końca nie widać. Na koniec była cesarka i zobaczyłam brzydala, czyli moją Anię. Opłacało się:) U ciebie też się opłaci:))) Wielki buziaki:)
anezob
17 listopada 2008, 19:20jako perfekcjonistka, perfekcyjnie wyjdziesz z choroby... Przesyłam całusy i przytulenie
erwinka
17 listopada 2008, 19:17kolega świetnie to ujął nikt nie wymaga od Ciebie żebys u śmiechala sie na siłe Ty tez masz prawo płaczu skoro Ci jest żle ale dasz rade podniesiesz sie i z tego to przejdzie jak sraczka :)
aiwonn
17 listopada 2008, 18:57Jestem myślami z tobą, czytam sobie to co piszesz i dzięki temu wiem co u ciebie. Jesteś silna i dasz rade. Wierze ze nie jest łatwo, ale co ja tam mogę wiedzieć bo przecież to tak samo jak mówienie o porodzie którego się nie przeszło....Ściskam ciebie mocno i trzymaj się :) Wierze ze jutro będzie lepiej :) Buziaczki :)
DOROTAINKA
17 listopada 2008, 17:11wczesniej nie wpadlam na twoj pamietnik, az do dzis...Jestem pod wrazeniem tego co przechodzisz, twojej rodziny, ale przede wszystkim ciebie. Twoja choroba przypomniala mi o pewnych rzeczach i od razu zadzwonilam do meza aby mu powiedziec ze go kocham. Zdziwil sie, ale i ucieszyl bo stwierdzil ze ostatnio bylam jakas "dziwna". A ja urodzona pesymistka, skupialam sie tylko na swych problemach, ktore sa oczywiscie istotne, ale przyslanialy mi caly swiat. Wiem ze tak od razu nie zmienie sie ale dzieki tobie moglam sie zrefleksowac i moze na jakis czas bede pamietac o rzeczach wazniejszych. Sorry ze tak o sbie, zamiast tobie dodawac otuchy. Zdrowka zycze.
mikrobik
17 listopada 2008, 17:04Mam nadzieję, że to wyczekiwane jutro przyjdzie dzisiaj i, że już teraz jest lepiej. Ja wiem, że dla Ciebie jest to czas refleksji i przemyśleń, ale to chyba do niczego nie prowadzi, a najwyżej pozwoli zrozumieć pewne zachowania. To i tak niczego w Twoim życiu nie zmieni. Przytulam mocno i życzę trochę mniej perfekcyjności i więcej egoizmu.
roxy1
17 listopada 2008, 14:31wiesz tak przeczytałam sobie Twoje ostatnie wpisy i skomentuję je tutaj bo przeciez poprzednich już nie bedziesz czytać a ja hm... ostatnio tez miałam trudne dni i też niestety skończyło się rzyganiem ( ach jak ja tego nie cierpię) a najgorzej jak sama sobie jestem winna bo nie pamietam pewnych interakcji, których mój organizm po prostu nie jest w stanie znieśc ale do rzeczy:otóż chyba coś jest w tym co powiedziała Twoja pani psycholog otóż jak patrzę na moja mame to ona zawsze musiała być najlepsza we wszystkim co robiła i najgorsze to ona tak uważała, sama robiłą w domu wszystko( tzn. zybyś mnie dobrze zrozumiała nie tylko włąsnymi rękoma bo ja mam po dzis dzień wstręt do ogródka)ale wszystko musiało być domowe, najlepsze, zawsze na zapas niepotrzebny tak naprawdę nikomu bo potem większośc się wyrzucało,nie dawała sobie i nam prawa do odpoczynku bo w domu przeciez zawsze jest cos do roboty, efekt jest taki ze ojciec uciekał z domu jak najczęsciej, my z siostra tez uciekłyśmy z niego jak najszybciej i uwierz nie odwiedzam za często rodziców i nie dlatego, że ich nie kocham ale dlatego, ze tam nie rozmawia się ze mną tylko ciągle cos robi ( teraz najczęściej cos się wiecznie gotuje)i jak sobie pomyślę, że mam tam jechac po to aby cos robić to uwierz nie mam na to najmniejszej ochoty i wcale nie dlatego, że jestem leniwa bo jest wrecz przeciwnie;nie porównuje mojej mamy do Ciebie bo wiem, ze masz w sobie dużo zdrowego egoizmu ale moja mama od kilku lat choruje na chorobę Parkinsona a to podobno choroba ludzi, którzy w zyciu przezyli straszna tragedię tylko tak się zastanawiam co było tragedią dla mojej mamy? czy to, że miała i ma wspaniałego męza, który poza nią swiata nie widzi, czy dzieci, z którymi nie miała nigdy najmniejszego problemu? a może sama dla siebie była największym problemem?